Pierwsza mobilna gra japońskiego giganta Nintendo, zatytułowana Miitomo, odniosła wielki sukces. W zaledwie kilka dni od premiery pobrało ją 12 milionów graczy. To znak sporych, niemożliwych do powstrzymania zmian w temacie mobilnego grania.
Chociaż Nintendo od zawsze produkowało konsole stacjonarne, ja zawsze kojarzyłem tę japońską firmę z konsolkami przenośnymi. Chociaż szczęśliwie od dziecka wychowywałem się z komputerem w domu, na którym miałem dostęp do nowych gier („wychowywałem się” na takich rzeczach jak Prince of Persia czy Wolfenstein 3D) to posiadany przez kolegów z podstawówki Game Boy był dla mnie zawsze wielkim marzeniem. Magiczna maszynka pozwalająca grać bez ograniczeń, wszędzie, gdzie tylko dusza zapragnie. Z wymiennymi kartridżami do gier i konwersjami takich tytułów jak Mortal Kombat czy Contra.
Ostatecznie marzenie zrealizowałem. Game Boy, Game Boy Color, Game Boy Advance – kolejne maszynki Nintendo trafiały pod moje strzechy. Nintendo rządziło wtedy na rynku konsol przenośnych niepodzielnie i dopiero premiera Sony PSP (kolejnego wielkiego zrealizowanego marzenia) zagroziła pozycji ojców Mario na rynku konsol przenośnych. Ostatecznie posiadałem obie ówczesne konkurencyjne platformy (to znaczy DS i PlayStation Portable) i tak jest również dziś, w przypadku 3DS i PS Vita. Problem w tym, że codziennie gram raczej na smartfonie, bo handheldów nie chce mi się ze sobą nosić. A sukces pierwszej mobilnej gry Nintendo zatytułowanej Miitomo oznacza, że nadszedł czas, gdy giganci idą w mobile.
Pomimo popularności smartfonów i tabletów, do niedawna istniało duże rozgraniczenie między tytułami na handheldy, konsole stacjonarne i PC. Mocne urządzenia mobilne zalewane były przez lata raczej prostymi grami i nawet produkcje od większych wydawców takich jak Capcom ograniczały się raczej do wykorzystywania popularnych licencji w niewymagających grach. Teraz jednak na smartfonie możemy zagrać w pecetowego Xcom Enemy Unknown, Shadowrun, Baldur’s Gate, gry Telltale, czy nawet Hearthstone. I właśnie ten ostatni jest produkcją mobilną, w którą gram najczęściej. Przyjemne jest zwłaszcza poczucie, że mogę logować się z różnych urządzeniach i bezproblemowo kontynuować rozgrywkę. Tytułów na smartfony, które zapewniają zabawę na długie godziny na naprawdę dużym poziomie można wymienić mnóstwo. Dość powiedzieć, że rozwija się na nich także gatunek MMORPG. A uwielbiane przez fanów GTA San Andreas jest już dostępne na iOS i Androidzie, chociaż marzyli o nim posiadacze PSP czy PS Vita.
Teraz oliwy do ognia dolewa Nintendo. Firma jawiąca się dotychczas jako ostatni bastion handheldów. Szefostwo giganta zapewniało, że proste gry na komórki to zaprzeczenie idei dostarczania dopracowanych, klasycznych gier. Teraz, prosta gra społecznościowa Miitomo podbija rynek mobile i cieszy się 12 milionami pobrań. Gra oparta na modelu free to play. Nie wiadomo, czy pochwalałby to nieżyjący już wieloletni prezes firmy Satoru Iwata, jednak zmiany w wielkim N są faktem. A wielu posiadaczy smartfonów zagrałoby na swoim sprzęcie w Mario czy Zeldę, więc łatwo sobie wyobrazić, że stosowne konwersje pewnie zostaną poczynione. Zwłaszcza, że na Androidzie zagrywamy się dziś w produkcje z Game Boya na emulatorach.
Czy to znaczy, że konsole przenośne umrą? Sony daje do zrozumienia, że Vita jest ich ostatnim handheldem. Mają za to własną linię smartfonów Xperia oraz otworzyli właśnie w Tokio studio mające się zajmować produkcją gier mobilnych. Z kolei Nintendo ma połączyć według plotek handheld i konsolę stacjonarną w przypadku swojej kolejnej platformy. Może to jednak oznaczać, że samodzielna, tradycyjna przenośna konsola do gier już się w ofercie firmy nie pojawi. Po co, skoro miliony ludzi na świecie ma smartfony i można im sprzedać swoje gry w Google Play i Appstore?