Gdzie oni się podziali - symulacja "żywego" miasta w Thief
Badland – gra, w którą powinieneś zagrać na swoim smartfonie/tablecie
Dostosowywanie pory roku do realiów gry
Wrażenia z bety Survarium – darmowego postapokaliptycznego FPSa
Assassin's Creed IV: Black Flag byłby lepszą grą, gdyby nie był Assassin's Creedem
Zanim zacznę grać...
Jako, że na gameplayu obecnie jest nas całkiem sporo, a serwowane przez twórców produkcje w wersjach testowych to doskonała okazja na tekst ze świeżymi wrażeniami, to tym razem DM wyprzedził mnie ze swoim tekstem. Dobrym tekstem. Mimo wszystko jednak nie mogę darować sobie przelania na słowa osobistych wrażeń, które ograniczą się do komentarza podstawowych elementów rozgrywki, niezbędnych dla dobrej, zręcznościowej ścigałki.
Drugą odsłonę „Martwej Wyspy” ciężko nazwać kontynuacją, bo formalnie i praktycznie te dwie produkcje nie wiele mają ze sobą wspólnego. Nie znaczy to jednak, że dwójka z tego powodu powinna być odbierana negatywnie. Wręcz przeciwnie. Pod nowymi sterami tytuł ten wreszcie został sprecyzowany. Jest bardziej kolorowo i żartobliwie, ale nie bezpłciowo.
W czasach, gdy trailery filmów są ich streszczeniem i prezentacją największych smaczków, mam wrażenie, że definicja dobrego zwiastuna w myślach wielu widzów uległa pewnej zmianie. Sądzę bowiem, iż należy wyróżniać te, które intrygują, a po których obejrzeniu właściwie nie wiadomo o co chodzi. Niezespojlowany scenariusz i wywołanie u widza chęci poznania tej ciekawie zapowiadającej się historii, bądź szeregu przepięknych scen akcji, to najlepsze co może wywołać właśnie promujący materiał wideo.
O Hellraid mówi się całkiem nie mało, gdyż premiera tej z pozoru prostej gry ciągnie się już drugi rok. Co jakiś czas pojawiają się nowe materiały prezentujące fragmenty rozgrywki, na których podstawie wiele osób stara się ocenić jej jakość. Jedni słusznie krytykują wiele skopiowanych mechanizmów z Dead Island, inni przyrównują tę produkcję do Dark Messiah of Might and Magic, albo nawet po części do Skyrima, ale moim zdaniem powstająca we Wrocławiu gra akcji to pierwszoosobowe Diablo.
Skłamałbym pisząc, że rzadko zdarza mi się grać po nocach. Ta pora jest dla mnie najodpowiedniejsza, biorąc nawet pod uwagę oczywiste konsekwencje. Towarzyszący spokój, cisza i ciemność pozwalają zagłębić się w cokolwiek właśnie właśnie robimy, ale nie zawsze zdarza się wsiąknąć w jedną produkcję na kilka godzin. Zwłaszcza tak mało dopracowaną, skąpą i ograniczoną. Unturned się jednak udało.