Isaac Clarke się zmienia. Czy ewoluuje? W pewnym sensie. Jako ortodoksyjny fan serii Dead Space muszę wylać trochę żółci na ostatnie dzieło Visceral Games (właściwie, to dopiero na wersję demonstracyjną – zaznaczam, że nie jest to moje stanowisko odnośnie finalnego produktu!). Co jest nie tak?
Strzelanki zarówno w odsłonach pierwszo- jak i trzecioosobowych to jedne z moich ulubionych gatunków gier. Jedne beztroskie, pozwalające na dowolne hasanie po rozległych terenach, będąc obładowanym bronią niczym samobieżna zbrojownia. Inne pełne opanowania i wojny nerwów z ograniczoną ilością amunicji i broni. Moje boje, czyli na ilu frontach przyszło mi walczyć i ocalić kraj/świat/wszechświat (niepotrzebne skreślić)...
Przygodę z first-person shooterami zacząłem raczej tradycyjnie – od Wolfensteina, później przyszedł czas na Dooma i Quake’a. Tego ostatniego - zwłaszcza jego trzecią odsłonę – wciąż wspominam dosyć ciepło. Potem były Unreale, SoFy i jakieś mniejsze tytuły, o których nie ma większego sensu wspominać. Prawdziwa rewolucja przyszła jednak niecałe dwa lata temu, w lutym 2011 roku wyszła gra, która – jak dla mnie – całkowicie przedefiniowała gatunek i sprawiła, że strzelanie w żadnym innym FPSie nie potrafiło mnie wciągnąć na choćby chwilę dłużej.
Jestem na świeżo po ukończeniu FarCry3 i... podobało mi się! Dawno nie bawiłem się tak dobrze w sandboxowym świecie od dużego developera. Chciałbym podzielić się wrażeniami, skupić się na złych i dobrych stronach i generalnie pogadać o tym co zmieniło się pod kątem poprzednich odsłon (a zmieniło się sporo). Z góry uprzedzam, że w tekście znajdują się spoilery, dlatego jeśli nie znasz jeszcze zakończenia czy poszczególnych faktów z gry, zajrzyj po jej ukończeniu. Jedziemy:)
Jako, że wiele godzin rozgrywki rocznego już Battlefielda 3 za mną, stwierdziłem, że warto podzielić się moimi przemyśleniami dotyczącymi zarówno rozgrywki jak i polityki Electronik Arts, która odcisnęła wyraźne piętno na produkcie studia DICE. W związku z tym, że na horyzoncie wyłania się powoli kolejna odsłona tego studia, chciałbym zastanowić się nad pewnymi aspektami, które wyraźnie ucierpiały w odniesieniu do poprzednich częsci oraz nad tymi, które wciąż utrzymują tak wielu fanatyków.
Battlelog – jak zepsuć frajdę
Jako entuzjasta od samego początku zarówno platformy Origin jak i Battleloga, byłem zaskoczony tym jak bardzo można zintegrować społeczność w obrębie jednej gry, oraz jakie możliwości statystyczno – funkcjonalne da się osiągnąć, łącząc sam produktu z przeglądarką. Zarządzanie plutonami, dostosowywanie uzbrojenia, śledzenie statystyk. To, jak i wiele innych pomysłów jest w bardzo przyjemny i czytelny sposób zorganizowane i sprawia dużo radości w obcowaniu z grą. Battlelog poprzez swoje funkcje społecznościowe, utrzymuje zainteresowanie wokół całego uniwersum poprzez konkursy, wiadomości oraz materiały dodatkowe. Funkcję taką pełni również specjalnie do tego przeznaczone forum. Jest to świetny sposób na utożsamienie się z grą oraz postacią. I chociaż wyrażam się o tej platformie w samych superlatywach, niestety od pewnego czasu logując się do serwisu, wchodzę z niemałym zażenowaniem oraz przykrą koniecznością.
Blood. Duke Nukem 3D. Doom. Quake.
Dlaczego takich gier już się nie robi?
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie to cykl krótkich felietonów, w których poruszam tematykę popularnych kiedyś i obecnie tytułów i ich ewentualnych kontynuacji, o których nie wiemy absolutnie nic (być może nawet deweloperzy o nich też nic nie wiedzą) albo o których jakiś czas temu słuch zaginął. Nie wiemy czy powstaną, ale z całą pewnością wielu graczy czekałoby na te pozycje z zapartym tchem. Dziś zajmiemy się serią I.G.I.
Oderwany od obecnej rzeczywistości, nowatorski, otwarty, klimatyczny - każdy z tych przymiotników opisuje jakąś część tworzonej we francuskim studiu Arkane gry Dishonored. Aż dziwnie się czuję pisząc tytuł gry bez numerka na końcu. A jednak - końcówka tego roku może zostać zdominowana przez nową markę, która zdaje się rządzić swoimi prawami. Klimatyczne miejsce akcji, (prawdopodobnie) dojrzała fabuła z niebanalnym bohaterem w roli głównej, nieco przerysowane i karykaturalne modele postaci, skrzyżowanie świata magii ze światem industrialno-przemysłowym... Tak, można mieć nadzieję, że Dishonored będzie grą wybitną. Obyśmy się tylko nie zawiedli.
Hybrid udało mi się zdobyć na tegorocznej edycji akcji „Summer of Arcade” organizowanej przez Microsoft. Sprzedawane tam tytuły nie zainteresowały mnie zbytnio. Oprócz Hybrid – na produkcję 5th Cell miałem już chrapkę kilka dni temu i z każdym dniem porządanie zwiększało się. Po odpaleniu gry i stoczeniu pierwszych walk nie miałem najmniejszych złudzeń – nie zawiodłem się i moje 1200 MSP nie poszło na marne.