O czym za naszymi plecami dyskutują zwierzęta? Bo przecież żyjąc z nami, muszą się ze sobą komunikować. Z pewnością robią to w niezrozumiały dla nas sposób, ale gdyby jakimś cudem można było rozszyfrować psie szczekanie i kocie miauczenie? Czy komentują sytuację „w domu”? Czy narzekają na posiłki? A może rozprawiają o swoich uczuciach? Colette, znana ze swojej wrażliwości, wielbiąca naturę, zwierzęta i swojską francuską wieś, napisała przeszło sto lat temu Dialogi zwierząt, gdzie w 12 scenach zawarła inspirujące rozmowy Kiki – kota rasy kaukaskiej z Tobym – buldożkiem francuskim.
Kiki jest zdystansowany wobec świata. Nie lubi zgiełku i zamieszania, za to uwielbia być panem sytuacji. Postępuje tak, by wszystkim wydawało się, że to on rozdaje karty. Kot oczywiście jest wrażliwy – przed burzą miewa migreny, zaś jego żołądek jest niezwykle delikatny. Wydaje się, że najbardziej kocha Jego, który jest wobec niego pobłażliwy i wybacza drobne przewinienia. Obaj świetnie czują się w swoim towarzystwie. Kiedy On pracuje, Kiki przychodzi, by być jego natchnieniem. Toby z kolei nie zna umiaru. Łapczywie pochłania posiłki, później ubolewając nad tym, że się przejadł. Często nie rozumie postępowania kota i zadaje mu setki pytań. Buldożek bezgranicznie kocha Ją. Oddałby w Jej ręce swoje życie bez chwili wahania. Toby żyje dla Niej, Ona jest jego bezpieczną przystanią. Kot i pies próbują poznać siebie, ale również zasady panujące w ludzkim życiu.
Moją ulubioną historią spośród tych dwunastu jest ta o spóźnionej kolacji. Posiłek się spóźnia, a to niewybaczalne! Zwłaszcza, że zwierzaki są przyzwyczajone do takich frykasów jak pieczony kurczak. On pracuje, Ona zbiera mirabelki okraszone wieczorną rosą. Kot i pies debatują, czy ich zajęcia naprawdę są tak istotne. Historia kończy się wielką psotą, w efekcie której obaj lądują pod fotelem i zanoszą się śmiechem jak małe dzieci. A później jeden prześciga drugiego w czołganiu się i proszeniu o wybaczenie.
Poza egzystencjalnymi kwestiami, w rozmowach zwierząt królują ploteczki salonowe. Bo tak naprawdę książka Colette jest o zwierzętach w niewielkim stopniu. Oczywiście, autorka wykazuje się świetnym zmysłem obserwacji i np. opis tego, co się dzieje z kotem, zanim zwymiotuje uważam za pierwszorzędny. Jednak antropomorfizacja ma służyć uwypukleniu naszych ludzkich cech, z których czasem może wolelibyśmy nie zdawać sobie sprawy. Zwierzęta towarzyszom kryzysom między Nim a Nią. Zatem i relacje damsko-męskie zostaną wzięte pod lupę.
Colette jak zwykle przemyca mnóstwo wątków autobiograficznych. Jeśli zna się biografię pisarki, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Ona to Colette, On to nikt inny, jak jej były mąż pan Willy. W lekturze znajdziemy również nawiązanie do kwestii praw autorskich do cyklu o Klaudynie (tę kwestię poruszałam przy okazji artykułu o Colette).
Dialogi zwierząt to lektura na dwa wieczory. Rozmówki psio-kocie czyta się niezwykle szybko. Czuć, że tekst ten powstał niemal wiek temu, mimo tego odnajdziemy tutaj kilka uniwersalnych prawd oraz niezłą dawkę humoru, od której Colette nie stroniła.
PS Zupełnie przypadkiem niedawno pojawił się zwiastun animacji pt. The Secret Life of Pets, która poniekąd zahacza tematyką o tę, którą porusza książka, a przy okazji jest niezwykle zabawny, więc przy okazji polecam :)