Moja przygoda w fantastycznym świecie komiksów Marvela trwa. Po znakomitym crossoverze Annihilation postanowiłem trzymać się obranej ścieżki i prześledzić wydarzenia następujące po inwazji armii Annihilusa na znany nam wszechświat. Nowy crossover zaczyna tym razem tradycyjnie prolog, a także składająca się z czterech publikacji seria o Phyli-Vell, czyli nowym Quasarze.
Fabuła
Wszechświat po inwazji daleki jest od normalności. Zwycięstwo zostało okupione ciężkimi i niepowetowanymi stratami. Imperium Kree stara się odbudować pod przywództwem Ronana the Accusera. Działający na jego polecenie Peter Quill chce zapewnić bezpieczeństwo granicom państwa. W tym celu nawiązuje kontakt z Kosmicznymi Rycerzami (Space Knights), licząc na skorzystanie z ich technologii. Nie wie, że zostali oni przejęci przez wirusa stworzonego przez cybernetyczną rasę Phalanx. Wkrótce wykorzystuje ona rycerzy, by przejąć kontrolę nad armią Kree i otoczyć całe imperium nieprzenikalnym polem siłowym. Peter Quill próbuje bezskutecznie stawić czoła przeważającym siłą wroga i wydaje się, że ponosi śmierć.
Tymczasem Phyla-Vell, córka zmarłego Kapitana Marvela i następczyni zabitego przez Annihilusa Quasara, próbuje poradzić sobie z nową rolą. Wspiera ją jej kochanka, Moondragon. Obie dowiadują się o opanowaniu świata Kree przed przedstawicieli rasy Phalanx. Tajemniczy głos wysyła nową Quasar z misją znalezienia jedynego bohatera, który może uratować imperium. Obie kobiety wyruszają w długą wyprawę i wkrótce natrafiają na opanowanego przez wirus Super-Adaptoida, który został wysłany nie tylko z misją zmuszenia ich do współpracy, ale też pojmania tajemniczego herosa. W toku kolejnych konfrontacji Moondragon zostaje ciężko ranna i zmienia się w smoka, któremu przed laty stawiła czoła w ramach treningu i który od tamtego czasu stał się z nią na zawsze związany. Nietypowy duet dociera w końcu w miejsce, gdzie ukrywa się poszukiwany wybawca świata. Dochodzi do ostatecznej konfrontacji z Super-Adaptoidem...
Przemyślenia laika
Podobnie jak oryginalne Annihilation, Conquest zaczyna się spektakularnie. Wprowadzenie jest krótkie, treściwe i odpowiednio rozbudza apetyt na więcej. Tajemnicza cybernetyczna rasa Phalanx, która wykorzystuje wirus, by przejmować kontrolę nad wszelkimi istotami, wygląda na potężnego przeciwnika, z którym herosom na pewno nie będzie łatwo sobie poradzić. Doskonale zresztą pokazuje to sytuacja Petera Quilla w prologu, którego próby oporu zostają szybko, sprawnie i dość brutalnie spacyfikowane. Jedyne czego mi brakowało to większej liczby informacji o Phalanx, skąd pochodzą, gdzie byli wcześniej i dlaczego akurat teraz zaatakowali. Mam nadzieję, że wiele odpowiedzi na te pytania padnie w kolejnych komiksach.
Niestety ciepłych słów nie mogę napisać o czteroczęściowej serii Quasar. Pod względem wykonania komiksy wypadają bardzo dobrze, kadry są efektowne, dymki czytelne, a kolory mocne. Wysokiego poziomu nie trzyma jednak historia, w której pełno jest dziwnych sytuacji. Sporym szokiem dla wielu może być na pewno relacja Quasar i Moondragon, które regularnie deklarują sobie miłość i wspominają nawet o swoich seksualnych zażyłościach. Nie przypuszczałem, że takie wątki znajdą się w komiksach Marvela. O dziwo tych pikantnych dialogów nie kończy nawet zaskakująca transformacja drugiej z bohaterek w smoka, w równym stopniu efektowna co dziwna.
Najbardziej dyskusyjny jest jednak fakt, że dopiero ucząca się korzystać z Quantum Bands Phyla-Vell potrafi dzielnie stawiać czoła Super-Adaptoidowi, który posiadł moc wszystkich członków formacji Avengers. Jedna ambitna, ale dopiero początkująca heroina, walczy jak równy z równym z robotem, który w mgnieniu oka potrafi zmieniać się w Iron Mana, Thora, Herculesa czy Wasp i wykorzystywać ich moce. Stawia czoła oponentowi, który w pewnym momencie tworzy sobie nawet własne kopie Quantum Bands. Jako laik słabo jeszcze orientuję się w poziomach mocy bohaterów, ale tutaj coś mi nie do końca gra. Czyżby Quasar rzeczywiście był tak potężny/a? Finał długiej i składające się z wielu mniejszych batalii konfrontacji dwóch superistot jest niestety marny. Niby miał zaskakiwać, ale w rzeczywistości jest mało wiarygodny i naciągany. Trochę całą historię Quasara autorzy skończyli w tanim holywoodzkim stylu.
Pozostaje wierzyć, że kolejne publikacje będą lepsze, a Quasar jeszcze zrehabilituje się w komiksach składających się na właściwe Annihilation: Conquest. Następny w kolejności jest... Star-Lord (co?! Peter Quill żyje i wraca do dawnego pseudonimu?!) oraz zupełnie nieznany przeze mnie Wraith. Będzie ciekawie.