W bibliotece PlayStation 2 nie brakuje hitów, które na stałe zapisały się w historii gier. Jest też jednak mnóstwo perełek, tytułów dobrych i oryginalnych, które z rozmaitych powodów nie zdołały przebić się do masowej świadomości i zyskać sławy. Do takich bez wątpienia należy często wymienianie w zestawieniach „dobrych gier, w które mało kto grał” Herdy Gerdy. Kolorowa produkcja od Core Design o ... wypasaniu dziwnych stworków.
Długo zbierałem się, by rozpocząć swoją przygodę w bajkowym świecie autorstwa twórców serii Tomb Raider. Do takich produkcji trzeba mieć odpowiednie podejście, zacząć z nimi zabawę we właściwym momencie, by móc cieszyć się wszystkimi ich atutami i jakoś przełknąć napotkane niedoskonałości. W końcu mały Gerdy doczekał się swojej szansy, a ja wróciłem do zawodu pasterza po wielu latach, które minęły od czasów Sheep na PlayStation.
Nigdy nie ukończyłem tamtej specyficznej produkcji na Szaraka, choć miałem kilka podejść i nawet nieźle się bawiłem. Ostatecznie jednak zawsze górę brała frustracja i gra znowu lądowała na półce. Głupie owce i ich trudne do opanowania zachowania wygrywały z postanowieniem ukończenia wszystkich poziomów. Po pierwszych godzinach wiem, że Herdy Gerdy w podobny sposób będzie dawał mi w kość.
W grach o wypasaniu podstawowym źródłem nerwów jest fakt, że tak naprawdę nie ma się bezpośredniej kontroli nad prowadzonym stadem. Można tylko nadać mu pewien kierunek, pogonić w wybrany rejon lub próbować desperacko zatrzymać przed niebezpieczeństwami. Zawsze jednak to dane stworzenia mają ostateczny głos i jeśli zechce im się pobiec i utopić się w rzece to prawdopodobnie nic z tym nie zrobisz. Na szczęście w Herdy Gerdy jest kilka rodzajów pociesznych istot i tylko niektóre z nich zachowują się w taki sposób. Inne są bardziej posłuszne i np. podążają za wygrywaną na flecie melodią, ułatwiając pracę bohaterowi.
Czym jednak tak w ogóle jest Herdy Gerdy? To osadzona w fantastycznej krainie opowieść o młodym chłopcu, który wyrusza na turniej pasterski, by obudzić swojego ojca z magicznego snu. Po drodze spieszy on z pomocą napotkanym osobom, doskonali swoje umiejętności i zdobywa przedmioty potrzebne do kontrolowania rozmaitych stworzonek. A w praktyce próbuje doprowadzić określoną liczbę dziwnych istotek do ich zagród na danej mapie, unikając przy tym drapieżników i rozmaitych niebezpieczeństw.
Herdy Gerdy jest grą bardzo specyficzną. Tu nie chodzi nawet o sam gatunek, ale o całość produkcji. Oryginalne tutaj są nie tylko założenia, ale też oprawa audiowizualna i historia. Dziwna, animowana stylistyka nie każdemu może się podobać, choć dzięki niej gra nawet dzisiaj ma swój urok. Historia potrafi intrygować, ale też zdumiewać swoją naiwnością. Wreszcie sterowanie potrafi drażnić małą intuicyjnością, a szalejąca kamera doprowadzać do szewskiej pasji, utrudniając czerpanie satysfakcji z pomysłowych wyzwań. Mimo wszystko jednak nawet chętnie przechodzi się kolejne plansze, odkrywając coraz to nowsze pomysły Core Design. Pierwsze wrażenie, jeśli tylko ma się odpowiednie podejście, jest w przypadku Herdy Gerdy naprawdę dobre. Czy jednak po dłuższym ograniu wciąż jest tak przyjemnie? O tym przekonam się wkrótce.
A Wy graliście może w Herdy Gerdy?