Recenzja Furi - Danteveli - 11 lipca 2016

Recenzja Furi

Danteveli ocenia: Furi
80

Lubię oglądać filmy o samurajach. Zwłaszcza te z tematyką zemsty jako główną siłą napędową bohaterów. Zawsze jednak zastanawiałem się jakby wyglądał film Science Fiction wykorzystujący motywy charakterystyczne dla samurajów. Niby jest kilka produkcji w tym stylu takich jak Six String Samurai ale to nie do końca to o co mi chodzi. Na szczęście na PlayStation 4 wylądowała właśnie gra spełniająca moje dziwaczne kryteria. Tylko czy Furi warte jest uwagi tylko i wyłącznie z powodu swojej stylistyki?

W Furi wcielamy się milczącego, białowłosego wojownika, który został uwięziony w dziwacznej maszynie. Znajdujemy się na latającym w kosmosie skrawku ziemi i jesteśmy przykuci do dziwacznego urządzenia. Nasz strażnik zdaje się czerpać olbrzymią satysfakcję z torturowania nas. Nagle prawie znikąd pojawia się mężczyzną z króliczą maską na głowie. Uwalnia on nas z łańcuchów, wręcza nam miecz i wskazuje kierunek do wyjścia z więzienia. Po drodze do wolności czeka nas jednak około 10 pojedynków z pilnującymi nas strażnikami. W trakcie ucieczki słyszeć będziemy pseudofilozoficzne monologi królika zachęcające nas do parcia na przód. Całość nie ma zbyt rozbudowanej fabuły i nie dowiadujemy się zbyt wiele o świecie i postaciach. Nie jest to jednak wielki zarzut w stosunku do gry. Wydaje się że zamierzeniem twórców było stworzenie czegoś w stylu samurajskiego filmu drogi. Milczący bohater z jednym celem przedzierający się przez pustkowia w towarzystwie gadatliwego kompana. Nie wiedza na temat tego o co w w całej przygodzie chodzi ma pozwolić nam na snucie domysłów i obmyślanie jaki będzie finał całości. Rozwiązanie to sprawdza się całkiem dobrze ale szkoda trochę, że całość nie wydaje się wykorzystać potencjału jaki jest zawarty w zastosowanej koncepcji. Może po prostu miałem zbyt wielkie oczekiwania i liczyłem na coś bardziej poetyckiego albo z jakimś filozoficznym przekazem czy mądrościami na temat jednostki a grupy.

 

Furi to gierka którą można nazawać Boss Rush the Game. Jest to cykl walk z bossami. Pomiędzy pojedynkami mamy sekwencje chodzone, gdzie przemieszczamy się z areny jednego wroga do drugiego. Nie są one specjalnie znaczące bo po naciśnięciu przycisku przechodzimy w tryb auto chodzenia i po prostu oglądamy to co dzieje się na ekranie niczym w filmiku. Całość gameplayu sprowadza się więc do potyczek z bossami. Walki te potrafią trochę potrwać bo każdy z naszych przeciwników posiada kilka pasków życia. Wraz z rozwaleniem jednego przechodzimy do kolejnej fazy walki, gdzie boss posiada nowe ruchy i korzysta z trochę innych umiejętności. My poruszamy się za pomocą lewej gałki podczas gdy prawa służy nam do strzelania w do przeciwnika. Sprawia to, że rozgrywka Furi przypomina połączenie Dual Stick Shootera ze slasherem. Możemy ładować strzały aby były silniejsze. Mamy też atak zdobytym na początku gry mieczem, parowanie i wślizg służący do unikania ataków obszarowych wykonywanych przez bossów. Wślizgi i ataki mieczem podobnie jak strzały możemy ( w określonych momentach nawet musimy) ładować. Znaczna część systemu walki opiera się na parowaniu. Parry wykonane w odpowiednim momencie przywraca nam punkty zdrowia a perfekcyjna jego wersja prowadzi do wykonania przez nas kontry zadającej potężne obrażenia przeciwnikowi.

 

 

Siłą gry są starcia z przeciwnikami i wychodzą one naprawdę dobrze. Mamy wieloetapowe pojedynki trwające kilkanaście alb nawet kilkadziesiąt minut są emocjonujące. Często zdarzy się nam przegrać ale to sprawia, że zwycięstwo jest jeszcze słodsze. Muismy nauczyć się korzystać z umiejętności naszego bohatera i przestawić się na trochę inny sposób myślenia. Wynika to z tego, że korzystamy z systemu ładowania ataków i uników. Oznacza to, że akcję wykonujemy dopiero po puszczeniu przycisku a nie jak ma to miejsce w większości produkcji po naciśnięciu go. Z początki było to bardzo denerwujące i wydawało mi się, że sterowanie jest zwalone. Z czasem da się jednak przyzwyczaić do metody zastosowanej w grze.

 

Furi jest grą niezwykle trudną. Nie często zdarza się żeby tutroial jakiejś gry był trudniejszy niż większość produkcji dostępnych na rynku. Sam mocno się zdziwiłem kiedy pierwszy przeciwnik po prostu rozwalił mnie w swojej ostatniej fazie. Po części wynika to z tego, że na początku gry mechanika tego tytułu nie zostaje nam wytłumaczona w odpowiedni sposób. Nikt nie jest przyzwyczajony do szukania w menu opcji tłumaczących nam jak działaj akcje naszej postaci. Obok tego mamy także fakt, że Furi nie jest łatwym tytułem. Wydaje się to wynikać z tego, że każdy z przeciwników jest od nas silniejszy i jako gracz musimy przystosować się do ich stylu walki. Jesteśmy zmuszeni do reagowania a nie przejmowania inicjatywy jak to ma miejsce w większości starć z bossami. Naszym zadaniem jest wyuczenie się ruchów danego przeciwnika i poznanie zazwyczaj jednej metody radzenia sobie z nimi. Oznacza to, że jesteśmy zmuszeni do opanowania każdej z umiejętności naszego wojownika. Nie możemy też pozwolić sobie na robienie tego co nam się podoba. Takie rozwiązanie może być odrzucające dla wielu. W gruncie rzeczy jest to bardzo rozbudowany i interaktywny wariant Quick Time Event. Musimy przecież w odpowiednim momencie nacisnąć odpowiedni przycisk jednocześnie cały czas się poruszać. Ja jednak postrzegam to jako coś bardzo ciekawego.

 

 

Słowa nie są w stanie oddać tego jak dobrze wygląda Furi. Wszystko to dzięki wylewającemu się z ekranu stylowi. Pierwsze co nam się rzuci w oczy to przepiękna stylistyka przejawiająca się zarówno w otoczeniu jak i wyglądzie postaci. Wynika to zapewne z tego, że twórca Afro Samurai – Takashi Okazaki odpowiada za design postaci. Sprawia to, że wiele z napotkanych przez nas postaci a nawet główny bohater przypominają elementy z kultowego anime. Sam wygląd postaci to jednak trochę za mało by moje szczeka opadła do ziemi. Dlatego z pomocą przychodzą pustkowia, które przemierzamy pomiędzy walkami z kolejnymi bossami. Są one niby zapchajdziurą zastępującą nam filmiki i scenki przerywnikowe. Potrafią one jednak zrobić na człowieku wrażenie. Wszystko to przez różne ujęcia komponujące się w coś wyjątkowego. Kilka minut spędzonych na przechadzaniu się przez pustynie w pewnych momentach przypominało mi Journey. Z kolei lodowa kraina jest nieziemsko klimatyczna i aż czułem powiew chłodu kiedy przez nią przechodziłem.

 

Wszystko co mogę powiedzieć o oprawie graficznej i tak blednie przy muzyce. Nie znam się na jakichś electro brzmieniach, synthpopach i innych dziwactwach które charakteryzują soundtrack Furi. Dlatego mogę tylko powiedzieć, że muzyka idealnie pasuje do gameplayu i retro-futurystycznego stylu całej produkcji. To co słyszymy wielu skojarzy się z Drive albo brzmieniem wielu filmów z przełomu lat 70 i 80 tych. O jakości soundtracku może świadczyć to, że zazwyczaj ten typ muzyki mnie kompletnie nie obchodzi to co usłyszałem podczas gry w Furi siedziało w mojej głowie przez dobrą chwilę.

 

 

 

Furi nie jest pozycją dla każdego. Spora część graczy odbije się od tego tytułu i odpuści go sobie bardzo szybko. Jednak pewien odsetek graczy będzie siedział przy tej produkcji przez długi czas i wykręcał jak najlepsze czasy przechodzenia i inne bajery, które zrobią na nas wrażenie podczas kolejnego Games Done Quick. Przy tej grze jest też miejsce dla osób, które nie chcą być „hardkorem” pokonującym wszystkich wrogów bez utraty nawet odrobiny życia.

 

 

 

Furi to jedna z tych produkcji które albo pokocha się od pierwszej chwili albo będą męczarnią. Wysoki poziom trudności przywodzący trochę na myśl Ninja Gaiden sprawia, że gra wymaga od gracza sporo umiejętności i cierpliwości. Nie każdy będzie jednak chciał poświęcić sporo czasu na nauczenie się jak grać w Furi. No bo to tylko przepiękny boss rush z pseudofilozoficznym bełkotem jako strzępkiem fabuły. Mnie to jednak niezmiernie urzekło i ciesze się, że miałem okazje zagrać w ten tytuł.

Danteveli
11 lipca 2016 - 13:57