Recenzja siekiery Fiskars X15 - myrmekochoria - 1 kwietnia 2015

Recenzja siekiery Fiskars X15

Zazwyczaj nie piszę tekstów na Prima Aprilis, ale można zrobić wyjątek ten jeden raz. Nie spodziewajcie się jednak zabawnego solilokwium czy naśmiewania się z branży gier wideo. Może warto dla odmiany napisać o czymś innym niż gry. Pewnie wielu ludzi mi nie uwierzy (bo pisze to w ten „szczególny dzień”), ale ciupię (rąbie) całkiem spore ilości drzewa rok w rok. Moja przygoda z ciupaniem sięga zamierzchłych czasów piątej klasy podstawowej, gdy to po raz pierwszy sam skończyłem przetwarzać drewno w kurhan szczyp. Nigdy nie byłem zwolennikiem przemysłowych narzędzi i można powiedzieć, że byłem przed czasem hipsterów – hipsterem siekier, choć ciężko to tak nazwać w tamtejszych warunkach. Zazwyczaj kupowałem swoje wymarzone narzędzie na cotygodniowym rolniczym targu (poniedziałek) w okolicach drobnego miasteczka w Małopolsce. Na małych targach zawsze można nabyć wiele ciekawych rzeczy: metr siewnej pszenicy, parę cycoków (małych świń), stare i niespotykane przedmioty, które przez dziesiątki lat zalegały w murszejących domach wysoko w górach, póki ich właściciele nie odeszli w niebyt. Miedziany otwieracz do butelek w kształcie tolteckiej głowy, ozdobne srebrne lufki, które należały do nauczycieli tajnego nauczania z okresu II Wojny Światowej. Resory od Stara leżały zreinkarnowane na brudnym kocu w postaci ostrzy siekier. Duże, małe, finezyjne, pokryte lekką warstwą rdzy i szorstkim zdobnictwem. Kowal nie miał małego palca, a za jego plecami wisiał stereotypowy obraz świętej rodziny otoczony surową biżuterią powieszoną na gwoździach. Targ nieco uległ przemianie przez lata. Obecnie można zastać na nim trochę więcej tandety i mniej rękodzieła, choć wciąż można tam znaleźć ciekawe eksponaty. Po tym przydługawym wstępie możemy przejść do sedna tekstu. Jeżeli nie jest on zabawny, to polecam czytanie go głosem klocucha12, to może trochę pomóc.

Siekierę Fiskars X15 kupiłem dopiero rok temu za 120 złotych i dostałem do tego ostrzałkę gratis. Trzeba przyznać, że to narzędzie jest całkiem dobre. W pewnym sensie ta siekiera jest odpowiedzią nauki i fizyki na problem rąbania drzewa. Firma Fiskars obiecuje w reklamie 25% więcej tzw. „Clean swipes”, co oznacza czyste przejście przez „klocek” drzewa bez oporu (nawet jedną ręką). Nie potrafię Wam powiedzieć czy to faktycznie jest 25%, ale zauważyłem zdecydowanie więcej czystych uderzeń, co bardzo pomaga, bo nie musicie się schylać, a jedynie sięgnąć po następną ofiarę ku czci Ognistego Boga. Stylisko ( i nie chodzi mi o miejsca gdzie spotyka się śmietanka odzieżowo-intelektualna – GET IT?!) jest wykonane z jakiegoś magicznego materiału, który praktycznie jest niezniszczalny i jednocześnie lekki (1,5 kg całość „konstrukcji”), więc to może mithril, ale prawda leży bliżej włókien węglowych prawdopodobnie. Trzeba przyznać, że w akcji siekiera spisuje się fenomenalnie – projektanci (inżynierowie) czerpali wiadrami z prehistorycznej tradycji jeżeli idzie o kształt i kąty i uzupełnili to współczesną technologią. Na jakim drzewie testowałem siekierę: wierzba, olcha, grab, buk, głóg, świerk, osika, stara jabłoń, jesion. Jak ktoś zna się na drzewie, to widzi, że przekrój całkiem spory od miękkiego (olcha, wierzba, świerk), po twarde (grab, głóg, jabłoń). Miękkie drzewo nie stanowi najmniejszego problemu do twardego trzeba odrobinę się przyłożyć i nie zaobserwujecie tam zbyt wiele „clean swipe”, co jest zrozumiałe, zwłaszcza przy starym, zeschłym drewnie.

Siekiera jest prawie idealna i nie mogę o niej złego słowa powiedzieć. Jak na swój mały ciężar i rozmiar, to ta siekiera naprawdę potrafi przyłożyć sporą dawkę energii kinetycznej. Oczywiście są małe detale, które mogą wyjadaczy uwierać. Jeżeli ktoś pracował przy drzewie iglastym, to wie jak bardzo żywica przeszkadza w pracy – nieważne czy używacie rękawiczek czy nie. Szkoda, że stylisko nie jest pokryte żadną powłoką, która by to negowała, bo drewniane rączki lepiej sobie radzą w tych warunkach, a może dojść do kilku niebezpiecznych sytuacji, gdy żywica przemienia się w klej praktycznie. Ostrze siekiery jest „zamontowane” w „kontrowersyjny” sposób, bo jeżeli odpadnie, to praktycznie nie da go się założyć własnymi siłami. Nie bójcie się jednak o to, bo ja po roku całkiem mocnego użytkowania nie czuję żadnych luzów „na głowie”. Siekiera nie nadaję się do łupania drzewa i nawet ostrzega nas przed tym producent na plastikowym opakowaniu. Narzędzia nie należy wbijać w duże klocki i uderzać młotem, bo może prowadzić to do uszkodzenia konstrukcji. Przy okazji sprawa ma się podobnie jeżeli idzie o uderzaniem o masywne kliny, bo obuch nie jest imponujących rozmiarów. Stal jest bardzo wytrzymała jeżeli idzie o drzewo, ale jeżeli natraficie na sytuację (jak ja), że siekiera Wam się zaklinuje (drzewo ściska), to trzeba zrobić to ostrożnie klinami. Co zrobiłem, ale stal X15 w delikatnym kontakcie z klinem gięła się jak masło i trzeba było użyć pilnika i ostrzałki na powstałe niedoskonałości. Oczywiście, Fiskars ma linie siekier do łupania drzewa, które są zdecydowanie większe i pozbawione finezji, a w rzeczywistością są klinami na stylisku.

Cóż, to prawdopodobnie był wpis, którego większość (w tym ja) się nie spodziewała. Jeżeli myśleliście o kupnie siekiery od Fiskars i odkładaliście to na później, to nie wahajcie się ani chwili dłużej. Narzędzie warte jest swojej ceny i będzie Wam służyć długo, a wszystkie peany śpiewane na cześć Fiskars są chyba zasłużone. Jeżeli czujecie niedosyt to odsyłam w ten dzień do Venture Bros. Nie wyrządzajcie sobie tej krzywdy i poznajcie bliżej tą kreskówkę.

myrmekochoria
1 kwietnia 2015 - 13:30