Stracone lata - czy dawniej gry były lepsze? - MaKaB - 20 października 2013

Stracone lata - czy dawniej gry były lepsze?

Dość często pojawiające się hasło „dawniej gry były lepsze” zazwyczaj jest nie mającym pokrycia poglądem wynikającym z sentymentu. Przykładowo, swego czasu nadużywany mit o rzekomej śmierci tradycyjnych przygotówek, które znalazły jednak swą niszę, a rozwijająca się scena indie dostarcza wiele interesujących produkcji point&click. Świat nieustannie brnie naprzód, trendy zanikają, a na ich miejsce wskakują nowe. Jednak czy nowe musi zawsze oznaczać doskonalsze? Przyjrzyjmy się przykładom, które zdają się potwierdzać, że w niektórych  przypadkach „dawniej było lepiej”.

Pełnoprawne dodatki i brak DLC
Pełnoprawne dodatki (zwłaszcza te wymagające zainstalowania podstawowej wersji gry) stały się prawdziwa rzadkością. Jeszcze nie tak dawno za relatywnie niską cenę otrzymywaliśmy zwykle kilkanaście godzin skondensowanej rozrywki na przyzwoitym poziomie. Jestem przekonany, że każdy z Was wspomina mile co najmniej jeden dodatek do gry.

Po drugiej stronie DLC, temat rzeka. Przeklinane przez wielu, kupowane przez jeszcze więcej osób. Porównując pełnoprawne dodatki i DLC w olbrzymiej ilości przypadków stosunek zawartość/cena będzie na korzyść tych pierwszych. Czemu zatem DLC cieszą się taką popularnością? Przede wszystkim pozwalają one twórcom na przedstawienie krótkich historii, wrzucenie nowych map. Nie można również zapomnieć o olbrzymim zapotrzebowaniu na dodatkowe ciuszki, bronie itp., których najbardziej złowieszczym przykładem jest sławetna złota zbroja konia z Obliviona.

Za ten „rarytas” trzeba było zapłacić 2,5 dolara.

Nie do końca pojmuję ten fenomen, ale skoro gracze to łykają, to czemu producenci mają mieć skrupuły. Przecież jeszcze tak niedawno mapki np. do Call of Duty 4 (w tym ukochany przeze mnie Broadcast) były dodawane w formie bezpłatnego patcha...

Większość DLC w moim odczuciu jest co najmniej miernej jakości, ale dla uczciwości należy odnotować, że trafiają się perełki za względnie rozsądną cenę, szczególnie w pamięć zapadła mi Kryjówka Handlarza Cieni do Mass Effecta 2. Naprawdę dobra historia, z nowymi utworami muzycznymi oraz satysfakcjonującą rozgrywką.

DLC nie powinny koniecznie zniknąć, nie pogardziłbym jednak większą ilością pełnoprawnych dodatków. Ponadto DLC mogłyby cechować się lepszym stosunkiem zawartość/cena. Na koniec tego fragmentu warto przytoczyć pewien banał, to My decydujemy swoimi portfelami o rozwoju branży.

Klasyczne cRPGi

Swego czasu przeczytałem interesującą myśl, że dawniej cRPGi robiono na podobieństwo książki, a aktualnie tworzy się je na modłę filmową. Coś w tym jest. Rozwój grafiki sprawił, że autorzy muszą dbać również o wykadrowanie sceny, dubbing, względne zsynchronizowanie dialogów z ruchami usta postaci itp., co pochłania zasoby, które mogłyby być poświęcone na dopracowanie, rozbudowanie historii, świata. Wszak przygotowanie  takiego dialogu pociąga za sobą o wiele większe koszty niż walnięcie kilkudziesięciu zwykłych linijek. "Tekstowość" dawnych cRPGów pozwalała także w wielu przypadkach na zamieszczenie odważniejszych treści, wątków. W pewnym stopniu owa „klasyczna” zawartość, aktywność twórcza jest przenoszona do różnorakich znajdziek w grze, nagrań, leksykonów, często świetnie wykonanych, jednak to nie jest już to.

Kto nie kojarzy takich klasyków jak Planescape Torment, Fallout, Baldur’s Gate? Szczególnym sentymentem darzę Tormenta, niepowtarzalna gra tak różna od czegokolwiek innego, wymagająca dużego zaangażowania (tekst, tekst i jeszcze raz tekst) od gracza, ale zarazem dostarczająca olbrzymiej satysfakcji i zawierająca jedną z najlepszych fabuł w historii. To było po prostu inne doświadczenie, w dużym stopniu właściwe wszystkim starym produkcjom. Nie twierdzę, że nowe cRPGi są złe (równie dobrze, a nierzadko lepiej przy nich spędzam czas), są one po prostu inne. Ten niedobór role-playowej zabawy w klasycznym stylu zauważyły niektóre studia, co zaowocowało chociażby rozpoczęciem prac nad Project Eternity i Torment: Tides of Numenera.

Cóż może zmienić naturę człowieka? Musiałem to napisać.

Split-screen, hot-seat itp.
W dobie powszechnego Internetu funkcja, która coraz rzadziej jest implementowana w grach, chociaż sytuacja nie jest taka zła. Mając ograniczone środki, studia nieraz porzucają tę kwestię, aby przygotować niemalże obowiązkowego multiplayera. Niewątpliwie wysoki poziom wykonania gry sieciowej jest istotny, ale nic nie zastąpi emocji, klimatu, kiedy wspólnie z kumplem obok przechodzi się kampanię, komentuje wspólnie wydarzenie itp. Przypuszczam, że w wielu przypadkach konsolowych na przeszkodzie stoją względy techniczne. Ufam, iż nowy sprzęt pozwoli twórcom rozwinąć skrzydła również w tej kwestii.

Kafejki internetowe

Wątek powiązany z grami. Kafejki internetowe cieszyły się ogromną popularnością jeszcze nie tak dawno, co było oczywiście spowodowane dopiero upowszechniającym się dostępem do Internetu. Obecnie miałbym problem, aby znaleźć jakąkolwiek w okolicy. Czemu wspominam o nich? Chodzi mi głównie o atmosferę panującą w tych lokalach, gdy zbierało się z dobrymi znajomymi, aby pomęczyć wspólnie kilka tytułów czy to w Internecie czy przez LANa (a laptopy nie były wtedy jeszcze tak popularne). W wielu przypadkach w ten sposób powstawały lokalne społeczności, które nieraz zamieniały się w całkiem przyzwoite klany sieciowe.

Podsumowanie

Starałem się przypomnieć więcej przypadków „dawniej gry były lepsze”, ale trudno wskazać na inne, charakterystyczne przykłady. Zastanawiałem się dłuższy czas nad niemożliwością odsprzedaży gier pecetowych, ale korzyści wynikające z tej sytuacji (przede wszystkim przeceny, bundle, inne udogodnienia) sprawiają, że prawie nie zwracam na to uwagi. Faktem jest bowiem, że nasza branża stała się silna, różnorodna i przyjazna dla graczy (z małymi wyjątkami), jak nigdy wcześniej. Produkcje indie, niejednokrotnie nawiązujące do starych czasów, doskonale uzupełniają się z wysokobudżetowym mainstreamem. Chcesz zagrać w platformówkę, przygodówkę w starym stylu? Indie pomoże. Główny nurt również stara się trafić w potrzeby graczy. Szukasz piekielnie trudnego RPGa, sprawdź chociażby Demon’s Souls. Szukasz ambitnego fabularnie i przyzwoicie wykonanego shootera, zagraj w Spec Ops: The Line. Mógłbym tak długo wymieniać. Chcę Was uświadomić, że żyjemy w, jak dotąd, najlepszym okresie naszej branży, korzystajmy z tego.

So understand
Don't waste your time always searching for those wasted years,
Face up... make your stand,
And realise you're living in the golden years.

Odwiedź i polub mój profil. Znajdziesz na nim wiele ciekawych materiałów, nie tylko z gameplaya.

MaKaB
20 października 2013 - 21:33