Recenzje gier #1 - Konkurencja wśród gier hack'n'slash czyli Path of Exile - GeneticsD - 9 czerwca 2015

Recenzje gier #1 - Konkurencja wśród gier hack'n'slash, czyli Path of Exile

Model finansowy free-to-play przeżywa swoisty renesans w branży gier. Nadeszła więc pora na hack'n'slash prosto z Nowej Zelandii. Path of Exile, bo właśnie o tej grze mowa, miała stanowić konkurencję Diablo 3 oraz Torchlight 2. Czy tak właśnie się stało?

Path of Exile to RPG akcji stworzone przez Grinding Gear Games, w którym wcielamy się w jednego z banitów, zesłanego na kontynent śmierci - Wraeclast. Nie ma tutaj póki co żadnego celu rozgrywki, ale w obliczu zagłady i zniszczenia za każdym rogiem zaczynamy się zastanawiać, czy głównym założeniem nie jest po prostu przetrwanie. Jako zwykły banita mamy do czynienia z potworami wszelakiego rodzaju lub zwierzętami, upiorami, szkieletami i wieloma różnymi postaciami tego typu. Nie jest to przyjazne miejsce, a raczej ciemne, przytłaczające, a na karku ciągle czujemy zimny oddech śmierci.

Ta ponura gra wprowadza fabułę, w której oczywiście w końcu musimy walczyć z jakimś złem absolutnym, jednakże jest ona na tyle mało znacząca, że chwilami zdaje się być nieobecna. Jedynym plusem tych misji są kolejne podróże, dzięki którym zagłębiamy się coraz dalej w kontynent. Nie jest to wielka historia, ale nie zapominajmy, że hack'n'slash'e nigdy nie imponowały złożonym scenariuszem, bo nie takie ich założenie. Tutaj liczy się jedynie sieczka. Każdy kolejny wróg może stać się wyzwaniem, ale kiedy tych oponentów jest pięciu, dziesięciu, piętnastu robi się coraz ciekawiej, a mózg zaczyna się przegrzewać od możliwych taktyk, które możemy obrać. Szczególnie jeżeli chodzi o jedną z nich, czyli bezmyślne tłuczenie po głowach czym tylko się da.

W grze mamy do czynienia także z misjami pobocznymi. Bardzo często pojedyncze, krótkie historie są zdecydowanie ciekawsze i bardziej klimatyczne niż główny wątek. Nie wiem, czy powinienem się tutaj załamywać, czy cieszyć, ale w każdym razie tak jest i nic tego nie zmieni. Wydaje mi się, że głównym zamysłem twórców było właśnie masowe zabijanie potworów, a szczątkowa fabuła to tylko wypełnienie pewnej luki.

Wrogowie w Path of Exile to istny dramat. Dramat, gdyż modele postaci są tak paskudne, że aż chce się je zabić. Nasi bohaterowie również nie grzeszą urodą. To wszystko składa się jednak w większą, konkretną całość. Oto zostaje nam przedstawiony odrażający, cuchnący świat, w którym popełnianie kolejnych morderstw jest na porządku dziennym i nikt nie wnosi o to sprzeciwu. Jeżeli ktoś lubi mroczne klimaty, gra jest w prost wyśmienita dla niego. Szkoda tylko, że nie możemy wybrać za co nasza przeurocza postać została zesłana do tego świata. Dużo lepiej by było, gdybym wiedział, czy kieruję złodziejem, mordercą, królobójcą, a może kompilacją tego wszystkiego. W każdym razie możemy się tylko domyślać, co nawywijała w przeszłości nasza postać i jeżeli ktoś tam jest niewinny to na pewno nie ona.

W Wraeclast wszystko przypomina nam o śmierci i zniszczeniu. Samo otoczenie to istne ciągłe pole bitwy. Tam leżą trupy, tam zepsuty oręż, a z kolei tam jakieś zbutwiałe drzewo zaczyna powoli wchodzić w glebę. Założę się, że nikt z nas nie chciałby się tam znaleźć. No, ale cóż. Jak dają za darmo, to czemu by chociaż nie spróbować?

Twórcy Path of Exile postarali się, jeżeli chodzi o klasy postaci. Wydaje mi się, że faktycznie trudno było doprowadzić do tak wszechobecnej bezpłciowości. Tutaj mag może walczyć toporem, a krzyżowiec rzucać fireball'ami. A co do klas postaci to jest ich kilka. Mianowicie są to: maruder, łowca, cień, templariusz, wiedźma. Po przejściu gry na każdym poziomie trudności odblokowuje się nam kolejna postać, potomkini rodu szlacheckiego. Cóż, pierwszorzędne towarzystwo.

Jak wspomniałem wcześniej, naszych bohaterów cechuje bezpłciowość. Dlaczego? Może chociażby dlatego, że drzewko umiejętności pasywnych jest tak rozległe, że otwierając je nawet za setnym razem możemy się zgubić. Najgorszy jest jednak ten pierwszy raz, kiedy nie wiemy w co tak naprawdę ręce włożyć. Zarzucając Was suchymi statystykami, powiem, iż całe drzewko składa się z ponad tysiąca pozycji, a my do dyspozycji mamy jedynie sto poziomów, czyli sto różnych atrybutów. Kim tak naprawdę stanie się nasz bohater? O tym decydujemy tylko my, ale pamiętajcie, żeby przemyśleć co najmniej dwa razy każdą decyzję, gdyż po zaakceptowaniu odpowiedniej modyfikacji, słono zapłacimy chcąc ją zmienić na inną. Moim zdaniem nie da się sensownie rozegrać dobierania atrybutów w ciągu jednego przejścia gry. Pierwsze podejście jest praktycznie spacerkiem po omacku. Dopiero po przegraniu sporej ilości godzin jesteśmy w stanie wykreować postać, której atrybuty będą dobrze się zgrywały.

Nie mogło zabraknąć umiejętności aktywnych, czyli tych przypisywanych pod odpowiednie klawisze klawiatury. Uzyskujemy je dzięki znajdowanym gemom, które następnie umieszczamy w gniazdach rynsztunku. Umiejscowienie klejnotu w danym slocie ma znaczenie strategiczne dopiero, gdy staniemy się weteranami gry.

Ciekawą zagrywką ze strony twórców jest całkowite wykluczenie złota z gry. Po prostu go nie ma. Nie szukajcie, bo nie znajdziecie. W grze istnieje jedynie barter, czyli handel opierający się na wymianie: towar za towar. W pewnym sensie jest to przemyślane. Po co wygnańcom złoto? Przyda się raczej zardzewiały miecz, którym faktycznie możemy komuś (lub czemuś) wyrządzić krzywdę.

Jednym z najbardziej udanych aspektów gry jest zdecydowanie system sieciowy, który w żaden sposób nie wymusza na graczu przynależności do społeczności z Wraeclast, dlatego jeżeli wolimy grać „na singlu”, z dala od innych, to Path of Exile znalazło rozwiązanie. Świat gry jest instancjonowany, co oznacza, że jedynie w głównej bazie wypadowej znajdujemy innych graczy, a właściwie tylko widzimy ich, kiedy prowadzą handel lub zabierają kolejne misje. Poza głównym miastem danego aktu jesteśmy sami. Oczywiście jak przystało na grę sieciową to możliwe jest łączenie się z innymi graczami w drużyny i przeżywanie przygód wspólnie, jednakże wiąże się to z przypadłością, która nie do końca została przemyślana. Mianowicie, kiedy zabijamy stwory, a z nich wypadają różne przedmioty, nie ma logiki, kto dostanie dany przedmiot, każdy bohater może zebrać, dlatego jeżeli nie posiadacie grupy zgranych znajomych, nie liczcie na to, że ktoś pozostawi Wam jakiś przedmiot. Jak to w życiu. Wyścig szczurów trwa! A kto wie, jeden z członków drużyny może właśnie ginąć.

A co się tyczy przedmiotów to mamy podział na kilka klas, dzielące się ze względu na rzadkość występowania i tak mamy do dyspozycji, od najpopularniejszych, przedmioty białe, niebieskie, żółte i pomarańczowe. Jest to na tyle przydatne, że możemy ocenić od razu, czy przedmiot mógłby okazać się przydatny.

Warto nadmienić, iż Path of Exile jest faktycznie grą darmową od początku do końca. Nie ma tutaj ukrytych lokacji, które możemy odsłonić płacąc, bądź przedmiotów unikatowych do kupienia. Mikropłatności występujące w grze dotyczą jedynie kosmetyki modelów postaci, zmiany animacji czarów (nie ich siły). Istnieje możliwość zakupienia zwierzęcia, które może okazać się pomocne. Tak zatem dzieło Grinding Gear Games można przejść ile razy się chce i nie zapłacić ani złotówki. Czego chcieć więcej?

Reasumując, Path of Exile to świetne, DARMOWE RPG akcji z ponurym klimatem. Masowość dokonywanych mordów jest porażająca przez co jedni mogą odpocząć, a inni obsesyjnie wbijać kolejne level'e, a następnie przechodzić grę od początku. Według niektórych jest zdecydowanie lepsza niż Diablo 3, czy Torchlight 2. Proponuję Wam jednak skorzystać z okazji i przetestować na własnej skórze rozgrywkę, bo przecież to nic nie kosztuje, prawda?  

GeneticsD
9 czerwca 2015 - 16:25