Nie chcę nikogo urazić swoim artykułem – tak, wiem, że jest to prawdopodobnie najgorszy wstęp, bo wielu osobom zapala się w głowie czerwone światełko i nagle czują, że mogą być obrażani, mimo że nie znają jeszcze drugiego zdania – ale od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy mniejszą dojrzałość wykazuje tak zwany „gimbus” psujący zabawę, czy dorosły, który się na to wścieka?
Dopadło mnie akurat jakieś choróbsko. Standardowo pozbędę się go za kilka dni. Zwykle, gdy mam trochę więcej czasu, poświęcam je na granie i nadrabianie innych zaległości książkowo – filmowych. Do tego jeszcze pojawił się Humble THQ Bundle, a w nim Red Faction Armageddon. Tak też postanowiłem wykorzystać ten czas na granie. Po chwili okazało się, że po prostu nie chce mi się grać. Zresztą nie po raz pierwszy... Pomijając standardowy tekst, że nie gramy, kiedy nam po prostu nie idzie...
No właśnie, ile gier musisz ograć zanim odetchniesz z ulgą?
Dożyliśmy wspaniałych czasów, w których gry z wolna przestają być traktowane wyłącznie jako narzędzie do przyjemnego zabijania czasu, przechodząc na wyższą formę istnienia, określaną mianem tekstu kultury i niejednokrotnie przyrównywaną do sztuki przez różnych ekspertów od tzw. ludologii. Poza nieskomplikowanymi shooterami pojawiają się bowiem dzieła dotykające niezwykle poważnej tematyki, czego nie powstydziłby się wcześniej alegoryczny wiersz bądź obraz. Patrząc przez pryzmat własnego growego rozwoju doszedłem do wniosku, że do gier trzeba po prostu… dojrzeć.
Wiecie czym jest FOMO? Przedwczoraj w serwisie Technologie Gazeta ukazał się świetny artykuł dotyczący tego zjawiska. Krótko mówiąc, to strach przez przegapieniem czegoś, niepokój, poirytowanie, problemy z koncentracją. Powód? Zalew informacji, związany z rozwojem technologii, przytłacza nas. Do natężenia występowania tego zjawiska doszło wraz z upowszechnieniem się serwisów społecznościowych i smartfonów.
Kiedy pierwszy raz przeczytałem o FOMO prawie wpadłem w panikę. Zdiagnozowałem u siebie ciężką postać tej przypadłości i w końcu nazwałem cały szereg zachowań, który z lekkim niepokojem zacząłem u siebie zauważać. Po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że nie ma co popadać w przesadę. Muszę się tylko pilnować. Strzelić sobie od czasu do czasu mentalnego „liścia” i przywrócić koncentrację. Bo pal licho, że sprawdzam Facebooka idąc z samochodu do sklepu. Pal licho, że przeglądam newsy stojąc w samochodzie na światłach. Najgorsze, że FOMO utrudnia mi dwie czynności, które do tej pory potrafiły mnie wciągnąć bez reszty: pisanie i granie.
Wchodzę do łazienki, patrzę w lustro po czym odkręcam kran, przemywam twarz, zakręcam wodę i znów patrzę w swoje odbicie. Zastanawiam się czy to nadal ja czy jakiś potwór, który cały czas udaje „poważnego krytyka” potrafiącego myśleć tylko o tym jaką notę wystawić danej produkcji. Mój wzrok zatrzymuje się na oczach „tego po drugiej stronie”. Otwieram usta i pytam się czy on nadal potrafi czerpać frajdę z tego, co robi, jednak on nie chce mi odpowiedzieć. Milknę. Wiem, że odpowiedź na to pytanie jest gdzieś głęboko w mojej głowie, ale czy jestem zdolny się do niej dokopać?
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego posuwacie się w grach wideo do czynów co najmniej niehumanitarnych? Dlaczego potraficie być okrutni, nieludzcy, w zasadzie bez najmniejszego powodu? I to wcale nie w RPGach, nie po to, by odkryć część historii zarezerwowanej dla złych charakterów. Ot tak, po prostu. Otóż, okazuje się, że już 40 lat temu ktoś odkrył w dobrym człowieku złe skłonności, które aktywują się w określonych warunkach i okolicznościach…