Kolejna pozycja duetu Kentaro Miura/Buronson, która pojawiła się na naszym rodzinnym rynku dzięki wydawnictwu Hanami. Tytuł wydany po raz pierwszy ponad 30 lat temu zapewnił sporą dawkę rozrywki szerokiemu gronu miłośników japońskich komiksów. Dziś pozycja jest już trochę przykurzona i zapomniana, ale nadal warta uwagi i posiadania w swojej domowej kolekcji.
Rok 1992, młoda atrakcyjna reporterka telewizyjna Yuka Katsuragi, przyjeżdża wraz z ekipą stacji do Barcelony, gdzie niedługo mają rozpocząć się igrzyska olimpijskie. Jej zadanie jest proste przeprowadzić serię wywiadów z ludźmi i dowiedzieć się co sądzoną oni o Japonii. Jej śladem nieustannie podąża zakochany w niej po uszy, Yashima Katsuji. Członek yakuzy, który nie rozumie słowa „nie”, a jego „miłość” zaślepia mu cały świat. Sytuacja owej dwójki oraz kilka innych postaci dość mocno się komplikuje, kiedy w wyniku trzęsienia ziemi wpadają oni do tajemniczej pieczary. Później to już przysłowiowa „jazda bez trzymanki”, napotykają oni tam tajemniczą wiedźmę, która przepowiada koniec Japonii i przenosi ich w odległą przyszłość, aby sami mogli zobaczyć skutki działania ludzi.
Fabularnie manga to istny mix gatunkowy obu artystów. Postapokaliptyczny świat pełny przemocy, walki rodem z pól bitew średniowiecza, urodziwe niewiasty oraz mocno napakowani zarówno mięśniami, jak i testosteronem faceci (chociaż tutaj i tak jest ich mniej niż na przykład w Król Wilków). Historia wydaje się bardzo prosta w swoich założeniach – podróż w czasie i walka o przetrwanie. Jest ona jednak na tyle enigmatyczna, że trudno jednoznacznie określić podstawowe założenia twórców, które dały początek całemu scenariuszowi. Miał to być prosty i dynamiczny tytuł akcji, w którym zostanie pokazane co dla Japończyków znaczy duma i honor? Niejednoznaczne historyczne nawiązanie do okresu powojennego i prezentacja członków yakuzy jako tych, którzy bronią czci swojego narodu? Krytyka postępującej globalizacji i gospodarki konsumpcyjnej, odnosząca się do kryzysu ekonomicznego KKW z przełomu lat 80/90? Próba wytknięcia błędów agresywnemu kapitalizmowi i dostrzeżenie w tym ustroju wyraźnych objawów degeneracyjnych?
Być może wszystkie wymienione elementy było podstawą do stworzenia działa, a może żaden z nich i nie ma sensu doszukiwać się tutaj ukrytego znaczenia. Każdy będzie musiał ocenić to samemu. Jedno jest jednak pewne mieszanka twórczości Miury i Buronsona jest tutaj na tyle specyficzna i mocno wyczuwalna, że niektórych odbiorców zachwyci, a u innych momentalnie odrzuci.
Niestety nie wiele dobrego można napisać na temat bohaterów dzieła. Stworzone postacie są mocno nijakie, w niektórych momentach epatując pewnymi stereotypami. Większość osób z grupki, która przeniosła się w czasie na czele z panną Yuki pełni tutaj tylko rolę dodatku, który odgrywa jakiejkolwiek znaczenie w dosłownie kilku kadrach komiksu na krzyż. Zdecydowany prym wiedzie tutaj Yashima, którego krzykliwość, bezpośredniość i brutalność to wzorcowy przykład członka mafii, który zakorzenił się w umysłach wielu ludzi zachodu. Kłuje troszkę w oczy fakt, że prezentowany jest on jako jeden z ważniejszych członków jednego z klanów a na jego ciele nie widać ani centymetra tatuaży. Dla bacznego obserwatora ciekawostką mogą być niektóre postacie poboczne, w których trudno nie dostrzec pewnych wzorców. Jeden z dowódców wojskowych, który w mundurze dość mocno przypomina generała Bison'a, niepisany przywódca jednego z obozów dla uchodźców, który swoim wyglądem i zachowaniem przypomina pewnego cieślę z Nazaretu. Taki malutki odautorski smaczek pośród morza przeciętności.
Warstwa graficzna dzieła to dość typowy wysoki poziom artystyczny, do którego przyzwyczaił już wszystkich Kentaro Miura. Kolejne kadry komiksu nie obfitują zbyt wiele momentów, podczas których można podziwiać mocno rozbudowane i dopracowane tła. W większości przypadków mamy do czynienia z mniej lub bardziej dynamicznymi scenami, w której ważną rolę ogrywają postacie. W tym elemencie twórca jest znawcą i zdecydowani jest tutaj na czym zawiesić oko. Oczywiście forma postaci z celowo przesadzonymi proporcami ciała i wyrazistym cieniowaniem, nie każdemu przypadnie do gustu, ale trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że rysunki Kentaro doskonale współgrają ze scenariuszem Buronsona.
Rodzime wydanie mangi jest w pełni poprawne. Dobre tłumaczenie, bez zauważanych wpadek językowych oraz wykorzystanie dobrej jakości papieru. Jedyne, do czego można się przyczepić, to w niektórych miejscach dymki z tekstami umieszczane są zaraz przy krawędzi strony, co powoduje ich częściowe obcinanie (dotyczy to również niektórych rysunków).
Japan to na swój sposób ciekaw lektura, która zdecydowanie powinna znaleźć się w kręgu zainteresowania osób, które miały do czynienia z serią Berserk czy Hokuto no Ken i chciałby zobaczyć dzieło powstałe w wyniku kooperacji obu artystów. Do wybitności tytułowi bardzo daleko, ale jest to na tyle dobrze napisany komiks fantasy, że warto go przeczytać.
Radosław Frosztęga
Moja Ocena: 4/6 | + walka + pewna doza enigmatyczności + niezłe rysunki - nijakie postacie - dość przeciętna warstwa fabularna |
Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję Wydawnictwu Hanami.