Recenzja: Aliens. Labirynt
Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Pillars of Eternity: Ja Już grałem
Kanadyjska myśl techniczna. Recenzja albumu Protest The Hero - Volition
Recenzja: Bloodborne. Pieśń wron. Tom 2
Sherlock Holmes to zdecydowanie jeden z najbardziej znanych domorosłych detektywów, który od prawie stu lat dostarcza kolejnym pokoleniom należytej dawki rozrywki. PopKultura pełna jest interesujących dzieł z jego udziałem, począwszy od genialnych książek, kończąc na świetnych produkcjach filmowych/serialowych. Niestety wiele gorzej miłośnik fajki i skrzypiec radzi sobie na poletku komiksowym, których jakość jest daleka od renomy jego postaci. Swoją szansę na przebicie granicy przeciętności otrzymała miniseria Crime Alleys, która ukazała się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Egmont.
Jeśli kiedykolwiek zastanawiało was, co mogłoby wyjść z połączenie niesztampowego i rachitycznego scenariusza mającego sznyt frankońsko-japoński z rysunkami sięgającymi swoją stylistyką zarówno do wzorców z KKW, jak i starego kontynentu, to Ikar jest zdecydowanie pozycją, którą powinniście sprawdzić. Komiks powstały przy współpracy Jiro Taniguchiego i Jeana „Moebiusa” Giraud dwójki artystów, których raczej żadnemu miłośnikowi powieści graficznych nie trzeba przedstawiać. Jeśli na okładce widnieją tak szanowane nazwiska, to można być pewnym, że dzieło to ma coś do zaoferowania czytelnikowi, ale na pewno nie przypadnie do gustu każdemu.
Część naukowców twierdzi, że ludzkość, zamiast zadawać sobie pytanie „, czy jesteśmy sami w kosmosie” powinna raczej pytać „kiedy ktoś postanowi nas odwiedzić”. Jeśli już to nastąpi czy będzie to kurtuazyjna wizyta, gdzie przy herbatce wymienimy uprzejmości, czy może bardziej jak kontakt Kolumba i Indian? Vladimir Wolff w swoim cyklu Pierwsze starcie postanawia pokazać swoją wizję takiej „wizyty”, która pokazuje niecne zamiary gości.
Jirō Taniguchi – artysta, który sporemu gronu miłośników japońskiego komiksu, już zawsze będzie kojarzyć się z geniuszem i niesztampowymi pomysłami. Cała jego twórczość zdecydowanie nie jest łatwa do zaszufladkowania, a szerokie spektrum gatunkowe sprawia, że potrafił on dotrzeć do przeróżnych odbiorców. Sporą część jego dzieł, łączy jedna wspólna cecha, potrafił on w nich pokazać rzeczy mocno przyziemne w sposób nieschematyczny i na tyle atrakcyjny, aby mocno zaintrygować czytelnika. Doskonałym przykładem tego jest właśnie manga Samotny smakosz, tytuł skupiający się głównie na jedzeniu, ale skrywający również bardziej soczyste i aromatyczne wnętrze.
Nadrabiania wszelkiej maści ogromnych zaległości ciąg dalszy. Tym razem w moich rękach wylądował pierwszy tom Mushishi mangi, która pomimo dość długiego okresu istnienia na rodzimym rynku, nadal jest intrygująca i warta sprawdzenia, przez każdego, kto poszukuje niesztampowych komiksów.
Kolejna pozycja duetu Kentaro Miura/Buronson, która pojawiła się na naszym rodzinnym rynku dzięki wydawnictwu Hanami. Tytuł wydany po raz pierwszy ponad 30 lat temu zapewnił sporą dawkę rozrywki szerokiemu gronu miłośników japońskich komiksów. Dziś pozycja jest już trochę przykurzona i zapomniana, ale nadal warta uwagi i posiadania w swojej domowej kolekcji.
Fani książek z gatunku science fiction z pewnością doskonale znają nazwisko B.V. Larson. Autor dostarczył na rynki światowe kilka solidnych pozycji, które epatowały kosmiczną fantazją autora. Jedną z nich jest seria Rebel Fleet, której czwarta część stosunkowo niedawno pojawiła się na rodzimym rynku. Miłośnicy tytułu z pewnością mocno zaintrygowani są dalszymi losami kapitana Blake’a, który słynie z tego, że uwielbia wpakowywać się w przeróżne poważne kłopoty.
Balsamista to kolejna pozycja od wydawnictwa Hanami, która dobitnie pokazuje, że pośród wydanych u nas manga znajdziemy masę świetnych tytułów, które warto polecić również dorosłemu odbiorcy. Tytuł na rodzimym rynku jest już dostępny od dłuższego czasu i z pewnością spore grono miłośników japońskiego komiksu miało z nim do czynienia, co jakiś czas warto jednak o nim przypominać, aby zachęcić do lektury nowych odbiorców.
Bloodborne – gra, która od momentu swojego pojawienia się na rynku, zyskała spore grono fanów, którzy zostali zahipnotyzowani przez złowieszczy napis „YOU DIED”. Wydawnictwo Egmont nie mogło sprawić takim osobom lepszego prezentu na święta niż wypuszczenie w grudniowym wypuście tytułów komiksowej adaptacji, która powinna zainteresować każdego gracza, który zalicza tytuł FromSoftware do swoich ulubionych.
Marvel nie byłoby sobą jakby odrobinę nie namieszało, serwując swoim fanom nową odmienną historię dobrze znanych mutantów. Wiele zmieniło się dla X-Menów w następstwie Tajnych Wojen. Stali się oni gatunkiem mocno zagrożonym, który musi walczyć o życie. Śmierć Cyklopa była początkiem zaczątkiem konfliktu, w którym każda ze stron walczyła o życie. Wszystko to dobrze znane jest z Inhumans kontra X-Men, teraz jednak przyszła pora na Śmierć X, komiks wypełniający lukę fabularną i pokazującą jak doszło do śmierci przywódcy mutantów.