Jest. Udało się skompletować równo 100 filmów z 2013 roku. Kilka słów wyjaśnienia:
a) poniższa lista nie powinna być traktowana jako prawda objawiona. Jest to moje i tylko moje zestawienie, z którego wywnioskować można prędzej mój gust, niż obiektywny poziom wymienionych filmów. (O ile coś takiego jak „obiektywny poziom” w ogóle istnieje, bo ja osobiście nie znajduję uniwersalnych wytycznych do sprawiedliwej oceny tak różnorodnych dzieł). Nigdy nie postawię się w roli „znawcy” kina. Ja jestem „fanem” i choć wiedza mi imponuje to wolę być (bon mot alert!) inteligentny niż mądry. Bo czymże jest wiedza, jeśli nie intelektualnym bagażem bez praktycznego zastosowania?
b) pod uwagę brałem daty premier światowych. Nie polskie (stąd brak Django, czy Zero Dark Thrity), ani nie festiwalowe (To the Wonder było pierwszy raz prezentowane w 2012 roku na Festiwalu w Wenecji. Podobnie Mud i The Place Beyond the Pines. Nie dla szerszej widowni, a klasyfikowane na 2012) tylko światowe, oraz najczęściej datę premiery w USA. Uznaję ten klucz zestawiania za najlepszy i najbardziej logiczny. Oskaropodobny.
c) różnica między pozycją 2, a 70 jest oczywista, ale już między 6, a np. 9, czy 10 powinna być traktowana raczej umownie. Dla praktycznego uporządkowania pozycje są ściśle ponumerowane, ale jak można uczciwie wyjaśnić wyższość dramatu sportowego nad ekranizacją komiksu, czy też kinem artystycznym? Albo wyjaśniać przewagę horroru spod 15 nad komedią spod 28?
d) oceniając poszczególne filmy brałem pod uwagę w 90% swoje odczucia, a w 10% zwracałem uwagę na znaczenie filmu i profesjonalne recenzje. Oceniając (w wygodnym i praktycznym uproszczeniu) dany film w filmwebowskiej skali 1-10, nie porównuję go z innymi. Kieruję się tylko bliżej nieokreśloną „frajdą”, „doznaniem” jakie tytuł mi zapewnił. Tak jak piszę wyżej film filmowi nierówny. 7demka 7demce nierówna, a kultura to nie gra o sumie zerowej. Te 10% ma dla zestawienia takie oto znaczenie, że rozumiem różnorodne poziomy i kategorie filmów. I choć umowna, to lista ta jest w pełni świadoma. Ciężkie do zrozumienia, wiem. Ale musiałem sam sobie to wyklaryfikować dlaczego zestawienie intuicyjnie wyszło tak, a nie inaczej.
e) zakres oglądanych przeze mnie filmów to w 98% kino amerykańskie (czyli inaczej: światowe) i brytyjskie. Z małymi wyjątkami, ale nie oglądam filmów polskich, francuskich, włoskich czy azjatyckich. To nie tak, że uważam je za gorsze. Podjąłem decyzję o oglądaniu kina amerykańskiego (plus seriale) i chcąc obejrzeć jak najwięcej, na inne nie mam już po prostu czasu.
1) The Wolf of Wall Street - "Drapieżny, zabawny, fenomenalny". Bezwstydna orgia używek, seksu i chciwości zaserwowana w komediowy i o dziwo wysmakowany sposób. Genialny, oskarowy DiCaprio! Bezbłędna realizacja, rytmiczny soundtrack, inteligentny i przewrotny scenariusz. Scorsese idealnie wyważył wartość artystyczną z atrakcyjnością komercyjną.
2) Gravity - Kosmiczne doświadczenie! Ciekawy, a nieskomplikowany dramat w oszałamiajacej oprawie. Technicznie i realizatorsko majstersztyk! Magia wielkiego ekranu ma się dobrze! Jeśli chodzi o sam odbiór kinowy to był to najlepszy film (najlepsze 3D, efekty specjalne) w roku 2013. Na domowym ekranie Grawitacja traci naprawdę wiele.
3) The Place Beyond the Pines – „chwyta za serce, przytłacza, porusza i nie daje łatwo o sobie zapomnieć”. Mocne kino z prawdziwymi emocjami. Klimat, scenariusz, aktorzy. Perełka.
4) Prisoners - Mocne kino, ciężki klimat, geste emocje, napięcie, rewelacyjni aktorzy, mistrzowska realizacja, rezyseria i zdjęcia. Thriller przez duże T. Kocham takie filmy.
5) Jagten - Dramat z prawdziwego zdarzenia. Świetnie rozpisany i zagrany. Filmów spoza USA i UK na ogół nie oglądam (poza wybranymi pozycjami kina skandynawskiego i francuskiego), ale to jest pozycja obowiązkowa.
6) Rush - Niesamowicie emocjonujący! Na pewno najlepszy dramat sportowy ostatnich lat, a przy okazji jeszcze fantastyczny film ogólnie. Minus za beznadziejne plakaty.
7) Man of Steel - To nie jest idealny super-hero blockbuster, ale lepszego nie znam. Godny restart historii i geneza Supermana.
8) Her - Błyskotliwy, oskarowy i szalenie inteligentny scenariusz. Bezbłędnie zagrane, piękna wizualizacja - ciekawe i poruszające kino artystyczne. Brawo Spike Jonze!
9) 12 Years a Slave - "This story is amazing in no good way". Piękny, jeśli można tak powiedzieć i zniewalajacy dramat. Trudny, ale potrzebny ciągle temat podany w filmowej maestrii.
10) Mud - Inaczej o miłości. Mocne. Prosto, ale celnie. Ten cios mnie trafił i zostawił ślad. Uwielbiam prowincjonalne klimaty Ameryki. Świetny McConaughey i soundtrack.
11) The Wolverine - Świetny klimat. Rozkosznie komiksowe, a mocne i emocjonujące. Marvelowo nietypowy. Osobno jako film absolutna rewelacja. Nie spodziewałem się ze będzie aż tak dobry! Fuckujący Logan i orientalne klimaty Japonii do mnie przemawiają.
12) Captain Phillips - Emocjonujący thriller bez taniego efekciarstwa. Dobry pomysł, sprawny scenariusz, dynamiczna reżyseria i muzyka. Trzyma w napięciu mimo braku psychologicznej głębi. W kategorii historii napisanych przez życie, a później sprawnie przerobionych na oryginalny scenariusz. Których wiele się nie ostało.
13) American Hustle - „O sztuce kłamstwa”. Art of survival. Story that never ends. Nie fabułą, a barwnymi postaciami i relacjami między nimi ten film stoi. Świetna charakteryzacja, co za aktorstwo. + muzyka! (Live and Let Die) Będzie Oskar dla Amy Adams. Dla niej, albo dla jej dekoltów. Szkoda, że na poziomie scenariusza (proporcje pomiędzy wątkiem sensacyjnym, a naciskiem na stosunki międzyludzkie) nie przyłożono takiej uwagi jak w kwestii charakteryzacji. Mimo wszystko, co jedna postać, która pojawia się na ekranie to lepsza. A to Shea Wingham, a to Jack Huston [zabawne, że panowie z BE inwestują w Atlantic City] i perełka w wykonaniu De Niro [iluż on tych włoskich mafiosów w swojej karierze zagrał?]
14) Spring Breakers - Rozumiem dlaczego film tak dzieli. Mi się spodobał. Wczułem się. Wizualnie fajerwerk. Pozycja typu „kochać/nienawidzić”. Za kilkanaście lat od teraz to będzie klasyk.
15) Hobbit: Desolation of Smaug - Gdzie czar Śródziemia odżywa, przygoda wzywa raz jeszcze, a smok nigdy wcześniej nie brzmiał tak dobrze. Nie za świeżość materiału, a za powrót do dobrego!
16) The Great Gatsby - Specyficzna, ale piorunujaca historia o obsesji doskonałości. Wynikającej z miłości. Uczta dla oczu i uszu. Szczególnie dobre za drugim razem! Niesamowity, najlepszy w tym roku soundtrack kinowy!
17) Dallas Buyers Club – Przejmująca historia zagrana w wybitnym stylu. Panowie McConaughey i Leto zgarniaja w pełni zasłużone pochwały. Nie o filmie, a o życiu wypada tu dyskutować.
18) The Hunger Games: Catching Fire - Jako czytelnik: ekranizacja idealna. Jako widz: az za bardzo bo bez zaskoczen i efektu wow. Wyróżniająca się, inteligentna pozycja. Brawo!
19) The Spectacular Now - Młodzi ludzie, alkohol, cudowne tu i teraz i krok w dorosłość. Jak długo można żyć chwilą? Cudownie szczery, pięknie prawdziwy i bezbłędnie zagrany kameralny dramat. Tak bardzo prosty, a realistyczny. Poruszył mnie to zaprezentowane dylematy ciągle są mi bliskie.
20) About Time - Ciepło, naturalnie uroczo o tym aby nauczyć się doceniać upływający czas i niezwykle zwykłe życie. Być szczęśliwym! "-I jak ci się podoba? - Bardziej niż ty.":)
21) Nebraska - "You listen really good... You can all just go fuck yourselves". Subtelnie piękny, delikatnie smutny, boleśnie prawdziwy, co spotęgowane jest czernią i bielą.
22) Iron Man 3 - Efektowne zakończenie trylogii. Świetna akcja, fajny humor, przedni Tony Stark. Za drugim razem zostawia lepsze wrażenie. Słownikowy blockbuster! Ja Mandaryna przełknąłem.
23) The Conjuring - Na faktach?! Zdrowo porypana historia. Najlepszy mainstreamowy horror 2013 roku, a przy okazji jeden z lepszych ostatnich lat. Klasycznie, ale świeżo. Ogladało sie przednio.
24) Pacific Rim - "Wykurwiscie wielkie roboty napierdzielaja sie z wykurwiscie wielkimi potworami". Maly chlopiec we mnie krzyczy KOZACKIE! Tylko (i aż) blockbuster przez duze B
25) Stoker – nastrojowe kino z hipnotyzującą muzyką Clinta Mansella. Drugi najlepszy soundtrack w kinie. Specyficzne.
26) August: Osage County - "Eat the f***n' fish". Znakomicie zagrane apogeum katastrofy rodzinnego zjazdu i gorzka prawda o nas samych. Z krewnymi tylko na zdjęciach. Streep i Julia na +
27) The Lone Survivor - Jednostkowy ułamek wojny. Liczebnik: walczyć. Mianownik: przeżyć. Równanie: ? Realistyczno propagandowy pomnik US Seals. Bić brawo czy pytać po co? Realizacja +
28) Out of the Furnace - Prowincjonalne krajobrazy, które bezkrytycznie uwielbiam, chłód bijący z ekranu, gęsta narracja, bezbarwne życie, nieprzewidywalny los, zimna zemsta. Plus za drugi zwiastun z fantastyczną piosenką!
29) We're The Millers - Zaskakujaco dobra komedia. Rzadki okaz ostatnimi czasy. Nieglupi scenariusz, sporo śmiesznych gagów i masa dobrej zabawy. Najlepsza komedia roku? Millerom dziękuję również za odkrycie dla mnie ZZ Ward!
30) Don Jon - Niegrzecznie uroczy i uroczo niegrzeczny. Dokładnie taki jak rezyser, gwiazda i scenarzysta. Samo życie. Równy gość z tego Gordona-Levitta. Talent i charyzma!
31) 42 - Film godny przedstawionej historii i legendy Jackiego Robinsona. Cudowna realizacja z rewelacyjną grą Forda i Bosemana. Piękna historia, warto ją poznać!
32) Inside Llewyn Davis - Cierpienia młodego Davisa. Specyficzne jak bracia Coen, błyskotliwy scenariusz, znakomite dialogi, czarny humor. Szare jak lata 60, nostalgiczne jak muzyka folk. Bardziej dla krytyków, niż dla widzów plus chwytliwe „Please Mr Kennedy”.
33) Blue Jasmine - Woody w formie, nie tak dobrze jak w Midnight in Paris, ale na plus. Genialna Cate Blanchett i kolejna błyskotliwie ironiczna porcja ludzkich charakterów i związków.
34) The Secret Life of Walter Mitty - Pięknie zrealizowany (zdjęcia, efekty) feel-good-movie z perfekcyjną dawką pozytywnej energii i uroczej nostalgii. Idealny przed kolejnym poniedziałkiem.
35) Saving Mr. Banks - "A spoonful of sugar"? Urocze jak każda animacja Disney'a, a jeszcze niegłupie i głębsze niż się wydaje. Ciekawie skomponowane dwie historie budujące jeden piękny obraz. „"Ratując pana Banksa" to triumf sztuki kinowej, doskonała mieszanka pragmatyzmu i marzycielstwa, życiowych wzlotów i upadków. To kompletna uczta, która zaspokoi głód filmowych przeżyć każdego wrażliwego kinomana.
36) Thor: The Dark World - Marvel, rozrywka, humor, Loki, więcej humoru, świetne tempo, znowu Loki! -płytki ciut, marnie rozłożone akcenty, zły bo zły Malekith. Ale po co narzekać?
37) The Iceman - Michael Shannon w wielkiej roli! Reżyser postawił na bezpieczną, ostrożną wizję. Patrząc na prawdziwą historię Kuklińskiego film mógł być jeszcze lepszy.
38) Behind the Candelabra – pozycja wyjątkowa, bo film był produkcją HBO, która na swoje nieszczęście dostała premierę kinową. Na nieszczęście, bo zalety Soderbergha docenia się lepiej na małym ekranie. Ogólnie smaczne, nie jako studium przypadku Liberace, ale jako świetnie zrealizowana gay love story oczami kochanka artysty. Genialni Michael Douglasa jako Liberace i Matt Damon aka. boy-toy.
39) Only God Forgives - Specyficzne kino. Przednio wystylizowany wizulanie, ale (o dziwo) ugrzeczniony. Fabularnie prosty, a bełkotliwy. Nie tak mocny jak Drive, ale ogląda się hipnotyzująco. Tak czy siak trzeba zobaczyć. Coś więcej. Trudniej.
40) 2 Guns - Kino akcji w starym dobrym stylu lat 80/90. Komiksowa historia, cięte dialogi, humor, śliczna Paula Patton i magicznie charyzmatyczni Danzel i Mark. W to mi graj!
41) Star Trek Into Darkness - Świetny blockbuster i rozrywka. Więcej tu akcji niż Sci-Fi i bez głębi ale przedni Cumberbatch, fajna historia i oszałamiające efekty. Live long and prosper.
42) Gangster Squad - Wizualnie przestylizowane, ale klimatyczne. Lekkie w odbiorze co jest i wadą i plusem. Przyjemna rozrywka, w klimatach (CGI)noire. Mam niezdrowy sentyment do tego klimatu.
43) The World's End - Brytyjska komedia to dobra komedia a jeszcze lepszy film. Rozkosznie zabawne, widowiskowe i na dodatek inteligentne zwieńczenie trojkolorowej trylogii lodów Cornetto! Takich scen bijatyk to ja sobie życzę więcej.
44) This is the End - Niby na granicy dobrego smaku, a wciąga i bawi. Ogląda się fajnie. Banan na ustach i rechotanie. W stylu Rogena i Franco. Sceny z Franco nawiązującym do swoich poprzednich filmów genialne.
45) Mandela: Long Walk to Freedom - "People learn to hate. They can be tought to love. For love comes more naturally to the human heart."
46) Escape Plan - Arni, Sly i odświeżający powiew... starości. Kręcone dzisiaj, a jakby sprzed 30 lat. Z wszystkimi grzechami i całą kozackością starego, dobrego kina akcji. Yeah VHS!
47) The Kings of Summer - Uroczo dziwaczna historia o dorastaniu. Ciekawie rozpisana i zrealizowana. Między wolnością a dorosłością. Nie taka lekka komedia.
48) The Lone Ranger - Chaotyczny miszmasz motywow ubrany w przygodowy western. Ogromny rozmach. Nie tak dobre jak moglo byc, nie tak zle jak sie slyszy. W tym szaleństwie jest metoda.
49) Pain & Gain - 3 idiotów porywa 1 idiotę, w filmie pełnym idiotycznych akcji. Teledyskowo przerysowana dobra zabawa. Świetna realizacja i plus dla The Rock'a. Na faktach !?
50) The Family - Jak by to powiedział bohater De Niro: "Fuuuuuck!". Przednia komedia z fajną fabułą. Czarny humor, śliczna obsada. Co z tego, że Besson kręcił lepsze filmy?
51) The Way Way Back - Lekka a nieglupia, schematyczna a prawdziwa, irytująca a zabawna komediodrama obyczajowa. Taka ciepła wakacyjna pozycja o dorastaniu raz jeszcze. Fajne kino.
52) Mama – dobrych horrorów nigdy za wiele. A ten jest właśnie dobry.
53) Lovelace - Bez kontrowersji, a z pazurem. Świetne odwzorowanie lat 70, miażdzący soundtrack i ten Gyp Rosetti. Przejmująca historia naiwnej, zmanipulowanej Lindy.
54) All is Lost - Dramat z tanimi efektami, ale bez taniego efekciarstwa. Bezcenne emocje i Robert Redford na wagę złota. Cenny eksperyment. O walce w ciszy na przekór nadziei.
55) The Frozen Ground - Całkiem wciągający thriller oparty na koszmarnych faktach. Mroźne klimaty Alaski, film wierny prawdziwej historii, chaotyczna akcja. Dobry, bez efekciarstwa. Zwiastun zwyżkującej formy aktorskiej Nicolasa Cage’a której szczyt zdaje się przyszedł niedawno w „Joe”.
56) Elysium - Cudownie zrealizowana, pomyslowa, ale komiksowo umowna, plaska i boleśnie uproszczona historia. 10 za efektowną wizualizację, 2 za jednowymiarowy scenariusz.
57) The Heat - Zaskakujaco dobry buddy cop movie w wersji żeńskiej. Lekka zabawa I sporo śmiesznych gagów. Niby towar odgrzewany a całkiem goracy. Plus za soundtrack.
58) jOBS - Hollywoodzki zarys człowieka, którego pomimo wszystkich wad trzeba nazwać WIELKIM. Film niezły, dobry na początek biogriafii Jobsa. Dobry Kutcher.
59) Parkland - Bez wyważania otwartych drzwi, kameralny dramat o tragedii ludzi najbliżej związanych z zamachem na JFK. Ludzka perspektywa Dallas '63 w dobrym stonowanym stylu.
60) Empire State - Najlepsze historie pisze życie. Ciekawa fabuła w wykonaniu niepozbawionym błędów, ale całość ogląda się bardzo przyjemnie. Ach te lata 80. Fajna Ameryka.
61) At Any Price - Kameralny, gorzki i nieoczywisty dramat obyczajowy w klimatach prowincjonalnej Ameryki. Lubię takie.
62) A Single Shot - Dobry bo prowincjonalne krajobrazy Ameryki, które tak lubię, bo ciekawa i przygnębiająca historia (na podstawie powieści, a jakże) i idealna obsada (Rockwell, Macy, Wright)
63) The Call - Inteligentnie i trzyma w napięciu. Dramat i sensacyjniak o ludziach, o których do tej pory nawet nie pomyślałem. Dobre.
64) All is Bright - Czarny humor w białe święta przeradza się w czarną rozpacz. Kameralny wycinek szarej rzeczywistości bezbarwnego życia. Gorzkie przesłanie bez różowych okularów.
65) The Butler - Historia ciekawsza niż film. Grzeczny i lekki rzut oka na wieloletnie zmagania Afroamerykanów z (tylko) bardzo luźno inspirowanym kamerdynerem w tle.
66) Dead Man Down - Mrocznie i ponuro o zemście. Film nie taki mądry na jaki pozuje, ani nie taki głupi i prosty jak może się wydawać. Dobre, fajne kino.
67) RED 2 - Podobało mi się bardziej niż pierwsza część. Sprawna akcja, sporo dobrego humoru i bogata obsada. Niezobowiązująca rozrywka na całkiem niezłym poziomie.
68) Byzantium - Ponury i nietypowy dramat o wampirach w uniwersalnej historii o wyalienowaniu i samotności. Usypiające, ale nastrojowe. Dobre.
69) I Give it a Year - Simon Baker + "Will you divorce me?"
70) The Angels Share – brytyjskie filmy to inne kino. Specyficznie, ale warto.
71) Trance – plus za oprawę audiowizualną. Sama historia zakręcona, fajna, ale zupełnie nierealna. W kategorii magia kina, bo jako inteligentna rozrywka się nie sprawdza.
72) Now You See Me - Dobra rozrywka, ale mało realistyczna i logiczna. W tę magię ciężko jest uwierzyć.
73) World War Z - Z rozmachem, ale bez serca. Dobre kino akcji z zombie jako dodatkiem. Ogląda się fajnie, ale w pamięci nie zostanie.
74) Frutivale Station - Prawdziwa i tragiczna historia mojego równieśnika, który ginie na granicy różnic rasowych i kulturowych, a także z powodu ludzkiej głupoty. Kameralnie smutne.
75) The Bling Ring - Rzut oka na plastikowe życie nastolatków w LA. Niesamowita historia w średnim filmie. Głośno, teledyskowo, ale tematu dotyka tylko powierzchownie. Inny świat.
76) Oblivion - Na raz jak ulał. Bezbolesny, a nawet przyjemny. Po senasie film szybko odchodzi w ... niepamięć. Super efekty i świetny soundtrack.
77) Ender's Game - Kilka ciekawych i oryginalnych rozwiązań, nacisk na psychologię i dobry OST. Raczej dla wiernych fanów książki. Nie czytałem więc dla mnie mało wciągające.
78) Tiger Eyes - subtelny, delikatny, kameralny dramat z pięknymi widokami.
79) Hangover III - Mało komedii, dużo fajnej widowiskowo nakreconej akcji. Sporo zabawy - na jeden raz. Cała trylogia tak czy siak zostanie zapamiętana.
80) Oz: The Great and Powerful - Bajkowa historia z fajnym humorem. Przydługa i lekko nużąca, ale bezbolesna.
81) The Company You Keep - Prosta historia z ciekawym wydźwiękiem zaserwowana w przegadany sposób. Kino świetnie zrealizowane, ale film jest bardziej dramatem niż sensacją.
82) Broken City – Mark Wahlberg nie gra nigdy w złych filmach. W bardzo dobrych też rzadko.
83) Grudge Match - Rocky vs La Motta w zabawnym i pozytywnie niegłupim starciu. Świetna obsada, zgrabna historia i ciepłe uczucie. "They fight in a square but they call it ring".
84) The Counselor - "Prawda nie ma temperatury." Fantazyjny w formie, z gwiazdozbiorem za i przed kamerą ale w treści jednak mętny i bełkotliwy. Artystyczna zagadka. Mądry? Głupi?
85) Last Vegas - Boleśnie naiwna i oczywista, ale ciepła i momentami zabawna historia pięknej przyjaźni. O starości w gwiazdorskiej obsadzie starych wyjadaczy.
86) The Last Days on Mars – Zombie na Marsie. Zlepek znanych klisz i motywów w całkiem niezłym zaściankowym klimacie. Znośnie bezbolesne.
87) The Colony - Obietnica krzyżówki "Pojutrze" z "Coś" zakończona masakrą z kina klasy B. Ogląda się bezboleśnie. Fajne, ale z dolnych rejonów średniego poziomu.
88) The Fifth Estate - Jeśli chcesz poznać prawdę, musisz poszukać jej sam. Nikt nie powie ci prawdy, powie ci swoją wersję prawdy. Rzemieślniczy film w służbie ważniejszej historii.
89) A Glimpse Inside the Mind of Charles Swan III – ekscentryczny trip w umysł Charliego (Sheena?). Traktować jako eksperymentalne doznanie filmowe.
90) The Incredible Burt Wonderstone – mogło być dużo lepiej, a wyszło tylko bezboleśnie.
91) White House Down – brat bliźniak pozycji niżej. Ten bardziej wyluzowany i zabawowy. Niestety tak samo głupiutki.
92) Olympus has Fallen – co z tego, że Butler pasuje do roli, skoro dzisiaj nie powinno się już wypuszczać filmów z tak beznadziejnymi efektami specjalnymi.
93) Machete Kills - Jeśli Charlie Sheen jest prezydentem to nie mogło wyglądać to inaczej. Kozacka obsada, świetny Bichir i ta Michelle Rodriguez. Machette don't tweet. Szkoda tylko, że tak bardzo w pastisz uciekła historia. I tak ze świadomego kina klasy B, niektóre elementy zeszły gdzieś tam w kino „do D”. Do pierwszej części sporo zabrakło.
94) Carrie - Obdarta z emocji historia nieumiejętnie poskładana z przypadkowych elementów. Nie dorównuje legendzie Stephena Kinga w żadnym stopniu. Zakończenie DVD ciut lepsze.
95) Paranoia – W 120% hollywoodzka produkcja z gwiazdorską obsadą. Plus za zwierzęco atrakcyjną Amber Heard. Oglądało się sprawnie mimo łopatologii. Minus za debilne zakończenie z niezrozumiałą w kontekście filmu puentą.
96) A Good Day to Die Hard – o jedną “Szklaną Pułapkę” za daleko. Ciężko powiedzieć coś dobrego. Ocenzurowano tutaj nawet kultowe hasło: yupi ka yey motherfucker…
97) To The Wonder – jeśli do filmu w całości opartego na grze 2 aktorów wybiera się mimicznie ograniczonych Bena Afflecka i Olgę Kurylenko to sukcesu być nie może. Przyznam jednak szczerze, że to nie mojego typu kino (Terrence Malick?) i mogłem tu coś przegapić.
98) Runner Runner - zwykle to o Benie Afflecku mówiło się drewno. Tutaj drwalem zostali na spółkę reżyser i scenarzysta. Tak siermiężnie ciosanego filmu dawno nie widziałem.
99) The Host – miała być nowa jakość i nowe gwiazdy w kinie. Nic z tego. Poniżej przeciętnej. Pierwowzór literacki dużo ciekawszy.
100) After Earth – bez dwóch zdań najgorszy film jaki widziałem z 2013 roku. Denna fabuła, scenariusz pełen głupotek i jeszcze tak marnie zagrany przez Willa „jeden grymas” Smitha. Nudne i głupkowate kino, a szkoda oryginalnego konceptu, który zakładał bardziej przyziemny survival.
Luźne spostrzeżenia:
- Dlaczego Wolf of Wall Street pierwszy i najlepszy? Więcej o filmie pisałem tutaj: http://blog.hatak.pl/nihilistyczneimpresje/ni-21-wolf-of-wolf-street
- Grawitacja nie uwodzi złożonym scenariuszem, ale jest pięknym manifestem dzisiejszego kina. Po powtórnym seansie naszła mnie taka refleksja, iż film Cuarona stanowi idealną przeciwwagę dla „Artysty”, laureta Oskara z 2012 roku. Film Michela Hazanavicius doceniony został za artystyczny sentyment jaki niósł względem minionej epoki kina. Kina, które nie potrzebowało ani koloru, ani dialogów, żeby przenosić widza do innego świata. Magia ekranu? Oj, tak. Epokę dzisiejszej magii kina reprezentuje z kolei „Grawitacja”. Czar perfekcyjnych efektów specjalnych i technicznej realizacji, który pozwala przeżyć przygodę w zupełnie nowym wymiarze. Dlatego pisałem wyżej, iż „magia wielkiego ekranu ma się dobrze”.
- w 2012 roku Ben Affleck zgarnął Oskara za najlepszy film. W 2013 potwierdza tezę o marnym doborze ról. To the Wonder i Runner Runner to jedne z najsłabszych filmów jakie widziałem. Niechże on już się nie rozstaje z kamerą, bo co wyreżyseruje to zamienia w złoto (Gone Baby Gone, The Town, Argo i liczę gorąca na Live By Night) albo chociaż scenariusze współtworzy (Good Will Hunting). Jaki jest to więc prognostyk dla „Batman vs. Superman”? Oby Ben miał sporo kreatywnej kontroli nad projektem (oznaki ku temu już są) bo nikt go tak dobrze nie prowadzi, jak on sam.
- Chyba każdy ma swoje triggers, czyli przekładając na język preferencji taki typ kina, który najmocniej na nas oddziałuje. Ja osobiście uwielbiam bardziej kameralne, ale mocne kino z gęstą atmosferą i to koniecznie z prowincjonalnymi klimatami USA. Gdzieś między wschodem słońca Nowego Jorku, a zachodem w Los Angeles. Stąd obecność w TOP10 takich tytułów jak The Place Beyond the Pines, Mud, czy Prisoners.
- Poza wyżej wspomnianym kinem lubię też szczególnie ekranizacje komiksów. Yup, nerd. Cieszę się nimi bezkrytycznie po fanowsku.
- Zack Efron (At Any Price, Parkland, a rok wcześniej choćby The Paperboy) to całkiem niezły aktorzyna. Z roli Troya w HSM uciekł lepiej niż Pattinson od Edwarda. Szkoda, że w 2014 wróci do swojego sprawdzonego emploi głupkowatych komedii (That Awkward Moment, Neighbors).
- Tytuł Króla Widowiska przypada jednogłośnie Leonardo DiCaprio. W przeciągu kilku miesięcy pojawił się w głównych rolach w „The Great Gatsby” i „The Wolf of Wall Street”. Never ending party!
- Ciągle bliskie jest też mi kino o dorastaniu. W tym roku szczególnie dobre było The Spectacular Now, ale poruszyły mnie również Kings of the Summer i The Way Way Back.
- Od White House Down w dół mam zarzuty do filmów. Wszystkie pozycje wyżej generalnie mi się podobały.