Witajcie gejmplejowicze. Nie było mnie tu spory kawał czasu, podczas którego grupa facebookowych fanów tej strony drastycznie wzrosła(niemal dwukrotnie!) co niezmiernie cieszy. Potraktujcie tekst luźno. Jakoś tak w świetle zaistniałych okoliczności i tej FPS-owej, odwiecznej zresztą, wojenki, postanowiłem przerzucić na słowa to, co mi w głowie siedzi. Enjoy.
To jeszcze nie koniec Call of Duty. Infinite Warfare sprzeda się nieźle, a Activision jeszcze nie przegrało. To Electronic Arts urosło w siłę i stopniowo realizowało niegdyś wydawałoby się niemożliwe do osiągnięcia cele. Wszystko to zaszło tak daleko, że znaleźliśmy się w sytuacji wręcz odwrotnie proporcjonalnej do tej, gdy rządziło Call of Duty, a wydawca święcił triumfy.
Rynek gier wideo rozwija się w równym tempie, co jego znaczenie w środowisku mediów rozrywkowych jako takich. Niesie to za sobą sporo konsekwencji. Inwestowane są coraz większe pieniądze, swoje brudne paluszki chce zamoczyć polityka, a poza tym teoretycznie dostajemy lepsze jakościowo i (zazwyczaj) contentowo, produkcje. Tak się ma teoria, a jak jest w praktyce?
…tylko że to wciąż Battlefield w uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Zakończenie wspaniałej serii? Koniec z Wiedźminem? Nic z tych rzeczy, po kilku latach Białego Wilka na rynku growym dopiero teraz marka ta zyskała w oczach graczy z całego świata. Potwierdzają to liczby, ale również opieka nad marką Wiedźmin ze strony CD Projektu. Najpierw Gwint, potem akcja z Platige Image. Coś jest na rzeczy.
W etapie produkcyjnym każdego wielkiego tytułu zawsze nadchodzi ten moment, w którym trzeba zejść na ziemię i pokazać graczom faktyczną jakość ochoczo zapowiadanej gry. Takim momentem dla The Division okazały się być tegoroczne targi E3, już trzecie dla nowej marki Ubisoftu. Wnioski są jednak niepodważalne, im bliżej premiery, tym więcej wylewa się na nas wiader z zimną wodą.
Marzyliście kiedyś, by przekształcić się w księżniczkę zasiadającą na grzbiecie pozbawionego skrzydeł smoka w celu niszczenia wszystkiego dookoła? Ja też nie, ale wszystko to idealnie ze sobą współgra w interaktywnej formie na urządzeniach mobilnych. Dragon Hills nie stara się być przesadnie rozbudowany i nad wyraz ambitny, ale łączy w sobie aspekty, które czynią tę produkcję wyjątkowo atrakcyjną.
Wieść o Kickstarterowej zbiórce na nową, retro-futurystyczną ścigałkę obiegła prawdopodobnie wszystkie growe site’y, ale większość z nich koncentrowała się na przekazaniu podstawowych informacji. Co prawda Ameryki nie odkryłem, ale pograłem trochę w udostępnione demo i pragnę wylać z siebie nieco emocji.
Po roku od premiery nowego i zaskakująco dobrego Wolfensteina twórcy poszli za ciosem i dostarczyli na rynek samodzielny dodatek z podtytułem The Old Blood. Jest krótszy, mniej rozbudowany i wyrazisty względem podstawki, ale z wielu względów warto zainteresować się tym tytułem.
Swój okres świetności ma obecnie Mad Max, nowy film George’a Millera oparty o zapoczątkowane przez tego samego reżysera, postapokaliptyczne uniwersum z 1979 roku. Oczekiwania były ogromne, bo i twórcy co rusz dolewali oliwy do ognia wznieconego u fanów tego specyficznego świata i spragnionych wartkiej akcji konsumentów kina.
Dzieło CD Projekt RED jest zbyt potężne, by słusznie zrecenzować je po dwóch dniach gry, ale z całą pewnością to adekwatna pora na podsumowanie technicznej strony owej produkcji. Zarówno względem optymalizacji, jak i jakości konkretnych elementów rozgrywki.
Druga część kinowych Avengersów nie wywołała u mnie euforii, zaskoczenia czy szczególnego podekscytowania, jednakże czas spędzony w kinie uważam za fantastyczną rozrywkę, z której po prostu czasami trzeba skorzystać. Age of Ultron jest bardziej dynamiczne, efekciarskie i humorystyczne. I fantastycznie, w końcu mamy do czynienia ze świetnym przeniesieniem komiksowego klimatu na duży ekran.
Od debiutu H1Z1 w systemie Early Access minęło już wystarczająco sporo czasu, by produkcja ta mogła się znudzić. Faktycznie, po miesiącu obfitej rozgrywki nie miałem już szczególnej motywacji by poświęcać swój czas na ten tytuł. Jak to więc możliwe, że obecnie zastępuje wiele innych czynności rozgrywką w ową produkcję i nie mogę się od niej oderwać? Wszystko za sprawą pewnego trybu rozgrywki.
Premiera Armikroga nadchodzi wielkimi krokami. Jest to więc najlepszy czas, by przybliżyć czym ta produkcja jest i dlaczego tak wiele zawdzięcza swojemu poprzednikowi. Aby zrozumieć ideę Armikroga, musimy bowiem cofnąć się o 19 lat, prosto do plastelinowego świata The Neverhooda.
Z roku na rok przybywa coraz więcej produkcji mmo traktujących o przetrwaniu i eksploracji. Niestety, głównie są to produkcje sprzedawane w systemie Early Acces, co negatywnie oddziałuje na finalną jakość produktu i realny termin zakończenia implementacji zapowiedzianych elementów. Nie zmienia to jednak faktu, że takowym produkcjom wybaczamy mnóstwo rzeczy, które okiem growego krytyka powinniśmy zbesztać. Dlaczego?
Wydawać by się mogło, że temat zombie w grach jest już doszczętnie wyeksploatowany, a sama moda na nieumarłych przygasła. I choć jest w tym dużo prawdy, to Techland tworząc najlepszą i największa kampanię promocyjną w naszym kraju, kontruje to na całej linii. Dying Light nie jest grą wyjątkową, ale przez działania marketingowe nic nie pozwala nam tak sądzić. Gracze z całego świata zostali wręcz zarażeni Dying Lightem!