Samotny smakosz - Jiro Taniguchi Masayuki Kusumi - Froszti - 8 stycznia 2020

Samotny smakosz - Jiro Taniguchi, Masayuki Kusumi

Jirō Taniguchi – artysta, który sporemu gronu miłośników japońskiego komiksu, już zawsze będzie kojarzyć się z geniuszem i niesztampowymi pomysłami. Cała jego twórczość zdecydowanie nie jest łatwa do zaszufladkowania, a szerokie spektrum gatunkowe sprawia, że potrafił on dotrzeć do przeróżnych odbiorców. Sporą część jego dzieł, łączy jedna wspólna cecha, potrafił on w nich pokazać rzeczy mocno przyziemne w sposób nieschematyczny i na tyle atrakcyjny, aby mocno zaintrygować czytelnika. Doskonałym przykładem tego jest właśnie manga Samotny smakosz, tytuł skupiający się głównie na jedzeniu, ale skrywający również bardziej soczyste i aromatyczne wnętrze.

Samotny Smakosz podobnie jak kilka innych dzieł Taniguchiego jest na tyle specyficzne, że trudno nie być tutaj powtarzalnym i wykorzystać po raz kolejny trywialnego określenia, że „nie jest to tytuł dla każdego”. Już kilka pierwszych stron mangi pokazuje całą jej późniejszą treść i jeśli sam początek nie będzie dla kogoś intrygujący, to nie ma większego sensu czytać dalej. W Japonii Kodoku No Gurume (tytuł oryginalny) stało się pozycją kultową. Manga doczekała się nie tylko wielomilionowych nakładów, ale również własnego serialu telewizyjnego (ciągle emitowanego), który stale ma solidną porcję widzów. Tytuł znalazł również spore uznanie na zachodnim rynku, szczególnie w USA. W naszym pięknym kraju pachnącym dobrze doprawionymi flaczkami i aromatycznym bigosem pozycja znalazła niestety dużo mniej entuzjastów. W zasadzie rodzimych odbiorców można podzielić na dwie grupy. Liczne grono odbiorców, którzy nie dostrzegają w scenariuszu większej treści, a sam komiks uznają za zwyczajnie nudny. Oraz takich, którym smak odmienności dość mocno przypadł do gustu.

Scenariusz dzieła skupia się na postaci Inogashiry Gorō — przedsiębiorcy zajmującego się handlem przeróżnymi towarami. Specyfika jego pracy oraz brak jednego konkretnego punku sprzedaży sprawia, że dość często musi on podróżować. Nigdy nie zdecydował się on na założenie rodziny i stara się żyć z dnia na dzień, nie wybiegając zbytnio myślami w przyszłość. To tyle ile wiemy na temat tego bohatera i jest to zupełnie wystarczająca. Zasadniczo to do pełni czytelniczego szczęścia wystarczy wiedzieć, że dużo on podróżuje i jest smakoszem dobrego jedzenia.

To właśnie jedzenie jako prozaiczny aspekt życia pełni tutaj rolę prawdziwego głównego bohatera. Każda kolejna krótka nowela graficzna, to nowy odwiedzony region i nowe danie do spróbowania, które spożycie i doznania z tym związane stają się punktem kulminacyjnym danej historii. Wygląd, zapach i smak spożywanych dań niekiedy powodują u Gorō mniej lub bardziej nostalgiczne wspomnienie swojej przeszłości. W głównej mierze oczekując na swój posiłek, stara się on jednak obserwować swoje otoczenie.

Scenarzysta Masayuki Kusumi skupia się głównie na posiłkach, dość często rozbijając je na składniki pierwsze. Mieszanie owych produktów może prowadzić bohatera do odkrycia odmiennych smaków i nowych doznań kulinarnych. Dzięki temu elementowi monotematyczna historia w kolejnych odsłonach nie wydaje się zbytnio monotonna i nużąca. Duży plus dla scenarzysty, że przy większości dań zamawianych przez Gorō, umieścił on stosowne strzałki i opisy poszczególnych elementów widocznych na talerzu.

O sile i „smaku” komiksu nie świadczą tutaj tylko kolejne powodujące burczenie w brzuchu posiłki, ale również nastrój, w jakim są one spożywane. Odpowiedni klimat konsumpcyjny stworzony jest przez świetne rysunki Taniguchiego, który potrafił zawrzeć w swoich pracach sporą dawkę enigmatyczności i złożoności z pozoru prostego scenariusza. Każdy kolejny kadr to nie tylko dość szczegółowa wizualizacja konkretnego dnia, ale również obraz tego, co wokół siebie widzi Inogashira. To czy czytelnik potraktuje to tylko jako dodatek, czy też odda się bardziej złożonej refleksji nad kolejnymi widzianymi postaciami i ich zachowaniem, zależy tylko i wyłącznie od niego.

Jeśli chodzi o ogólną oceną rysunków, nie odbiegają one jakościowe od tych, jakie można znaleźć w innych dziełach artysty. Dopracowane w najdrobniejszych detalach tła, głównie prezentujące statyczne elementy świata i miejsc, które istnieją w rzeczywistości i można je odwiedzić w celu spożycia czegoś smacznego. Dobrze wyglądające projekty postaci, które prezentują zwyczajność, która codziennie przemieszcza się po ulicach miast i oczywiści rewelacyjnie odwzorowane rysunki poszczególnych dań.

Rodzime wydanie kulinarnych wojaży Inogashira Gorō ma jeden dość znaczący aspekt, który automatycznie podbija ocenę końcową o jedno oczko wyżej. Każdy kolejny rozdział poprzedzony jest stosownym wprowadzeniem wraz z niezbędnym krótkim słowniczkiem, przygotowanym przez Magdalenę Tomaszewską-Bolałek osobę, która na temat japońskiej kultury kulinarnej ma do powiedzenia naprawdę bardzo dużo. Dzięki temu rodzimy czytelnik będzie mógł poznać niektóre dania oraz składniki, które dla sporej części odbiorców mogą być mocno tajemnicze. W opisach tych znajdziemy również kilka krótkich interesujących ciekawostek historycznych nawiązujących do kulinarnego wydźwięku dzieła. Na temat samego tłumaczenie nie można napisać nic innego jak dobre. Uzupełnieniem całości doskonałego wydania jest dobrej jakości papier, na którym została wydrukowana manga. Jeśli mam się już do czegoś przyczepić na siłę to rysunki na niektórych stronach wydają się trochę wyblakłe (nie wiem jednak, czy jest to wina tylko mojego egzemplarza, czy może ogólna wpadka drukarni).

Samotny smakosz to mocno orientalna kulinarna podróż, która nie znajdzie wielkiego poklasku pośród szerokiego grona miłośników mangi. Obawiam się, że nawet fani twórczości Taniguchiego, mogą nabawić się na tej pozycji kulturowej czkawki. Trudno jednoznacznie określić komu to dzieło przypadnie do gustu. Na pewno tytuł powinni sprawdzić czytelnicy, których popkulturowe kubki smakowe przywykły do sporej dawki odmienności i szukają oni czegoś intrygującego. Mnie nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć wszystkim potencjalnym czytelnikom „smacznej” lektury.

Radosław Frosztęga

Moja Ocena:

6/6


+ świetne rysunki

+ „smaczny” orientalny kuchenny scenariusz

+ niesztampowy klimat

+ świetne napisane wstępy do każdej historii

- tylko dla garstki prawdziwych mangowych obżartuchów

 

 Za udostępnienie pysznego egzemplarze do recenzji dziękuję Wydawnictwu Hanami.

 


Froszti
8 stycznia 2020 - 10:55