Zaginieni Jeźdźcy – o anulowanej grze The Four Horsemen of Apocalypse - Brucevsky - 6 sierpnia 2015

Zaginieni Jeźdźcy – o anulowanej grze The Four Horsemen of Apocalypse

Hasło Jeźdźcy Apokalipsy kojarzy się obecnie graczom dość jednoznacznie z serią Darksiders. Autorzy ze studia Vigil Games sprawnie wykorzystali biblijną tematykę, by stworzyć solidne, miodne i wysoko oceniane przez branżowe media oraz odbiorców tytuły. Wszystko mogło potoczyć się jednak inaczej i tych dzieł prawdopodobnie nikt z nas by nie ujrzał, gdyby w 2003 roku 3DO nie zbankrutowało i zdołało doprowadzić do końca prace nad The Four Horsemen of Apocalypse. Legendarni jeźdźcy, jak się okazuje, mogli przybyć na wirtualny padół sporo wcześniej.

Zarys fabularny

Jest rok 2002. Od premiery Devil May Cry na PlayStation 2 minęło kilkanaście miesięcy. Dantego poznać okazję mieli tylko posiadacze PlayStation 2, więc użytkownicy PC-tów, Xboxów i GameCube’ów z utęsknieniem czekają na podobne dzieło. W takim momencie 3DO rozpoczyna pracę nad pierwszą grą w swoim portfolio skierowaną do starszych graczy. Popyt na dobrego hack and slasha jest spory, więc twórcy mają prawo wierzyć w kasowy sukces.

The Four Horsemen of Apocalypse nie ma być rewolucją. Sytuacja finansowa 3DO nie jest specjalnie korzystna i nikt nie bierze teraz pod uwagę żadnych ryzykownych prób podbicia serc graczy czymś artystycznym. Twórcy wyraźnie wzorują się na najlepszych, zapożyczając elementy ze wspomnianego Devil May Cry, trochę też czerpiąc z Silent Hilla czy Maxa Payne’a. Jeźdźcy mają się sprzedać klimatem, rzadko wykorzystywanymi w grach nawiązaniami do Biblii, a przede wszystkim wciąż świeżym systemem zabawy. Dla producenta i wydawcy znanego do tej pory głównie z kolejnych odsłon serii Army Men i Might and Magic to szansa na poprawienie swojej pozycji i uniknięcie wizji bankructwa.

Mógł być hit?

W 2002 roku The Four Horsemen of Apocalypse zapowiadało się naprawdę atrakcyjnie, zwłaszcza dla posiadaczy komputerów osobistych i konsol Nintendo oraz Microsoftu, którzy nie mieli okazji ograć Devil May Cry. Brutalny, mroczny i efektowny hack and slash, w którym główny bohater co rusz rozpoczyna taniec śmierci, szlachtując oponentów przy pomocy dwóch mieczów i rozbryzgując ich mózgi na ścianach przy pomocy pistoletów, wyglądał naprawdę dobrze.

Historia miała prezentować świat tuż przed apokalipsą. Szatan planuje przybyć na Ziemię i zniewolić całą ludzkość. Zamierza wykorzystać do tego celu czterech Jeźdźców Apokalipsy, Wojnę, Śmierć, Głód i Zarazę. Z misją powstrzymania go wyrusza upadły archanioł, Abaddon, który trafia na Ziemię, by zebrać sojuszników i z ich pomocą pokonać Jeźdźców, a także pokrzyżować plany władcy piekieł. Wybrańcy okazują się być dość specyficznymi personami, idealnie reprezentującymi upadłą ludzkość. Prostytutka, skorumpowany polityk i seryjny morderca, każdy wyposażony w inne zdolności wspierające głównego bohatera, stanowią wraz z Abaddonem dość nietypową grupę herosów.

Źródło: newgamernation.com

3DO wyraźnie planowało stworzyć wielki, rozbudowany i odpowiednio wypromowany tytuł. To nie miał być żaden cichy hit, a wyczekiwane przez tysiące graczy dzieło. Dlatego też autorzy zaprosili do pracy wielu znanych i doświadczonych artystów. O voice-acting na odpowiednio wysokim poziomie zadbać mieli uznani w filmowym światku i mający na koncie już niejedną rolę dubbingową Lance Henriksen jako główny bohater i Tim Curry jako Szatan. Przy produkcji pomagać miał także Stan Winston, który wcześniej popisał się jako twórca efektów specjalnych w dwóch pierwszych odsłonach Terminatora, Predatorze, Obcym: Decydujące Starcie czy Parku Jurajskim. Wreszcie odpowiednio mroczny klimat zniszczonej i pogrążającej się w chaosie Ziemi wykreować mieli uznani rysownicy i graficy, bardzo dobrze kojarzeni przez miłośników komiksów, David de Vries i Simon Bisley. Pierwszy pracował choćby przy Legends of the Dark Knight i Star Treku dla DC Comics oraz Planecie Małp dla Malibu Comics. Drugi ma na koncie serie z takimi personami, jak Lobo i Sędzia Dredd. Dodatkowo choreografię walk powierzono ekspertom z Hollywood, którzy wcześniej pracowali przy scenach pojedynków w Matrixie czy Kruku. W 3DO mieli prawo wierzyć, że taki zespół musi, po prostu musi, zagwarantować sukces.

Branżowe media po pierwszych prezentacjach może nie biły pokłonów przed twórcami, ale z uznaniem komentowały jakość The Four Horsemen of Apocalypse. Mieszanka znanych i lubianych elementów, które do tej pory sprawdzały się nieraz w świecie wirtualnej rozrywki, plus mroczny i brutalny świat robiły dobre wrażenie. Wszechobecny brud i mrok, wykręcone, cierpiące postacie co rusz spotkane na ulicach i w budynkach, a także wywołujące konsternacje sytuacje, w stylu księdza ukrzyżowanego w jednym z pokojów na tle pentagramu, zapisywały się w pamięci i wyróżniały Jeźdźców.

Smutny koniec?

Ambitnych planów podbicia rynku z tą kontrowersyjną i ciekawą produkcją nie udało się niestety 3DO zrealizować. Koszta prac były wysokie, a sytuacja finansowa firmy szybko się pogarszała, co w końcu doprowadziło do jej bankructwa. Po sieci do dzisiaj krążą pogłoski, że już na tym wczesnym etapie produkcji, na którym znajdowała się gra, jej tworzenie pochłonęło miliony dolarów. Gdy 3DO zbankrutowało, prawa do posiadanych przez nie marek przejęli inni wydawcy i producenci. Jeźdźcy Apokalipsy trafili pod skrzydła specjalnie utworzonej na te potrzeby jednostki, która szybko wznowiła pracę na grą. Projekt doczekał się kilku sporych zmian. W 2004 roku dyrektor Michael Mendheim deklarował, że tytuł ukaże się dopiero na kolejnej generacji konsol, zostanie ulepszony o nowe elementy, w tym jazdę konno, a także tryb wieloosobowy, w którym gracze będą mogli toczyć spektakularne bitwy aniołów z demonami. Jeszcze przed premierą gry na rynek trafić miały związane z nią seria komiksów i wizualna powieść.

Znowu jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała plany autorów i inwestorów. Gra utknęła na etapie projektu na dobrych kilka lat, by powrócić dopiero w 2012 roku. Jeźdźcy Apokalipsy pojawili się jednak już w zupełnie innej formie, jako seria komiksów.  Dwa lata wcześniej Vigil Games wykorzystało z powodzeniem atrakcyjny koncept i zaatakowało rynek z własną produkcją. Resztę historii dobrze znamy. Dzisiaj o oryginalnym pomyśle 3DO mało kto już pamięta, a większość graczy z rozrzewnieniem wspomina chwile spędzone z Darksiders i wypatruje zapowiedzi trzeciej odsłony cyklu.

Wszystko jednak mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Być może to 3DO pierwsze wykorzystałoby biblijny koncept i pozwoliło graczom poznać opisane przez św. Jana motywy. Czy wtedy Darksiders też trafiłaby na rynek? Można w to wątpić. Do myślenia daje tylko fakt, że wszystkie firmy związane z produkcją i wydaniem gier opartych na motywach Apokalipsy św. Jana już nie istnieją. Czyżbyśmy mieli do czynienia z klątwą czterech Jeźdźców?

Hej, czy wiesz już, że Gralingrad ma do zaoferowania dużo więcej ciekawych treści? Felietony, komentarze czy rozmaite zestawienia dotyczące gier, piłki nożnej, anime lub filmów znajdziesz też na anglojęzycznym blogu i autorskim Gralingrad.pl. Ostatnio pojawiły się tam m.in. lista przypominająca trzech najlepszych snajperów Liverpoolu w historii czy tekst o braku konkurencji dla Mafii. Jeśli coś ci się spodoba, skomentuj, polajkuj lub udostępnij, to dużo znaczy.
Brucevsky
6 sierpnia 2015 - 22:31