Nowe wydawnictwo komiksowe Scream Comics zaczęło działalność od mocnego uderzenia - na dzień dobry dostaliśmy aż cztery albumy. Dzisiaj pod lupę biorę „Sanktuarium” Xaviera Dorisona i Christophe’a Beca.
Dla załogi USS „Nebraska” miał to być kolejny rutynowy patrol na wodach Morza Śródziemnego. Jak łatwo zgadnąć, wcale taki nie był: w podejrzanych okolicznościach natrafili na szczątki radzieckiej łodzi podwodnej, spoczywające w pobliżu tajemniczych wrót. Od tego momentu zagadki zaczynają się mnożyć w zastraszającym tempie: już sam wrak i jego ładunek budzą wiele pytań, a do tego na pokładzie „Nebraski” dochodzi do niewyjaśnionych wypadków, w wyniku których łódź zostaje uwięziona na dnie. Jedyną nadzieją na ratunek wydają się wrota, chociaż równie dobrze może czaić się za nimi zguba. Ale o tym przekonamy się w kolejnych dwóch albumach.
Fabuła w zarysie może nie robi piorunującego wrażenia - ile podobnych historii już czytaliśmy czy widzieliśmy - ale jej siła tkwi w realizacji. Opowieść intryguje już od pierwszych plansz: zagadkowym czymś interesowali się i hitlerowcy i radzieccy żołnierze i dla żadnej z tych grup nie skończyło się to dobrze. Kiedy poznajemy załogę (i kota) „Nebraski” nic się jeszcze nie dzieje, a już czuć niepokój. Umiejętnie dawkowane napięcie i wartka akcja nie pozwalają się nudzić, a wszędzie czają się tajemnice dające spore pole do spekulacji. Do tego ciemne barwy doskonale oddają duszną atmosferę łodzi podwodnej i grozę położenia załogi. Z kolei podmorskie pejzaże zapierają dech w piersiach i mogłabym je oglądać godzinami.
„Sanktuarium” to przykład komiksu, gdzie wszystko idealnie współgra ze sobą - scenariusz, rysunki i kolory. Dzięki doskonałemu wykorzystaniu możliwości oferowanych przez to medium zapada w pamięć, choć może nie jest dziełem przełomowym. Czekam na więcej.