Rozpoczynając rozgrywkę w The Vanishing of Ethan Carter wiedziałem już co nieco o tej grze. Byłem więc nastawiony na krótkie, ale wciągające doświadczenie. Miałem również świadomość tego, że produkcja studia Astronauts zauroczy mnie swoją oprawą audio-wizualną. Z zadowoleniem mogę stwierdzić, że otrzymałem wszystko to, czego oczekiwałem. I nic więcej, niestety.
The Vanishing of Ethan Carter jest grą do której już nie powrócę, ale także taką, której szybko nie zapomnę. Rozgrywka jest co prawda liniowa, jednakże śledztwo prowadzone przez niejako głównego bohatera, detektywa Paula Prospero, miało dla mnie drugorzędne znaczenie. W pamięć zapadnie mi co innego: w kontekście tej gry nie sposób nie wspomnieć o fantastycznej grafice. Szczegółowe odwzorowanie detali, malownicze lokacje oraz zapierające dech w piersiach krajobrazy – dawno nie spotkałem się z tak śliczną grą i to właśnie dzięki temu aspektowi rozgrywki czerpałem tak dużą przyjemność podczas spacerowania po Red Creek Valley. Wiernie odwzorowane detale, kamyczki i liście sprawiające wrażenie idealnie dopasowanych do miejsca, w którym leżą, pieczołowicie wykonane drobnostki – wszystko to miało olbrzymi wpływ na odbiór gry. Fotorealistyczne widoki to, przynajmniej dla mnie, wystarczający powód, żeby spędzić trochę czasu w tym niby lovecraftowskim świecie.
Odczucia wizualne zostały niesamowicie wzmocnione poprzez wspaniałą muzykę. Melodyczne dźwięki wprowadzają w idyllę Red Creek Valley uczucie niepewności, pewną nutkę niepokoju. Słuchało się tego wybornie, przejście pomiędzy kolejnymi częściami mapy symbolizowane było nieznaczną zmianą w słyszanych tonach. Muzyka znakomicie pasuje do klimatu gry. Świetne są również pozostałe odgłosy – czy to natury, czy też poruszającej się postaci. Przyjemnie zasłuchać się w szum wiatru lub szelest liści, a skrzypienie mostu powoduje małe ciarki. Nic, tylko zaopatrzyć się w dobre słuchawki, aby całkowicie zgłębić się w przeżywaną przygodę.
Na tym kończą się moje zachwyty. Sama historia opowiedziana została w składny sposób, zręcznie łącząc kolejne wydarzenia. Gracz nie jest prowadzony za rączkę, jednak naprawdę trudno się zagubić – do kolejnych miejsc trafiamy jak po sznurku. Nie oznacza to jednak monotonii, gdyż w kilku strefach jest się nagradzanym za zboczenie z wyznaczonej ścieżki i rozwiązywanie zagadek. W ten sposób poznajemy całą historię, początkowo niezbyt wyszukaną, która po oglądnięciu zakończenia może być różnie interpretowana. Niezależnie od finału, fabuła dużo zyskałaby na lepszym zarysowaniu postaci. To jest mój pierwszy zarzut – rodzina Ethana wydaje się zwyczajnie papierowa, dobrze byłoby dowiedzieć się o niej nieco więcej, gdyż przy intrygującej postaci małego chłopca reszta bohaterów odgrywa rolę kukiełek. Sama opowieść na pewno by na tym nie straciła.
Mieszane odczucia mam również w odniesieniu do zagadek. Tych w grze jest niewiele, z jednej strony nie są one zbyt trudne i wysilające umysł, z drugiej zaś w pewnych miejscach stosunkowo ciekawe. Sposób ich przedstawienia w grze nie do końca mnie jednak zadowolił, np. przywracanie miejsca zbrodni do pierwotnego stanu i ustalanie chronologii zdarzeń było już zbyt banalne. Stąd mój drugi zarzut – z chęcią zobaczyłbym w grze więcej zagadek, nieco trudniejszych i bardziej rozbudowanych. Takich, które zmusiłyby gracza do wysilenia szarych komórek, pomyślenia, poszukania czegoś. Dla mnie osobiście bardzo dobrą łamigłówką była konieczność odwzorowanie rozkładu pokojów w „domu z portalami”. Bez małego rekonesansu i odrobiny wysiłku zagadki rozwiązać się nie da.
The Vanishing of Ethan Carter to gra nastawiona na eksplorację. Z tego powodu spodziewałem się, że świat gry będzie wypełniony większą zawartością. Niestety, nieco się rozczarowałem – złośliwi mogą stwierdzić, że w Red Creek Valley nie ma nic do roboty. Nie jest aż tak źle, jednakże brakowało mi dodatkowych atrakcji. Podziwianie widoków swoją drogą, ale to nie jest przecież prezentacja możliwości silnika graficznego, prawda? Z chęcią poszukałbym jakichś przedmiotów, najprostszych nawet „znajdziek”, które mogłyby posłużyć do szerszego zarysowania fabuły. Być może warto byłoby także umieścić w grze przeciwników, którzy rzadko, ale subtelnie przypominaliby nam, żeby na siebie uważać. Spotęgowałoby to klimat i zwiększyło uczucie niepokoju. Wszystkie wymienione przeze mnie elementy wydłużyłyby także rozgrywkę – potrafię pogodzić się z tym, że gra jest bardzo krótka (ok. 4h), jednakże w tak pięknie wykreowanym świecie pozostałbym z chęcią nieco dłużej.
Produkcja ekipy Astronauts jednych zachwyci, podczas gdy inni uznają ją za nieinteresującą i niewartą uwagi ze względu na małą ilość interakcji. Osobiście The Vanishing of Ethan Carter to dla mnie tytuł bardzo dobry, o zniewalającej grafice i świetnym udźwiękowieniu. Na drugiej szali znajdzie się, niestety, niespecjalnie duża ilość rozbudowanych i wymagających zagadek, słabo zarysowane postacie oraz brak elementów, które rozgrywkę mogłyby wydłużyć i dodatkowo urozmaicić. Z jednej strony jestem więc zachwycony i oczarowany, z drugiej lekko rozczarowany, że z gry nie wyciśnięto więcej.