Tekst o jednej z najbardziej oczekiwanych ekranizacji gier wypada zacząć od frazesu. Gry komputerowe przenoszone na kinowy ekran nie mają łatwo. Nawet jeśli przynoszą konkretne zyski (jak seria Resident Evil), to zazwyczaj są artystycznymi porażkami, miażdżonymi w recenzjach zarówno przez krytyków, jak i fanów danej gry. Już niedługo do kin wejdzie Warcraft Duncana Jonesa, który ma szansę zmienić oblicze gier w kinie. Ale po premierze zwiastuna filmu Assassin's Creed to właśnie ta produkcja powinna znaleźć sie na szczycie Waszej listy "czekam i wszystko wskazuje na to, że będzie warto".
Seria Assassin's Creed i to, jak Ubisoft zamieniło jedną z najciekawszych nowych marek ostatnich lat w dojną krowę, jest wątkiem na zupełnie inny tekst. Jedno jest pewne - za wirtualną wojną między asasynami a templariuszami stoją bardzo poważne pieniądze, więc pomysł przerobienia gry na film zarodził się ładnych kilka lat temu, ale dopiero zaangażowanie Michaela Fassbendera w roli aktora i producenta sprawiło, że projekt ruszył z kopyta, a jego premiera jest już na wyciągnięcie ręki. Co bardzo ważne - gwiazdorowi towarzyszy naprawdę zdolna ekipa, której talent jest w stanie dużo wyczarować.
Na ekranie poza Fassbenderem ujrzymy m.in. Marion Cotillard i Jeremy'ego Ironsa, zaś reżyserską pieczę nad całością będzie trzymał Justin Kurzel. Wszyscy, którzy widzieli zeszłoroczną ekranizację Makbeta, mogą być pewni, że spora dawka magii z tamtego widowiska przeniknie do Assassin's Creed. Jednym z powodów jest obecność zdjęciowca Adama Arkapawa, który wyczarował piękne ujęcia we wspomnianym Makbecie, ale także kierował oko kamery na różne rzeczy w pierwszym sezonie serialu Detektyw (ta słynna obława z odcinka czwartego, nakręcona w jednym ujęciu, to właśnie jego dzieło).
Fabuła filmu ma być podzielona w proporcjach 65% (współczesność) i 35% (przeszłość). Główny bohater to Callum Lynch (Fassbender), skazany na śmierć za morderstwo mężczyzna, który oficjalnie traci życie w zakładzie karnym w Teksasie. W istocie zostaje potajemnie przetransportowany do Hiszpanii, gdzie w starym kościele i jego podziemiach Abstergo zbudowało potężną placówkę badawczą. Poza laboratoriami, znajduje się tam więzienie, zarządzane przez Sofię Rikken (Cotillard) - kobieta przewodzi projektowi mającemu na celu znaleźć źródło przemocy w ludzkim umyśle i stworzyć kurację eliminującą przemoc ze społeczeństwa. Jej ojciec, grany przez Jeremy'ego Ironsa, to szef całego Abstergo, a jego motywy na razie nie są znane. Sekwencje odbywające się w przyszłości, w roku 1491, skupiają się na Aguilarze i jego misji - odszukaniu tajemniczego Artefaktu (takiego pisanego dużą literą), który ma oczywiście duże znaczenie także dla templariuszy.
Siedziba Abstergo została zbudowana w słynnym Pinewood Studios (które ekipa filmowa musiała opuścić w listopadzie, bo hale przejmowali ludzie od Epizodu VIII) i stanowi cały, logicznie rozplanowany kompleks, dzięki czemu w filmie pojawić się ma sporo długich ujęć. W tym kompleksie znajduje się zupełnie zmieniony na potrzeby filmu Animus, by był bardziej interaktywny i wymagał działania po stronie aktorów, co lepiej wygląda w filmie i nie jest kopią np. siedzisk z Matriksa. Ludzie z Ubisoftu nie tylko zatwierdzili projekt mechanicznego ramienia, ale podobno deweloperom tak się on spodobał, że rozważają wprowadzenie go do nadchodzących gier z serii. Chociaż fabuła filmu nie jest bezpośrednio oparta o żadną z historii przedstawionych w grach, to fani marki mają znaleźć podczas seansu sporo odwołań (np. broń jest traktowana jako easter-egg i w filmie pojawi się sporo oręża z serii AC, potwierdzono obecność łuku Connora). Dodatkowo warto podkreślić, że reżyser chciał możliwie mocno polegać na praktycznych efektach i wszystko, co się dało, było tworzone na planie - łącznie z karkołomnymi akrobacjami i parkourem. Niestety w filmie podobno nie znajdzie się scena, w której Fassbender wskakuje do stogu siana (nie sprecyzowano jednak, czy chodzi o skoki wiary czy chowanie się przed zagrożeniem), natomiast znaleziono miejsce zarówno dla wizji orła i tzw. bleeding effect.
Filmowy Assassin's Creed wydaje się być w bardzo dobrych rękach. Co prawda i Fassbender i Kurzel stwierdzili, że nie są fanami gry, ale fabularne tło, połączenie elementów historycznych i s-f daje duże ople manewru w kwestii przedstawienia ciekawej historii. Jest więc szansa, by ta adaptacja była faktycznym złotym środkiem między przełożeniem języka gry na ekran kina w skali 1:1 (co na pewno by się nie udało) a prostackim pożyczeniem tytułu i wyjściowego pomysłu. Wierzę, że Assassin's Creed, który w polskich kinach zadebiutuje 7 stycznia 2017 roku, będzie pierwszą naprawdę udaną ekranizacją gry. A na koniec coś dla tych, którym Kanye West nie pasował do zwiastuna - zapowiedź z wmontowaną muzyką z gier.
Źródło: collider.com