Bloodborne. Śmierć snu - Aleš Kot - Froszti - 27 grudnia 2019

Bloodborne. Śmierć snu - Aleš Kot

Bloodborne – gra, która od momentu swojego pojawienia się na rynku, zyskała spore grono fanów, którzy zostali zahipnotyzowani przez złowieszczy napis „YOU DIED”. Wydawnictwo Egmont nie mogło sprawić takim osobom lepszego prezentu na święta niż wypuszczenie w grudniowym wypuście tytułów komiksowej adaptacji, która powinna zainteresować każdego gracza, który zalicza tytuł FromSoftware do swoich ulubionych.

Zaserwowany czytelnikowi scenariusz, za którego stworzenie odpowiedzialny jest dobrze znany środowisku komiksowemu Aleš Kot, podzielony jest na dwie historie. W pierwszej z nich będziemy towarzyszyć bezimiennemu łowcy, który wyrusza na niebezpieczną wyprawę poszukiwania bladokrwistych. Tylko dzięki ich krwi będzie mógł wyrwać się z tego nieustannie powtarzającego się koszmaru. Druga opowieść skupia się na dwóch mieszkańcach miasta Yharnam, którzy zaczynają podejrzewać, że za plagą stoi Kościół Uzdrowienia. Próba odkrycia prawdziwej natury plagi i ewentualnego lekarstwa staje się dla nich celem życiowym, ale również pewną obsesją. Swoje badania i śledztwo muszą prowadzić jednak bardzo ostrożnie, jeśli nie chcą stać się kolejnymi martwymi mieszkańcami metropolii.

Bloodborne dobrze znane jest pośród miłośników elektronicznej rozrywki jako tytuł, który obok wymagającego poziomu trudności oferuje odbiorcy makabryczny, mocno specyficzny świat, w którym złożona narracja i tajemnice ogrywają dość znaczące role. Pełne przełożenie takiego klimatu na kadry komiksu, nie jest zdecydowanie proste, a nawet wręcz niemożliwe przez pewną ograniczoną ilość bodźców, które oferuje powieść graficzna. Fabularnie tytuł na pewno docenią osoby, które miały do czynienia wcześniej z grą. Aleš starając się oddać ducha produkcji, umieścił zarówno w fabule, jak i dialogach liczne bezpośrednie odniesienia/cytaty z Bloodborne, co jest naprawdę świetnym pomysłem i odgrywa swoją rolę. Gracze doszukają się tutaj wielu smaczków, a zaserwowana historia będzie dla nich przejrzysta i zrozumiała.

Niestety nie można tego samego powiedzieć o osobach, które nigdy wcześniej nie miały, okazji dzierżyć pada w dłoniach i zmagać się z kolejnymi przerażającymi oponentami. Scenariusz będzie dla nich mocno niejasny, a kolejne strony dzieła z pewnością nie rozwieją mgły tajemnicy, tylko spowodują jeszcze większy mętlik w głowach. Ktoś taki będzie odnosił tutaj wrażenie oglądania środkowego odcinka koszmarnego i mocno sugestywnego serialu grozy, bez znajomości wcześniejszych epizodów. Co prawda można z tego czerpać przyjemność i podziwiać pomysłowość twórców, ale pewna doza niepełności pozostaje w umyśle odbiorcy.

Scenarzysta stara się również dodać do historii coś od siebie. Jego pomysły z reguły są intrygujące i wyraziste. Jest jednak kilka momentów, w których nie bardzo korelują one z oryginalnym skryptem, dając wrażenie niespójności.

Zdecydowanie najważniejszym aspektem dzieła, który docenią zarówno fani gry, jak i miłośnicy komiksów, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z Bloodborne, jest warstwa artystyczna. To, co zaserwował odbiorcom nasz rodak Piotr Kowalski, to coś zapierającego dech w piersiach. Artystka wyraźnie przykłada bardzo dużo uwagi do szczegółów. Pokazuje on mieszkańców Yharnam w widowiskowy i upiorny sposób, jednocześnie dbając o głębię pokazywanej architektury gotyckiej. Dopracowany jest tutaj każdy element, łącznie z poszczególnymi cegłami, które można dostrzec na budowlach. Równie genialne prezentują się zaprezentowane przez niego dynamiczne sceny. Widać, że potrafi on w rewelacyjny i wyrazisty sposób oddać ruch postaci, przekształcając growy świat 3D na komiksowy styl 2D. Ma to również swoje przełożenie w kadrowaniu scen, które zaserwowane są w taki sposób, aby czytelnik mógł dostrzec jak najszerszy wycinek całości otoczenia. Każdy kolejny kadr epatuje fascynującą makabrą, która potrafi być przerażająca i odrażająca, a jednocześnie na tyle zniewalające, że trudno oderwać od niej wzrok. Rysunki co prawda nie odbiegają zbyt mocno od materiału źródłowego, ale czuć w nich pewną nutkę wcześniejszej twórczości artysty. Przykładowo w pierwszej historii, oglądając niektóre kadry trudno nie odnieść wrażenia podobieństwa do cyklu Mroczna Wieża Stephena Kinga.

Nie mniej ekscytująca od rysunków są zastosowane kolory. Osoby odpowiedzialne za paletę barw w komiksie, starały się dobrać je w taki sposób, aby nie przykryć zbyt mocno wyrazistego ołówka/tuszy rysownika. Kolory Brada Simpsona utrzymujące się blisko szarej palety barw, doskonale uzupełniają warstwę wizualną, dodając jej jeszcze większego charakteru i głębi atmosfery. Dużo mocniej widoczna i efektywniejsza jest tutaj krew, której żywa i wyrazista czerwień podkreślająca najważniejsze momenty toczonych potyczek.

Bloodborne: Śmierć Snu to naprawdę dobry początek intrygującej serii, która powinna zadowolić zarówno graczy, jak i miłośników świetnie narysowanych komiksów. Pewne niejasności fabularne można potraktować tutaj jako dodatkową zachętę do sprawdzenia gry wideo, aby mógł w pełni cieszyć się z kolejnych części komiksu.

Radosław Frosztęga

OCENA
 

 

Za udostępnienie tytułu do recenzji dziękuję Wydawnictwu Egmont Polska.


Froszti
27 grudnia 2019 - 10:53