Recenzja gry Darkest Dungeon - myrmekochoria - 29 stycznia 2016

Recenzja gry Darkest Dungeon

myrmekochoria ocenia: Darkest Dungeon
95

“There is a great horror beneath the manor, a crawling chaos that must be destroyed”

Na przestrzeni ostatnich lat istnieje pewna tendencja w grach – zaniża się poziom trudności. W erze NES gry nie wybaczały „potknięć”, a na dodatek były usłane błędami, które potrafiły irytować – dodajcie do tego brak zapisu gry i frustracja gotowała się wewnątrz. Nie będę już nawet wspominał o grach bez interfejsu graficznego. Być może obniżanie poziomu trudności było naturalnym procesem, który musiał się pojawić wraz z zwiększającą się popularnością gier komputerowych. Dodajmy do tego wyrafinowanie producentów (coraz mniej irytujących błędów, choć nie w 2015 roku Batman, Just Cause 3 i wiele innych), „filmowość”, której towarzyszą QTE i wychodząca z nich powtarzalność. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Darkest Dungeon, to całkiem trudne, ale i odświeżające doświadczenie.

“The walls close in – the shadows whispers of conspiracy”

Fabularnie produkcja Red Hook Studios nie prezentuje nic oryginalnego. Musimy oczyścić podziemia z plugawych pomiotów starożytnego zła, ale sztampowość kończy się na tym. Darkest Dungeon, to roguelike utrzymany w klimacie dark fantasy z walką podzieloną na tury. Darkest Dungeon bardzo przypomina mi Majesty, ale w trochę mniejszej skali i kilkoma zasadniczymi różnicami. Mamy swoją osadę, którą wraz z czasem ulega rozbudowie. Rekrutujemy bohaterów i wysyłamy ich w czeluść podziemi, aby zdobyli doświadczenie, skarby i artefakty bez których ciężko prowadzić działalność profesjonalnego czyściciela przeklętych tuneli. Możemy kontrolować naszych herosów (w odróżnieniu od Majesty), choć jest wiele aspektów ich rozwoju poza naszą kontrolą (możemy je usunąć za opłatą) – choroby, negatywne cech charakteru (quirks) czy kluczowe przekonanie wobec rzeczywistość (egoizm, strach, ale też heroizm czy poświęcenie itd.), gdy stres osiągnie maksymalny poziom. Trzeba ekipie z Red Hook Studios przyznać, że system rozwoju postaci jest wciągający, poniekąd innowacyjny i wspaniale współgra z mechaniką gry. Przyjrzyjmy się może herosom? Mamy 14 klas postaci z różnymi umiejętnościami i zdolnościami. Wojownicy, miotacze, uzdrowiciele, magicy – te klasy nie są stereotypowe można powiedzieć, że bohaterowie często są hybrydami różnych stylów walki czy grania, które mogą być zależne od rozwiniętych umiejętności albo od artefaktów, jakie macie na wyposażeniu.

„How quickly the tide turns”

Zupełnie oddzielny akapit należy się tej grze jeżeli idzie o poziom trudności i sztukę przetrwania. Gra jest trudna – zwłaszcza na początku, gdy nie macie żadnych artefaktów, rozwiniętych budynków czy odpowiedniej ilości złociszy. Bardzo często będziecie liczyć każdy grosz i zastanawiać się co kupić na ekspedycje – z wielu rzeczy będziecie musieli zrezygnować na przykład z pochodni, ale to oznacza brodzenie w mroku i większą szansę na zaskoczenie przez potwory.  Po zebraniu ekipy (4 osoby) i wybraniu lokacji musimy uzupełnić zapasy. Żywność, pochodnie, leki, klucze, święcona woda, łopaty, ale nawet dokładne przygotowanie może nie pomóc w walce ze stworami ciemności. Dochodzą do tego pułapki, tajemnicze księgi, które mogą wytrącić Waszych herosów z mentalnej równowagi. Cytat odzwierciedla naturę tej gry. Może Wam się wydawać, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Odpocznę w następnej sali, walka idzie po mojej myśli, ale krytyk przeciwnika, słabe uleczenie z Waszej strony bądź pudło może zniweczyć wszystko. Śmierć jest na porządku dziennym w Darkest Dungeon i trzeba się do niej przyzwyczaić. Nie raz będziecie musieli pożegnać się z bohaterem wobec którego żywiliście nadzieje na wielki rozwój. Ja gram z „kontrowersyjnymi” opcjami, które czynią grę jeszcze bardziej wymagającą – zostają ciała i bohaterowie mogą zginąć przez atak serca ze stresu, ale można te opcje wyłączyć. Podzielę się moją historią. Ostatnio straciłem 4 bohaterów na najwyższym poziomie (6) oraz kilka artefaktów, gdy próbowałem dostać się do niedawno odblokowanej lokacji. Trochę smutek, ale także głębsza refleksja nad rzeczywistością, która zafunduje nam Captain Obvious. Chcecie mi powiedzieć, że wszystko to, co mnie otacza kiedyś się skończy? Skumulowana wiedza, majątek, status społeczny, ludzie, którzy nadali mi kierunek, miłość, to nic nie pomaga wobec Wielkiego Boga Rozkładu, który pożera wszystko wraz z upływem czasu i może dosięgnąć nas w każdym momencie? Tak, a teraz wracaj tworzyć nową drużynę od podstaw śmiertelniku i na patrol do podziemi! Okej… .

“Another soul battered and broken, cast aside like a spent torch”

Lokacje wyglądają świetnie – jest nastrojowo i mrocznie. Stosy zwłok, gotyckie łuki, katakumby, biologiczna maź pokrywająca podłoże, zdeformowana roślinność. Styl graficzny Darkest Dungeon jest bardzo oryginalny i posiada dystynktywne cechy, o których sami się pewnie przekonacie. Poziom oświetlenia nieustannie się zmienia wraz z upływem żywotności pochodni. Mamy pięć regionów (Ruiny, Norowisko, Knieja, Zatoka, Najmroczniejszy Loch). Ruiny to wariacja na temat nieumarłych i podziemnych krypt ze starych opactw. Norowisko jest siedzibą groteskowych świń, które nagle odkryły prymitywną inteligencje w sobie. Knieja uległą mrocznej energii i jest teraz parodią natury, gdzie spaczenie dosięgnęło każdego aspektu. Zatoka ma w sobie lovecraftowski (jak cała gra zresztą) posmak uzupełniony morskim krajobrazem i żeglarską symboliką. Potwory są całkiem oryginale i obrzydliwe – Kolekcjoner czy zmiennokształtny boss przypominający stwora z The Thing Carpentera. Styl graficzny wspaniale komponuje się z atmosferą jednocześnie ją pogłębiając. Portrety bohaterów przywodzą na myśl serie Disciples, co jest całkiem sporym komplementem. Ścieżka dźwiękowa jest klimatyczna, niepokojąca i czasem przypomina pierwsze Diablo. Złowieszcze inkantacje, szepty, skrzypiące drzwi, metal uderzający ciało, dźwięk cięciwy wypuszczającej bełt, zaklęcia – nie można złego słowa powiedzieć o ścieżce dźwiękowej, ale nawet jak Wam nie przypadnie do gustu, to można wyciszyć grę i ustawić cokolwiek do grania. Trzeba też pochwalić narratora za jego głos oraz ekipę z Red Hook Studios za bardzo dobre „kwestie pisane” (i garść solidnych cytatów), które czasem przyjmują staroangielski wydźwięk.

“There can be no hope in this hell… no hope at all”

Wady tej gry? Jeżeli nie będzie irytować Was pozorna powtarzalność poziomów, to chyba Darkest Dungeon nie ma wad. Wypada jednak powiedzieć, że gra jest trudna i można się do niej zniechęcić, zwłaszcza na początku przygody. Twórcy mogliby dołożyć opcje pomijania (przyśpieszenia) animacji walki czasem, tak jak bywało to w Disciples II – oszczędziłoby to trochę czasu, zwłaszcza podczas nieważnych walk, ale „autowalka” raczej odpada.

“Another life wasted in the pursuit of glory and gold”

Darkest Dungeon to pozytywne zaskoczenie. Łezka się w oku kręci, gdy pomyślimy, że gra praktycznie została stworzona dzięki zbiórce na Kickstarterze. Do zwykłych ludzi w pewnym sensie przybyła rewolucja, o której nikt nic nie mówi. Być może po raz pierwszy w historii na taką skalę „zwykli ludzie” mogą decydować na co idą ich pieniądze, i to może odmienić rzeczywistość, gdy ludzie zdadzą sobie sprawę z liczby potencjalnych darczyńców. Nie mówimy tutaj tylko o grach; działalność charytatywna, szalone wynalazki, głupawe gadżety. Potencjał jest nieograniczony. Panowie z Red Hook Studios nieustannie naprawiają błędy albo wypuszczają nowe aktualizację i słuchają uwag graczy. Czego w żadnym wypadku nie można powiedzieć o takich firmach jak WB i ich fiasku z nowym Batmanem – mija 7 miesiąc a gra dalej przypomina pokaz slajdów. Przeto zejdźcie ze mną do podziemi i pamiętajcie: Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie.

"A man in a robe, claiming communion with the divine… madness"

myrmekochoria
29 stycznia 2016 - 11:18