Świątynia dumania to miejsce, gdzie nigdy raczej nie zabierałem książek, komiksów, czy innego rodzaju rzeczy, które umilałyby mi chwilowy pobyt w łazience. Zawsze wystarczał skład domestosa albo wszelakich innych chemikaliów do zachowania względnego porządku w toalecie. Na ogół jednak spełniałem warunek stanowiący podstawię pierwszych dwóch słów tego artykułu i nie było problemu. Oczywiście to wszystko się zmieniło, kiedy natrafiłem na Kupę wiedzy Paula Kleinmana.
Podczas gdy szukałem konkretnej pozycji wśród regałów książek, moją uwagę przyciągnęła Kupa... A że mój osobisty, wewnętrzny gimbus ciągnie do wszystkiego co ma choć trochę wspólnego z fekaliami, czy wulgaryzmami, po chwili przeglądałem już kolejne strony tego zacnego dzieła. Może i w normalnych warunkach nic mnie nie skłoniło do zakupu tej toaletowej ostoi wiedzy, ale po przeczytaniu z tyłu książki słów, Bądź jak papier toaletowy: chłoń i rozwijaj się. kupiono mnie od razu całego. Oprócz tego jeszcze jedno zdanie sprawiło, iż na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech: 40 posiedzeń z tą książką da Ci więcej satysfakcji niż 400 posiedzeń polskiego sejmu. W sumie jest to racja, posiedzenia sejmu nadają idealny klimat do przeprowadzania procesu defekacji, a skoro ten produkt jest zdecydowanie lepszy, to czemu miałbym nie skorzystać. Wniosek jest tylko jeden, wydawca zrobił swoją robotę w najlepszy sposób.
Zacznijmy jednak od rzeczy strikte technicznych. Książka jest w mojej opinii świetnie zrobiona. Okładka jest miękka, jednakże dzięki chropowatej fakturze sprawia wrażenie, iż nie jest to szmata, która rozwali się po kilku upadkach, czy zalaniach kawą. Sam projekt okładki jest genialny w swojej prostocie. Oto na samym środku mamy mężczyznę, który podobnie jak każdy z nas zagłębia się w odmęty umysłu podczas codziennego posiedzenia w toalecie. Zamiast dumać tak nad marnością życia mógłby przecież czytać Kupę wiedzy, prawda?
Otwórzmy jednak samą książkę.
Książka składa się z czterdziestu lekcji, które z kolei są podzielone na sześć części. Każda z tych części to około jedna strona, gdzie znajdują się ciekawostki z zakresu historii, sztuki języka, matematyki, przyrody oraz języków obcych. W spisie treści tylko lekcja nr 14 nie ma wszystkich tych kategorii, ale nie martwcie się, gdyż prawdopodobnie to tylko niewielki błąd, ponieważ kiedy otworzymy dzieło na właściwej stronie, wszystko jest w normie. Warto początkowo przeczytać Wstęp albo ustęp, z tego powodu, iż autor proponuje nam w jaki sposób czytać oraz jednocześnie zgłębiać wiedzę z książki. Mówi tutaj o jednej stronie dla jednego posiedzenia, co według mnie jest dość dobrym kompromisem. A więc sześć dni w tygodniu zostaje zajętych przez lekcję, a co z siódmym? Odpoczynek? Ani sobie myślcie! W siódmym dniu przewidziany jest krótki test wiedzy z zakresu materiału, który wcześniej przyswoiliśmy. Jest to seria dziesięciu pytań, gdzie wybieramy właściwą odpowiedź spośród czterech.
Brzmi jak sucha teoria + krótki quiz, co? I faktycznie tak jest, gdyż często spotykamy się z czystymi definicjami danych pojęć jak np. Czym są liczby rzeczywiste? Jest to jednak tak dobrze zrobione, iż z przyjemnością czyta się kolejne zdania. Autor postarał się o jak największą kondensację wiadomości w jednym zdaniu, aby czytanie nie zajmowało sporo czasu. Nie martwcie się jednak o to, że nic nie zrozumiecie. Paul Kleinman tłumaczy wszystko prostym, zrozumiałym dla każdego czytelnika językiem, co stwarza wrażenie, iż to któryś z naszych kumpli tłumaczy nam dane zagadnienie.
Początkowo chciałem się dostosować do wymogów książki, a więc czytałem ją zgodnie z tym, co mówi autor. Później jednakże te wszystkie ciekawostki wciągnęły mnie tak bardzo, że siedząc w autobusie, czy po prostu nudząc się w fotelu, czytałem kolejne rozdziały. Dlaczego? Każda dawka ciekawostek jest umiarkowana i zdecydowanie lepiej przekazana niż robi się to w szkole. Może dlatego, że nikt mnie nie zmusza do nauki, ale to chyba temat na osobną dyskusję. Zdecydowanie więcej wyniosłem z tej książki niż z wielu lat nauki. Pomijając może fakt, iż ze szkoły czasem wynosiłem nieswoje długopisy lub moje magicznie się ulatniały.
Na prawdę ciężko jest napisać o tej książce coś więcej. Ten zbiór faktów, ciekawostek z różnych dziedzin naukowych to godne dzieło, któremu należy się szacunek. Zapewniam Was, że dzięki tej książce dowiecie się sporo interesujących rzeczy. Ja np. kończąc edukację obowiązkową nie miałem pojęcia, iż wynik z liczby podniesionej do kwadratu może być ujemny. Przez 12 lat szkolnictwa zawsze wpaja się, iż X^2 daje liczbę dodatnią, a tutaj ZONK! Dodatkowo, co mnie osobiście najbardziej się spodobało, w nauce języków obcych często mamy do czynienia z mało popularnymi językami. Przykładowo wietnamski, czy fiński (nazywany suomi przez Finów). Autor zawarł tam przykładowe zdania, które mogłyby się nam przydać. Oczywiście nie zapamiętam tego, a nawet nie przeczytam poprawnie, ale to świetna zabawa. Do tej pory nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, iż niderlandzki jest tak bliski językowi niemieckiemu. A tutaj zostałem uświadomiony.
Jedyną rzeczą, której brakuje mi w tej książce to brak przycisku, aby ktoś odczytał mi jak poprawnie wymawia się np. Unazungumza kiingereza? (j. Suahili), ale chyba już za dużo bym wymagał, prawda?
Nie myślcie sobie jednak, że po przeczytaniu tej książki staniecie się alfą i omegą. Nie, to tak nie działa. Z pewnością 95% treści zapomnicie po tygodniu, ale warto dla tych 5% na chwilę się skupić. Nawet jeżeli macie super pamięć to prawdopodobnie cała ta wiedza nie przyda się Wam totalnie, ale kto wie. Może któreś z Was zabłyśnie w ciągu rozmowy ze znajomymi wiedzą z niepopularnego zakresu nauki, bądź coś przyda się do krzyżówki. Jedno jest pewne, warto poświęcić te kilka minut i tak straconych minut na przyjemną lekturę. Szczerze polecam.