Gracz dojrzały gracz kompletny - guy_fawkes - 21 września 2012

Gracz dojrzały, gracz kompletny

Dożyliśmy wspaniałych czasów, w których gry z wolna przestają być traktowane wyłącznie jako narzędzie do przyjemnego zabijania czasu, przechodząc na wyższą formę istnienia, określaną mianem tekstu kultury i niejednokrotnie przyrównywaną do sztuki przez różnych ekspertów od tzw. ludologii. Poza nieskomplikowanymi shooterami pojawiają się bowiem dzieła dotykające niezwykle poważnej tematyki, czego nie powstydziłby się wcześniej alegoryczny wiersz bądź obraz. Patrząc przez pryzmat własnego growego rozwoju doszedłem do wniosku, że do gier trzeba po prostu… dojrzeć.

Trochę mi wstyd za samego siebie, gdy wspominam swoje początki z grami. Zawarte w nich historie miałem gdzieś, przeklikując wszystkie cut-scenki i olewając briefingi, ponieważ jedyne co się liczyło, to naparzanie ze swojej Smerfastycznie Wielkiej Broni do hord wirtualnych przygłupów. Co łatwo stwierdzić zagrywałem się przede wszystkim w shootery, bo przecież tam zlokalizowano najbogatsze pokłady nieskrępowanej rozwałki. Z zażenowaniem wspominam moment, w którym pierwszy raz uruchomiłem wrzuconego lata temu na cover CD-Action Deus Ex’a. Konieczność skradania się, śmierć z rąk słabego przeciwnika już w inauguracyjnej misji, a co najgorsze celownik rozmiarów tarczy słonecznej widzianej z Merkurego doprowadziły mnie do szewskiej pasji – dzieło Warrena Spectora usunąłem już po kilku minutach gry. Było to naprawdę twarde zderzenie z grami ambitnymi, które w przyszłości zaprocentowało wywracając mój światopogląd o 180 stopni. Trudno mi wskazać zarówno moment tej przemiany, jak i jej katalizator z tytułu – ważne jest, że w tamtej bliżej nieokreślonej na osi czasu chwili stałem się prawdziwym graczem zwracającym uwagę przede wszystkim na to, co twórcy chcieli mi przekazać, a nie zaś na wodotryski i łuski wypadające z karabinów hurtowo opróżniających kolejne magazynki.

Deus Ex - pies na żądnych rozwałki graczy

„Laicka” część społeczeństwa wciąż traktuje gry jako zabawę dla pryszczatych nastolatków, podczas gdy badania mówią, że statystyczny gracz to osoba po trzydziestce, wiodąca ustabilizowany finansowo oraz uczuciowo żywot. Pal licho stereotypowe konotacje z grupą wiekową i nagłaśniane przez massmedia pojedyncze przypadki świrów umierających przed komputerem czy konsolą tudzież wyrządzających krzywdę innym – najgorszy jest sam fakt wrzucenia całego dorobku branży do jednego wora i niechęć do jakiejkolwiek interpretacji. A przecież zjawisko konfliktu moralności z dążeniem do rozwoju poruszone w BioShockach to genialny dowód na to, że gry, jak również ich odbiorcy przestali moczyć pieluchy i ciągnąć koleżanki za warkocze. Problem w tym, że aby to zauważyć, trzeba tego BioShocka przejść, bowiem statyczne screeny są niczym preparowane przez pseudodziennikarzy wywiady – osoba przeciwna grom i tak zobaczy na nich gościa z kluczem i „małe dziewczynki jak psy szukające narkotyków dla swoich panów”, jak to napisano w słynnym, idiotycznym artykule na łamach Gazety Lubuskiej.

BioShock ma drugie, albo i trzecie dno licząc dno oceanu...

 Wracając do tej growej dojrzałości – świadczy o niej także spora tolerancja na bugi, niewygodne sterowanie i toporny gameplay w imię wyższych wartości. Jako przykład rozpatrzmy Cryostasis: Arktyczny Sen. Słaba optymalizacja, problematyczna walka wręcz, a jednak gra zapada w pamięć klimatem i rewelacyjną atmosferą. Growa dojrzałość to również umiejętność dostrzegania rzeczy pozornie ukrytych, jak chociażby fabuła w serii Half-Life. Są ludzie twierdzący, że jej nie ma (choćby ze względu na brak cutscenek), bo to po prostu liniowy shooter, ale z drugiej strony to przecież rewelacyjna, ze wszech miar udana próba ustanowienia specyficznej więzi z graczem, który wszystkie wydarzenia obserwuje własnymi, tj. bohatera oczami i sam wyciąga z nich wnioski. Tutaj rzuca się w oczy zwłaszcza część druga ze świetnie zaprojektowanym światem stwarzającym znacznie sugestywniejsze wrażenie okupacji i beznadziei, niż masowy grób w Homefroncie. Detale takie jak patrole Kombinatu przeszukujące mieszkania, wypowiedzi mieszkańców City 17 na temat wody pogarszającej pamięć – to wszystko malutkie puzzle wielkiej, dopracowanej wizji.

Half-Life 2 - sci-fi realniejsze niż political fiction

Gdy sam growo ochłonąłem i stwierdziłem, że gra może być równoznaczna dobrej książce, po raz wtóry zainstalowałem Deus Ex i tym razem wsiąknąłem od początku do końca. Trzecie podejście ukoronowało mój kontakt z legendą – wtedy posiadałem już polską wersję językową, rozumiałem każdy szczegół i w jeszcze większym stopniu zakochałem się w tym tytule. Fabuła, ponury klimat, cyberpunk, kształtowanie własnej rozgrywki – tym Deus Ex zdobył moje serce. Doceniłem ogromne możliwości, jakie dali mi autorzy i cieszyłem się, że zamiast wpaść pomiędzy wrogów z pieśnią na ustach, muszę kombinować. Ach, gdyby tylko Invisible War tak nie spartaczono, seria byłaby kompletna, gdyż Human Revolution zostało ciepło przyjęte przez fanów.

Dobra, należycie opowiedziana historia znieczula na wiek gry i archaiczność jej oprawy czy mechanizmów. Miło się patrzy na najnowsze wodotryski, lecz dla dojrzałego gracza nie powinno być to priorytetem. Równocześnie warto być otwartym na eksperymenty, śmiałe posunięcia twórców i gatunkowe mieszańce, niejednokrotnie wytyczające nowe kierunki rozwoju branży. Wiąże się to oczywiście z ryzykiem utopienia pieniędzy, ale od czego są recenzje? Obecnie wydawcy bardzo zachowawczo podchodzą do finansowania produkcji nowatorskich i lansowania nowych marek, lecz to nadal gracze są najważniejszymi decydentami, głosując swoimi portfelami. Gracz dojrzały winien kierować się potencjalną wartością samego gameplaya, a nie zaś znajomymi literkami na pudełku. Równocześnie należy odrzucić uprzedzenia – czasem nawet w supermarketowym koszu znajdzie się coś ciekawego. Tak właśnie poznałem UberSoldiera 2, kojarzonego z kioskowymi tekturkami. Po takim sobie początku rozgrywka zdecydowanie nabiera tempa i wciąga, zaś patent z rozwojem postaci nieźle przemyślano i faktycznie wpływa na doznania płynące z zabawy. Doprawdy, Burut lepiej przyłożył się do swojej roboty, niż wielu zachodnich developerów serwujących tytuły AAA w pełnej cenie.

UberSoldier 2 - nie taka kaszanka, jak się z pozoru wydaje

Szczególnie istotna jest dla mnie możliwość wyniesienia z gier jakiejś wiedzy – czy to historycznej, biologicznej itd. czy też powiększenia swojego angielskiego słownictwa. Bezkrytyczne przyjmowanie wszystkiego, co pojawia się w grach to oczywiście głupota (spróbujcie powiedzieć nauczycielowi historii, że Nicollo Machiavelli był asasynem…), ale po odpowiedniej selekcji można przyswoić naprawdę wartościowe informacje, a czasem także ukierunkować swoje zainteresowania. Przemycanie do gier elementów edukacyjnych moim zdaniem powinno być jednym z priorytetów autorów – bo przecież najprzyjemniejsza nauka to ta przez zabawę. Poza serwowaniem ciekawostek gry powinny również skłaniać do przemyśleń na poważne tematy, vide wspomniany BioShock. Obcowanie z tego rodzaju dziełami uczula na tematykę, którą często zlewa telewizja, tak chętnie krytykująca gry – tymczasem to właśnie one mają przewagę, gdyż nie wpajają gotowego poglądu, a pozwalają wyrobić własny.

Assassin's Creed: Brotherhood - gwarantowany sposób na pałę z historii

Growa dojrzałość to także immersja ze światem przedstawionym i swoją postacią, co stanowi kanwę zwłaszcza gatunku RPG, gdzie podejmowane decyzje ważą na dalszych losach bohatera. Można traktować wszystko jako zabawę, patrząc na wydarzenia na monitorze z dystansem, ale dopiero po osiągnięciu odpowiedniej symbiozy gameplay nabiera indywidualizmu, stając się osobistym doznaniem. Dla postronnego obserwatora królowa raknii w pierwszym Mass Effect to tylko zbitek polygonów budujący dziwaczną istotę i jej losy są kompletnie obojętne, lecz osoba wcielająca się w Sheparda zachodzi w głowę, co z nią począć – zlikwidować dla bezpieczeństwa i tym samym być katem gatunku, czy oszczędzić, bo przecież została niecnie wykorzystana. Te z pozoru miałkie dla normalnej rzeczywistości dylematy są kluczowe dla growego „tu i teraz”, podobnie jak dla miłośnika sztuki podziwianie wyrafinowanego dzieła, wywołującego w nim lawinę uczuć - growa dojrzałość to zatem także otwarcie się na emocje wywoływane wydarzeniami na ekranie, pewna forma empatii.

Ażeby to wszystko osiągnąć potrzeba czasu i możliwości obcowania z grą w spokojnej atmosferze – wtedy nawet rozlazłe tekstury nabierają innego wyrazu, forma przestaje się liczyć, a zaczyna treść. I właśnie to kocham w grach.

Jeśli ktoś ma ochotę śledzić mnie na Twitterze, zapraszam tutaj: https://twitter.com/guy_fawkes_gt

Zapraszam również do mojej strony na FB, gdzie zamieszczam wszystkie linki do publikowanych przeze mnie treści i ciekawostki: http://www.facebook.com/GuyFawkes88

guy_fawkes
21 września 2012 - 14:28