Mam tę Moc! Recenzja gry Star Wars Jedi: Fallen Order - fsm - 8 stycznia 2020

Mam tę Moc! Recenzja gry Star Wars Jedi: Fallen Order

fsm ocenia: Star Wars Jedi: Fallen Order
85

Niemal równo dekada minęła od dnia, gdy na pecetach pojawiła się ostatnia godna uwagi fabularna gra akcji umieszczona w świecie Gwiezdnych wojen. The Force Unleashed to porządny kawałek kodu (choć z pewnymi technicznymi problemami), który zapewnił mi sporo zabawy. Zabawa trwała przy okazji kontynuacji, ale ta wyglądała jak gra nieukończona, więc od tego momentu czekałem. I jak się okazało kilka tygodni temu, czekałem na Fallen Order. Nową produkcję ze świata Star Wars ukończyłem wczoraj, po 16 godzinach gry i okazało się to być bardzo satysfakcjonującym doświadczeniem.

Szefowie EA chyba pragną powtórki z 2008 roku, kiedy to nielubiany moloch dał światu nowe, oryginalne, singlowe gry (Mirror's Edge, Dead Space). Z czasem firma wróciła do swoich złych zwyczajów, ale chyba znowu przyszedł czas na odwilż. Respawn Entertainment, studio odpowiedzialne za serię Titanfall, obiecało graczom tylko single'ową, pozbawioną mikropłatności, pełną grę na kilkanaście godzin. Słowa dotrzymali, a Fallen Order prawie wszystko ma po tej jasnej stronie Mocy.

Dobre:

  • bardzo ładna grafika (no, może Kashyyyk trochę odstaje), świetnie zoptymalizowana, pozbawiona większych błędów;
  • przekonujące kreacje aktorskie wszystkich bohaterów, niezły protagonista (w ogóle mnie nie drażnił, a wydawało się, że będzie inaczej), doskonały droid BD-1;
  • dobry, satysfakcjonujący system walki, bezboleśnie połączony z prostym systemem rozwoju bohatera;
  • kilka bardzo emocjonujących, efektownych lub satysfakcjonujących sekwencji (drugie spotkanie z Drugą Siostrą, szukanie kryształy Kyber, finał);
  • spory świat pozwalający na zwiedzanie tajemniczych zakamarków niezwiązanych z główną fabułą;
  • nienaganny klimat gwiezdnej sagi, z dobrze symulowaną muzyką Williamsa.

Do poprawki:

  • uzasadniony fabularnie backtracking może nużyć;
  • gdy zginiemy - często zbyt duża odległość od ostatniego punktu kontrolnego;
  • fabuła gry jest ciekawa, ale ostatecznie sprowadza się prawie do niczego.

Fallen Order to The Force Unleashed naszych czasów, ale jakieś takie lepsze, bardziej przemyślane i dopracowane. Moja przygoda w skórze młodego wannabe-Jedi, Cala Kestisa, poszukiwanego przez inkwizytorów Imperium, chcącego odszukać tajemnicze artefakty mające pomóc odbudować zakon rycerzy, okazała się być jednym z lepszych wirtualnych przeżyć 2019 roku. Fanom sagi polecać nie muszę, oni ukończyli grę szybciej niż ja. A jeśli macie wątpliwości... abonament Origin Premier to najlepsza opcja, by zagrać w Star Wars Jedi: Fallen Order i nie czuć się obrabowanym z pieniędzy.

fsm
8 stycznia 2020 - 11:43