Koreańczycy planują zdominować WCS. Nie tylko w swoim kraju
Jagten czyli Polowanie - wielkie kino z małego kraju
Blizzard budzi się z zimowego snu. Teraźniejszość i przyszłość StarCrafta II
Recenzja BioShock: Infinite - kandydat na najbardziej przecenioną grę roku?
The Free Bundle #5 - kolejna paczka darmowych gier indie
Pierwszy zwiastun The Wolverine nie przyspiesza mi tętna
Zawartość do pobrania, lub jak kto woli DLC, znajdziemy w dzisiejszych czasach wszędzie. Praktycznie każdy duży tytuł, a nawet część małych, otrzymuje jakiś czas po premierze, a czasami nawet i w dniu premiery (Mass Effect 3! grrr!), niewielkie dodatki, oferujące zazwyczaj od kilkudziesięciu minut, do kilku godzin dodatkowej rozrywki.
Zdarza się nawet, że DLC to jedynie stroje, skórki i dodatkowe bronie, pancerze, itp. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia by się wydawało, żeby wydawcy próbowali sprzedawać przez sieć, za relatywnie duże pieniądze, dodatki tak niewiele wnoszące do rozgrywki. Owszem, istniała polityka wydawania rozszerzeń (mowa o rynku PC), były to jednak z reguły duże produkty, pojawiające się na długo po tym, jak gracze zdążyli się już oswoić z podstawową częścią gry. Nie próbowano żerować na chwilowej "podjarce" danym tytułem.
Skrillexa, a.k.a. Sonny'ego Moore'a opisywałem już w jednym z pierwszych Weekendowych Mózgorezatorów. Od tego czasu ten artysta wykazał się niemałą płodnością. Chociaż Skrillex wygląda jak emo-wymoczek, to trzeba mu oddać, że muzykę robi świetną. Za kilka dni powinna pojawić się jego płyta Voltage, a póki co w ramach rozgrzewki postanowiłem się zapoznać z jego EPką zatytułowaną Bangarang, wypuszczoną w grudniu ubiegłego roku.
Skrillex jak zwykle mnie nie zawiódł. Album utwiera bardzo mocny kawałek Right In, który nie zrywa czapek, ale z pewnością przyjemnie się go słucha. Energia, energia i jeszcze raz energia.
Mega64 uczy, bawi i przewiduje. Filmik zatytułowany DLC The Game ukazał się pierwotnie w 2011 roku, na łamach GameTrailers, warto go jednak przypomnieć. Jest to jedna z najbardziej trafnych satyr ekipy Mega64. Zawartość dodatkowa już na stałe zagościła w świecie gier wideo, chciało by się jednak, żeby wydawcy opanowali się i przykładali większą wagę do jej jakości.
Niedawna plotka, jakoby Notch, milioner i twórca Minecrafta, miał zainwesować w stworzenie seqela kultowej gry Psychonauts wciąż rozgrzewa wyobraźnię graczy. Jak się okazuje nie wszystkich, ponieważ nie brakuje sceptyków. Wśród nich jest także Pat Garrat, redaktor serwisu VG247, który publicznie ogłosił, że jeżeli Notch wyłoży pieniądze na Psychonauts 2 to on... zje własne spodnie. Mało tego, udokumentuje to i udostępni w sieci.
Intel Extreme Masters - bez wątpienia najbardziej prestiżowa liga e-sportowa poza Koreą Południową doczekała się swojego ostatniego przystanku przed wielkimi finałami, które odbędą się w marcu podczas niemieckich targów CeBit. Obecnie w Sao Paulo ściera się szesnastu wspaniałych zawodników Starcrafta II. Chociaż zabrakło największych sław, to jeżeli lubicie e-sport, zdecydowanie powinniście się zainteresować tym wydarzeniem.
Weekendowy mózgorezator zaliczył dłuuugą przerwę. Dla tych z Was, którzy nie pamiętają poprzednich odsłon, przypomninam, że jest to kącik zajmujący się szeroko pojętą muzyką elektroniczną. Dzisiaj przyjrzymy się bliżej duetowi producenckiemu Justice. Znajdzie się też miejsce na bonus, który, mam nadzieję, uprzyjemni Wam sobotni wieczór.
Justice tworzy dwóch Francuzów - Gaspard Augé i Xavier de Rosnay. Ich znakiem rozpoznawczym jest znak krzyża, pojawiający się na koncertach, a także na okładce ich pierwszej studyjnej płyty zatytułówanej właśnie † (Cross), która zadebiutowała w roku 2007.
Na formule 4X opiera się zabawa w wielu strategicznych grach wideo. Explore, expand, exploit, exterminate (odkrywaj, rozszerzaj, eksploatuj, eksterminuj) sprawdza się niezmiennie od wielu lat. 4X przewija się w stosunkowo prostych grach, w których jedna partia trwa do kilkudziesięciu minut, jak Starcraft, lub Age of Empires do tytułów typu Master of Orion czy Civilization. Jak się okazuje, tę formułę nie tylko daje się przenieść również na grę planszową, ale sprawia ona także mnóstwo frajdy!
Space opera bez większej fantazji
Eclipse to gra strategiczna gra planszowa przeznaczona dla od dwóch do sześciu osób. Dzieło Fina –Touko Tahkokallia osadzone jest w klasycznym świecie science-fiction, zbliżonym w dużym stopniu do tego znanego graczom z uniwersum Mass Effect. Ludzkość stosunkowo niedawno rozpoczęła eksplorację kosmosu, natykając się początkowo na zbrojny opór ze strony jednej z obcych ras podczas, niespodzianka, Wojny Pierwszego Kontaktu. Po jakimś czasie udało się zawrzeć pokój i zawiązać, druga niespodzianka, Galaktyczną Radę, której celem miało być ograniczenie zbrojeń w galaktyce. Ów organ, dbający o bezpieczeństwo, miłość i dialog ma swoją siedzibę w, nie zgadniecie, Systemie Obronnym Centrum Galaktyki, a.k.a. Cytadeli - silnie bronionej enklawie, umiejscowionej w sercu cywilizowanego świata.
Oczywiście wszystko co piękne, szybko się kończy, jak możemy się zatem spodziewać, siedem ras tworzących Radę zaczyna się przygotowywać do kolejnej konfrontacji. Wcielić możemy się w: ludzi (reprezentowanych przez sześć różnych stronnictw), Imperium Eridani, Postępowych Hydran, Plantan, Potomków Drako, Mechanemę i Hegemonię Oriona. W tle przewija się także wątek Prastarych, tajemniczej rasy która pozostawiła po sobie kilka statków i artefaktów. Cóż za cliché.