Hybrid udało mi się zdobyć na tegorocznej edycji akcji „Summer of Arcade” organizowanej przez Microsoft. Sprzedawane tam tytuły nie zainteresowały mnie zbytnio. Oprócz Hybrid – na produkcję 5th Cell miałem już chrapkę kilka dni temu i z każdym dniem porządanie zwiększało się. Po odpaleniu gry i stoczeniu pierwszych walk nie miałem najmniejszych złudzeń – nie zawiodłem się i moje 1200 MSP nie poszło na marne.
Jak na tego typu „mniejszy” produkt, Hybrid wykonano bardzo dokładnie i starannie, dbając o każdy szczegół. Niestety, wyraźnie widać wiekowość platformy MS i jej upośledzenia technologiczne. Choć same lokacje zaprojektowano bardzo ładnie, to już kanciaste modele i gdzieniegdzie poukrywane słabej jakości tekstury mogą odstraszyć. Gra umożliwia zmagania dwóch drużyn – Paladins oraz Variants – na kilku mapach zaprojektowanych w futurystycznym stylu (mnóstwo bieli, sterylność) i biorąc udział w różnych trybach zabawy oferując przy tym nietuzinkowy model zabawy.
Szkoda, że wszystkie, które udało mi się ograć, do złudzenia przypominały już widziane w niejednej strzelaninie. Króluje znany i lubiany Team Deathmatch. Klasyka przeważa pod każdym względem, nie dając dojść do głosu innym wariantom. Czasami można było zagrać w coś innego niż w TDM, poprzez demokratyczne głosowanie wszystkich graczy obecnych w lobby. Drugimi, najchętniej testowanymi rodzajami są: Tactics, Artefact oraz King of the Hill. Pierwsze dwa to zabawa w „kto dłużej będzie miał przy sobie dany obiekt - wygrywa”. Następny z kolei to coś na wzór Rusha z Battlefielda. Team, który zdobędzie więcej stref zwycięża.
Pomimo małej różnorodności na tym polu, Hybrid potrafi porządnie wciągnąć. Czuć, że trafiamy oponenta, a trudne do zdobycia headshoty dają jeszcze więcej radości. Mecze trwają średnio 20 minut, przy czym dynamika strć jest całkiem spora. Wszędzie coś się dzieje, ktoś pruje ołowiem, nie można ani na moment stracić koncentracji. Wyostrzyć zmysły powinniśmy jeszcze mocniej, ponieważ miejscówki są wieloplatformowe – to znaczy, że z każdej strony wróg może nas zaskoczyć. Góra, dół, lewo czy prawo – to bez znaczenia, nigdzie nie możemy czuć się bezpieczni.
Nie wspomniałem o najważniejszym – modelu rozgrywki, najlepszym aspektem gry. 5th Cell wzięło na tapetę dosyć sztampowy temat strzelaniny, której akcja dzieje się w przyszłości. Jednak skutecznie go urozmaiciło, pozwalając graczom na korzystanie tylko z plecaków rakietowych umieszczony na plecach, potrzebnych do przemieszczania się pomiędzy kolejnymi osłonami. Nie możemy sobie wyjść zza winkla i swobodnie kicać – konieczne jest trzymanie się poszczególnym zasłon, które zaimplementowano nie tylko na ziemi, lecz także na ścianach czy suficie. Przy ogromnym natężeniu akcji taki system wydaje się dosyć kuriozalny i powolny, ale faktycznie działa i daje mnóstwo zabawy.
W miarę zdobywania kolejnych punktów doświadczenia wchodzimy na wyższe levele, odblokowujemy nowe pukawki, hełmy itd.. Walki toczą się na całym świecie, a dzięki specjalnej mapie świata możemy wybrać sobie miejsce działań i konkretny sektor (na każdym kontynencie jest kilkanaście takich sektorów). Gdzie przewagę ma jedna ze stron, na strefa przywdziewa czerwony lub niebieski kolor. Oprócz tego przed walką wybieramy zadanie, które jest opcjonalną misją. Chodzi tutaj głównie o to, by zabić 6 oponentów, zdobyć 3 asysty itp.. Naturalnie im trudniejszy cel, tym więcej xpeków zdobędziemy, jeśli go wypełnimy. Dodatkowo występują tutaj także killstreaki. Każdy z nich daje nam możliwość zmaterializowania pomocnika – drona. Walczy on po naszej stronie, a likwidując przeciwników powoduje przenoszenie fragów na nasze konto. Im więcej zdobędziemy fragów pod rząd, tym lepszą maszynką program nas obdarzy.
Pomimo braku jakichś rewolucyjnych rozwiązań, Hybrid to naprawdę porządna produkcja. Mnóstwo radochy i satysfakcji daje rozwalanie kolejnych nieprzyjaciół, ładowanie headshotów i zbijanie dronów należących do przeciwnika. Solidne 7.5 dla solidnej gry!
Plusy:
Minusy: