Mushishi #1 Yuki Urushibara - Froszti - 5 stycznia 2020

Mushishi #1 Yuki Urushibara

Nadrabiania wszelkiej maści ogromnych zaległości ciąg dalszy. Tym razem w moich rękach wylądował pierwszy tom Mushishi mangi, która pomimo dość długiego okresu istnienia na rodzimym rynku, nadal jest intrygująca i warta sprawdzenia, przez każdego, kto poszukuje niesztampowych komiksów.

Yuki Urushibara stworzyła świat, w którym w piramidzie gatunkowej obok ludzi, roślin i zwierząt znajdziemy również mushi. Są to nietypowe i tajemnicze byty, które istnieją na pograniczu świata realnego i niematerialnego, nieustannie koegzystując z naturą. Dostrzec ich prawdziwe oblicze może tylko garstka ludzi, niektórzy z nich postanawiają poświęcić całe swoje życie na odkrycie ich prawdziwej natury, stając się Mushishi. Jednym z nich jest tajemniczy młody mężczyzna Ginko, który podróżując po świecie, stara się pomagać ludziom, którzy w jakiś sposób ucierpieli na konstancie z mushi.

Fabularnie pierwszy tom mangi podzielony jest na pięć oddzielnych opowieści, których cechą wspólną jest wspominany Ginko. Pierwszą z nich jest historia chłopaka, który posiada niezwykły dar ożywiania wszystkiego, co zostanie napisane jego lewą ręką. Później Ginko stara się pomóc niektórym mieszkańcom małej wioski, którzy z dziwnych przyczyn przestali nagle słyszeć. Trzecia z kolei historia skupia się na mężczyźnie, który swoimi snami przewiduje przyszłość, co niestety ma negatywne skutki dla jego ziemskiej egzystencji. Przedostatnia opowieść to historia dziewczyny, która zbyt długo wpatrywała się w ciemność, przez co zatraciła możliwość widzenia. Ostatnia sprawa, jaką zajmie się bohater to tajemniczy żywy staw, który nieustannie podażą ku swojemu końcowi.

Wszystkie przedstawione tutaj historie brzmią mocno baśniowo oraz enigmatycznie i dokładnie tak jest. Manga naszpikowana jest fantazyjną fabułą z dużą dawką emocjonalności, która wylewa się niemal z każdego kadru komiksu. Autorka postawiła sobie za cel stworzenie tytułu tajemniczego, w którym nic nie będzie nazbyt jasne, z masą możliwych interpretacji czytelniczych tego, co można tutaj przeczytać i zobaczyć. Spora dawka niejasności dotyka zarówno głównego bohatera, jak i inne aspekty dzieła. Na temat Ginko nie wiemy dosłownie nic, a czytelnik w głównej mierze musi sam odkrywać prawdę, obserwując jego wygląd i zachowanie. Wraz z pochłanianiem kolejnych stron dzieła pojawiają się drobinki nowych faktów dotyczących jego osoby i przeszłości, ale tak naprawdę powodują one pojawianie się kolejnych pytań zamiast konkretnych odpowiedzi. Podobna aura zagadkowości dotyka również metafizycznego świata komiksu. Czytelnik rzucony jest tutaj od razu na głęboką wodę bez jakikolwiek wyjaśnień czy wstępów. Niemal niemożliwe jest dokładne określenie miejsca akcja oraz czasu, w jakich dzieje się historia. Na podstawie wyglądy napotykanych ludzi i architektury budynków, można tylko przypuszczać, że chodzi o Japonię lub krainę opartą na jej wzór.

Miejsce i czas akcji jest jednak tutaj sprawą trzeciorzędną, a najważniejszym aspektem dzieła jest jego spokojny, delikatny, magiczny, a momentami wręcz hipnotyzujący klimat. Fantazyjny i tajemniczy aspekt mangi doskonale podkreślają urokliwe i mało zaludnione lokacje odwiedzane przez bohatera, w których swoje duże znaczenie ma natura.

Zarówno ludzie, jak i mistyczne mushi odgrywają tutaj rolę ważnych ogniw każdej historii. Nie należy się jednak spodziewać wyszukanych opowieści, w których dominuje psychoanaliza konkretnych postaci w kontekście ich relacji z bytami nadprzyrodzonymi. Spokój świata Mushishi przekłada się tutaj również na ludzi, którzy są bardzo prości i starają się żyć z dnia na dzień. Nie oznacza to jednak, że manga nie ma w sobie niczego bardziej skomplikowanego. Urushibara od samego początku stara się pokazać w swoim dziele empiryczny wydźwięk świata w połączeniu z mocno wyczuwalną ezoteryczną otoczką. W przeciwieństwie do wielu innych twórców nie rzuca ona w odbiorcę masą truizmów, pozwalając mu na samodzielną interpretację. Jedni dostrzegą w tytule wydźwięk duchowy, inni zaś będą wiedzieć tutaj kreowanie prawidłowych relacji na linii człowiek – natura. Szerokie spektrum możliwości bez zbędnego moralizatorstwa.

Wielkim spokojem epatuje również warstwa artystyczna mangi. Piękne kardy przesączone mnóstwem dramatyzmu, jeśli wymaga tego kontekst danej opowieści. Niestety znajdziemy tutaj również momenty, w których kreska jest mocno nijaka albo wręcz niedbała co jest podkreślone jeszcze bardziej przez biel bijącą z drugiego planu.

W przypadku rodzimego wydania wiele dyskusji wzbudza tłumaczenie. Mocno rachityczna forma językowa, mocno odbiła się na jakości dzieła dla części odbiorców. Ja należę jednak do grupy, która stwierdza, że zastosowanie właśnie takiej formy lingwistycznej na swój sposób pasuje do klimatu. Nie ma jednak żadnego usprawiedliwienia dla pewnych wpadek językowych, które przegapiła korekta. Na duży plus zaliczyć można dobrej jakości papier, na którym została wydrukowana manga oraz przyciągającą uwagę okładkę.

Manga dzięki swojej specyfice nie przypadnie go gustu każdemu. Śmiem nawet przypuszczać, że znaczna większość zjadaczy mangowej popkultury uzna tytuł na zwyczajnie nudny i niewart uwagi. Jeśli jednak ktoś szuka angażującej treści pomimo pewnej prostoty i jest otwarty na fantazyjność wykreowanego świata, powinien sprawdzić Mushishi i przekonać się, czy jest to pozycja dla niego.

Radosław Frosztęga

Moja Ocena:

5/6


+ zachwycające niektóre rysunki

+ enigmatyczny i mistyczny klimat mangi

+ oryginalność

- niektóre wpadki językowe

- w niektórych fragmentach klimat nazbyt spokojny i usypiający


Froszti
5 stycznia 2020 - 11:53