Raport z oblężenia, czyli jak gra się w alfę Besiege
Serio wróć: Tony Hawk's
Pamiętajcie o: Alpha Protocol
Przewodnik po tegorocznych festiwalach i koncertach rockowych w Polsce
"Harley mój" - o motocyklach i gangach w popkulturze
Assassin’s Creed w wiktoriańskiej Anglii – jak geografia wpływa na nasz odbiór serii?
W zamglone z perspektywy czasu dnie, w które młody Adrian prawdopodobnie powinien poszukiwać coraz to bardziej fikuśnych sposobów dokształcania się, działy się rzeczy wprost przeznaczone do jutrzejszego wydania „Faktów”. Oto na komputerowych pożywkach, jak "Quake", "Duke Nukem" czy "Doom", rodził się przyszły psychopata, który to już na pewno po przekroczeniu progu dorosłości będzie miał kartotekę szeroką jak czoło Alizee. Ten zwyrol spowiada się teraz przed Wami, korzystając bynajmniej nie ze zwolnienia warunkowego, lecz wyjątkowo sentymentalnego nastroju, który przynosi mu na myśl jedną serię, za którą bardzo, ale to bardzo tęskni. Za Quakiem.
Uznałem – po ciepłym przyjęciu artykułu z zeszłego tygodnia – niechaj się to stanie tradycją! Od tej pory, co środę, choć nie jestem jeszcze pewien z ilu-tygodniową przerwą, będą się ukazywały artykuły utrzymane w rock’n’rollowym tonie. Postaram się w nich przybliżać sylwetki zespołów, które moim zdaniem warte są wszelkiej gloryfikacji, nie liczcie więc na hipsterskie typy – przewiną się tu głównie legendy, bo od nich zacząć najłatwiej. Jeżeli więc mówimy o zespołach, bez których świat muzyki nie byłby taki sam – ciężko nie wymienić Scorpionsów, których z obiektem poprzedniego, środowego tekstu łączy fakt, iż tak niemiecki jak i australijski zespół, zalicza się do grona „pionierów hard-rocka”.
Manchester United za sprawą jednego siwego pana z obsesją na punkcie żucia gumy, słynął dla wielu niezmiennością nazwiska, które przez dwadzieścia siedem lat pojawiało się obok wyjściowego składu "Czerwonych Diabłów". Sir Alex Ferguson, choć na początku bywało różnie, utrzymał się w tym klubie przez absolutnie rekordowy czas i mimo powszechnej wiedzy, jak charakterny potrafił być i jak ciężkie miał początki w MU - właściciele mieli do niego anielską cierpliwość. Ta, po kilku latach, opłaciła się i Szkot zamienił uśpionego giganta w krwiożerczą bestię, co roku zgarniającą większość drużynowych i indywidualnych nagród. Kiedy więc po oczekiwanym przejściu na emeryturę, jako następcę legendy wyznaczono Davida Moyesa - nastroje były raczej pozytywne. Identyczna narodowość, lojalność, którą wykazał się przy pracy w Evertonie, którego wzniósł - zdaje się - na wyżyny. Co więc poszło nie tak?
Niczym dzwony z legendarnego „Hells Bells” w świat uderzyła niedawno wiadomość, jakoby problemy zdrowotne jednego z członków zespołu AC/DC miały położyć kres ich fantastycznej karierze. Jedno jest pewne – Malcolm Young wziął sobie wolne od muzyki, a powodów takiej decyzji należy doszukiwać się w niedawno przebytym zawale, który przestał pozwalać ikonie hard rocka na tańce, swawole i życie przepełnione alkoholem. To jednak zmusiło fanów z całego świata, aby zadać sobie kluczowe pytanie – jaki krajobraz zastałby nas po zamknięciu książki zatytułowanej „historia AC/DC”?
Wiadomość tygodnia, a może i miesiąca - oto Firaxis Games wzniósł głowę w stronę gwiazd
i efektem tego będzie pojawienie się nowej odsłony wyśmienitej serii sygnowanej nazwiskiem Sida Meiera, a która nazywać się będzie "Civilization: Beyond Earth". Tytuł ten ujawnia właściwie jedyne większe rozczarowanie dotyczące tej wiadomości - nie dostaniemy, niestety, pełnoprawnej "szóstki". Skupmy się jednak na tym, co dobrego przyniesie nam "pozaziemska" Cywilizacja.
Fantastyka to moja słabość – nie ma co ukrywać. Najchętniej sięgnąłbym po wszystkie szlagierowe tytuły z tej jakże szerokiej kategorii, lecz na początek – czyli kilka lat temu – uznałem, że zacznę od tego, co mi bliskie. Od rodzimych autorów parających się tworzeniem w tej dziedzinie. A jakie nazwisko przychodzi nam, Polakom, do głowy, gdy słyszymy wzmiankę o smokach, dzielnych mężach, tchórzliwych mężach i politycznym konflikcie w tle? Ano, Sapkowski. Czy słusznie, czy nie, musicie ocenić sami – ja chciałbym zwrócić uwagę na to, że jegomość ten kojarzony zazwyczaj jest jedynie z sagą o pewnym białowłosym wojowniku, a nie jest on jedyną postacią, jaka wyszła spod pióra pana Andrzeja. Przedstawiam Wam Reinmara z Bielawy!
Co roku, kiedy dochodzi do ceremonii wręczania Oskarów – internet eksploduje. Gdzie statuetka dla Leosia?! Czemu nikt nigdy nie zauważa jego wspaniałych ról?! Wielu zapomina jednak, że w kolejce po uznanie widzów, niekoniecznie samą figurkę, stoi wielu artystów znacznie bardziej zasługujących na atencję niż choćby wspomniany DiCaprio. Nie umniejszam jego zasług, ba – uważam, że jest fantastycznym aktorem. Zapoznajcie się jednak z tą listę i zastanówcie – czy nie warto również dostrzec innych?