Przymierzacie się do kupna Assassin's Creed: Revelations? Na mojej osobistej liście zakupów produkcja ta nie ma najwyższego priorytetu, ale z pewnością jest wysoko. Ubisoft zadał jednak swoim klientom małą zagwozdkę. Najnowsza część przygód Ezio Auditore da Firenze pojawi się aż w SIEDMIU edycjach. No i masz ci babo kolekcjoneko placek.
Moje pierwsze wrażenia dotyczące Wii U już znacie. Oczywiście, jak wspominałem, są to tylko przewidywania, bo na konsoli jeszcze nie grałem. Wydaje mi się jednak, że wiem co próbuje mi wcisnąć Nintendo. I nie kupują mnie tym. Biorąc pod uwagę najnowsze doniesienia dotyczące współpracy PlayStation Vita i PlayStation 3, Wii U traci w moich oczach resztki atrakcyjności.
Producent PlayStation obiecał głęboko idącą integrację swojej najnowszej kieszokonsolki - PlayStation Vita ze stacjonarnym PlayStation 3. Jeżeli ich obietnice się spełnią, to funkcjonalność tego duetu będzie znacznie większa niż ta, którą Nintendo zaoferuje klientom interesującym się Wii U.
Na pewno słyszeliście plotki dotyczące faktu, jakoby PlayStation 4 miało zadebiutować w przyszłym roku. Oczywiście te doniesienia brzmią niedorzecznie i momentalnie posypały się argumentacje redaktorów wielu serwisów, a także samych graczy, obeznanych w rynku gier wideo, wykluczające taką możliwość. Z grubsza rzecz biorąc, te osoby mają jak najbardziej rację. Wydawałoby się niewiarygodne, żeby Sony postanowiło wypuścić na rynek nową konsolę w momencie, w którym stara dopiero co zaczęła na siebie zarabiać.
Popuśćmy jednak wodze fantazji i załóżmy, że te doniesienia są prawdziwe. Zastanówmy się, co mogłoby spowodować taką, a nie inną decyzję Sony. Co japońska firma mogłaby zyskać, gdyby faktycznie wprowadziła do sprzedaży PlayStation 4 w 2012 roku?
Duke Nukem Forever to porażka na całej linii, o czym świadczą opinie tak graczy, jak i recenzentów. Średnia ocena na Metacritic to 57/100 (PC). Na gry-online.pl gra otrzymała zaledwie 5.0/10. Pojawił się także wideo-komentarz, którego wydźwięk również nie jest pozytywny. Duke'owi comeback wybitnie się nie udał. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że w przyrodzie nic nie ginie. Również pragnienie bezmyślnego strzelania i bycia obrzucanym niewybrednymi żartami. Rozczarowani gracze, którzy mieli nadzieję zaspokoić swój głód obcując z Księciem (dziwnie to zdanie brzmi...), gdzieś skierują swoje portfele w poszukiwaniu produktu zastępczego. A tak się składa, że gra utrzymana w tonie, którym próbował rozbrzmiećDNF, jest dziełem polskiego developera. Kto kojarzy jaką produkcję mam na mysli?
Dzisiaj sprzedanie miliona kopii danej gry jest często minimum stawianym sobie przez deweloperów i wydawców. Niektóre gatunki i studia wymykają się jednak takim granicom, istniejąc jakby poza głównym rynkiem.
Tak jest chociażby w przypadku produkcji o łowieniu ryb i deweloperów, którzy je tworzą. Jednym z przykładów jest Ken Patterson, dzisiaj szef studia Big John Games i autor kilkunastu gier o polowaniu na wodne stworzenia. Jego sukcesem jest sprzedanie łącznie miliona egzemplarzy swoich tytułów w ciągu kilkunastu lat kariery. Czyli sprzedał przez dekadę tyle egzemplarzy, co THQ w kilka dni od premiery Homefront.
"Czy jestem tylko rozczarowany, czy już jestem marudą?" - ten właśnie cytat przyszedł mi na myśl, kiedy porównywałem wydania dwóch gier, które nabyłem ostatnio w kilkudniowym odstępie czasu. Obydwie rozpakowane leżały na podłodze, ułożone koło siebie.
Podrapałem się w głowę. Podkręciłem wąsa. Nie pomogło. Nie mogę zrozumieć jakim cudemWiedźmin 2, który kosztował mnie 80zł wygląda prawie jak edycja kolekcjonerska, a L.A. Noire, za 160zł poza samą płytką oferuje tylko kilkustronnicową ulotkę, nazywaną chlubnie instrukcją.
Empik jaki jest – każdy widzi. Wiele osób psioczy: że ceny wysokie, że obsługa nie zawsze fachowa, że ciężko dostać niektóre pozycje. Jednak każdy chyba od czasu do czasu zawita do salonu tej sieci. Siłą tej marki jest przede wszystkim wszechobecność. Ot, taki nasz polski HMV, czający się na każdym rogu większego miasteczka. Graczy ucieszy, że„na górze” zapadły chyba decyzje, że Empik w niedługim czasie ma się stać także polskim GameStopem.
Wzruszenie jedna z wielu emocji, które dotykają odbiorców sztuki. Dosyć powszechnie panuje pogląd, że największe emocje mogą budzić filmy, w dalszej kolejności: muzyka, książki , obrazy. Celowo pomijam w tym momencie inne „niepowszechne” w dzisiejszych czasach formy sztuki, takie jak teatr, komiks czy rzeźba, bo ich ustytuowanie w tej hierarchii byłoby kontrowersyjne. Zapytajcie kogoś, kto czytał Samotność w sieci, czy wzruszył się podczas lektury, jeżeli sami nie czytaliście. Kogo nie rusza przysłowiowa już śmierć Mufasy z Króla Lwa? Równie silne emocje może wzbudzać muzyka, posłuchajcie chociażby kawałka Chase & Status – Time. Dziwactwem nie jest wzruszenie się nad obrazem, czy rzeźbą. Kto z Was może z czystym sumieniem powiedzieć, że nigdy nie płakał podczas odbioru jakiegoś medium? Prawdopodobnie niewielu, bo pozostać nieczułym na starania autorów, pragnących poruszyć wrażliwe struny naszych dusz, jest niezwykle ciężko. Jak ma się w tej kwestii sprawa z grami wideo? Dosyć kiepsko, i to mimo faktu, iż ta konkretna forma przekazu ma największy potencjał wywoływania wzruszeń, ponieważ oddziałuje równie szeroko jak film, a na dodatek oferuje zaangażowanie, niedostępne żadnym innym wyrazom ludzkiej kultury.