Niedojrzali dorośli czyli o krytyce „gimbusów” - OsK - 4 grudnia 2012

Niedojrzali dorośli, czyli o krytyce „gimbusów”

Nie chcę nikogo urazić swoim artykułem – tak, wiem, że jest to prawdopodobnie najgorszy wstęp, bo wielu osobom zapala się w głowie czerwone światełko i nagle czują, że mogą być obrażani, mimo że nie znają jeszcze drugiego zdania – ale od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy mniejszą dojrzałość wykazuje tak zwany „gimbus” psujący zabawę, czy dorosły, który się na to wścieka?

Odwiedzam różne fora, gram w rozmaite gry, słucham wypowiedzi znajomych i obcych sobie ludzi, a powyższe pytanie coraz wyraźniej daje o sobie znać. Celowo nie podaję o jakie gry mi chodzi, bo tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Przy okazji rozgrywek prowadzonych przez sieć można dosyć często trafić na pospolitego „popsujzabawę”. Określenia, które wówczas padają, są wszystkim znane: gimbus, g*wniarz, dzieciak, bachor itp. (To te łagodniejsze.)

Chwilowo, na potrzeby tego artykułu załóżmy, że rzeczywiście każda osoba, która zostanie obdarowana takim przezwiskiem, jest człowiekiem nieletnim. Zresztą, jeżeli wierzyć różnym forumowym badaczom, widać wyraźne różnice w ilości grających i ich zachowaniu w zależności od tego, czy podłączamy się w godzinach zajęć szkolnych, czy poza nimi. Termin „gimbus” bardzo wyraźnie wskazuje na osobę w wieku gimnazjalnym, czyli mającą mniej więcej 12-15 lat. Nie trzeba posiadać wiedzy medycznej i znać rozmaitych teorii na temat rozwoju mózgu, żeby wiedzieć, że osoby w tym wieku myślą jeszcze w nieco odmienny sposób niż ludzie dorośli. W związku z tym, nie powinno nikogo dziwić, że „gimbus” może również grać odrobinę inaczej.

Na czym polega „zachowanie gimbusowe” (pozwolę sobie utworzyć taki termin)? To już zależy od gry. Osoba, które je przejawia może nie realizować celów misji, grać nieudolnie, oburzać się na osoby grające inaczej, lub grające lepiej, może także nie działać zespołowo, zabijać graczy swojej drużyny lub – o zgrozo – źle używać wbudowanego w grę czatu. Są to jedynie przykłady, na pewno osoby, które to czytają, będą potrafiły podać dziesiątki innych. Dziecko może się jeszcze „nieodpowiednio odezwać”, jakby Internet nie przyzwyczaił nas już do tego, że w wirtualnej przestrzeni publicznej wszyscy mówią do siebie jak do najlepszych kumpli.

Wówczas omawiani gimnazjaliści mogą zostać obrzuceni obelgami. Zdarza się, że dorosła osoba po drugiej stronie ekranu blednie z nerwów, bo ktoś psuje jej grę! Można pisać wściekłe komentarze, a czasem trzeba nawet założyć osobne forum, żeby się z problemów z „gimbusami” wyżalić i obrzucić swoich „niedorosłych” rywali różnymi wulgaryzmami (naprawdę, są znane takie przypadki).  Tylko czy rzucanie na kogokolwiek inwektyw można uznać za dorosłe zachowanie? Czy dojrzały człowiek naprawdę potrzebuje obrażania innych, żeby odreagować czas i nerwy stracone na nieudanej zabawie? I czy zachowania, które nieletni przedstawiają na serwerach nie są dokładnie tego samego typu sposobami na odreagowanie złego dnia lub nieudanej rozgrywki?

Pół biedy, jeżeli gra jest od 16 lub 18 lat. Wtedy można oburzać się, że dziecko gra w coś, co nie jest przeznaczone dla niego, ale wątpię, żeby większość graczy miała problem akurat z tym. Spójrzmy na wymagania wiekowe, a przekonamy się, że większość produkcji, w których można natrafić na „gimbusów” jest przeznaczona dla osób po dwunastym roku życia. Po dwunastym, czyli okres gimnazjalny jak najbardziej się w to wpisuje.

Wybaczcie taki życiowy przykład, ale jeżeli bawię się z dzieckiem samochodzikami (zabawka produkowana przez dorosłych i teoretycznie również dla ludzi w każdym wieku), to nie krzyczę na dziecko, że jego samochodzik nagle zaczyna latać i przemienia się w zaawansowanego robota, bo jak wiadomo umysły dzieci działają jeszcze w nieco inny sposób, a dziecięca wyobraźnia nie zna granic – najważniejsze, żeby z zabawy czerpać… zabawę, a wirtualny mecz był możliwością odreagowania. Proszę o darowanie sobie podawania patologicznych przykładów zabaw młodzieży, bo to całkowicie odmienna kategoria, podane przeze mnie przykłady zachowania są tak naprawdę niegroźne i nikomu nie robią krzywdy, poza tym, że psują zabawę „dorosłym”.

W związku z powyższym, warto się zastanowić, czy jeżeli siedzę w piaskownicy, rozglądam się w koło i widzę grupę ludzi, którzy bawią się inaczej niż ja i nie tak, jak jest ogólnie przyjęte w zasadach, to czy na pewno coś jest nie tak z dziećmi, czy może to sygnał, że powinienem wyjść z piaskownicy i poszukać poważniejszych zajęć? Z drugiej strony każdy ma prawo do zabawy,  więc może powinienem znaleźć odizolowaną piaskownicę dla dorosłych?

Kto tu jest bardziej nie na miejscu? Dorosły, który bawi się z dziećmi i nie potrafi uznać ich zasad czy dziecko, które bawi się po swojemu w miejscu, do którego prawnie ma dostęp? Tym bardziej, jeżeli nie narusza w żaden sposób przestrzeni i własności innych osób – nie rozmawiamy przecież o nieletnich hackerach i złodziejach kont. Czy dorosły, który świadomie zawiesza swoją dorosłość i wchodzi do piaskownicy, żeby wraz z kolegami pobudować sztuczne miasta (lub w dziecięcej pasji niszczenia, dokonać dekonstrukcji obcych zamków), nie powinien liczyć się z tym, że do przestrzeni, w której przebywa, mają dostęp także prawdziwe dzieci? Wyjątkowo niedojrzałe wydaje mi się oburzanie na to, że dziecko psuje nam zabawę swoim niedorosłym sposobem grania. Powtórzmy więc pytanie jeszcze raz: kto tu jest bardziej nie na swoim miejscu? I czy na pewno branie tak bardzo do siebie i oburzanie się na nieodpowiednie zachowanie innych, jeżeli jednocześnie uznajemy, że są rzeczywiście dziećmi, jest czymś dojrzałym?

OsK
4 grudnia 2012 - 20:24