Jeśli kiedykolwiek zastanawiało was, co mogłoby wyjść z połączenie niesztampowego i rachitycznego scenariusza mającego sznyt frankońsko-japoński z rysunkami sięgającymi swoją stylistyką zarówno do wzorców z KKW, jak i starego kontynentu, to Ikar jest zdecydowanie pozycją, którą powinniście sprawdzić. Komiks powstały przy współpracy Jiro Taniguchiego i Jeana „Moebiusa” Giraud dwójki artystów, których raczej żadnemu miłośnikowi powieści graficznych nie trzeba przedstawiać. Jeśli na okładce widnieją tak szanowane nazwiska, to można być pewnym, że dzieło to ma coś do zaoferowania czytelnikowi, ale na pewno nie przypadnie do gustu każdemu.
Podstawą pomysłu dla tego tytułu był sen autora, co ma wyraźne odbicie w enigmatyczności całego dzieła. Już sam początek akcji zaczyna się mocno fantazyjnie. Naga ciężarna kobieta, swobodnie unosząca się nad miastem, w którym dochodzi do serii zamachów terrorystycznych dokonywanych przez ludzi obdarzonych specjalnymi mocami. Chwilę później przenosimy się na salę porodową, na której personel medyczny jest świadkiem unoszenia się w powietrzu nowo narodzonego człowieka. Całą sprawą dość mocno interesuje rząd, który ma zamiar zbadać zdolności noworodka, nadając całej operacji kryptonim Ikar. W tym momencie następuje przeskok czasowy i widzimy już dorosłego chłopaka, na którym wojsko i podlegli mu naukowcy przeprowadzają szereg eksperymentów, chcąc wykorzystać jego niezwykłe moce. Bohater, który całe swoje życie spędził w zamknięciu, odczuwa jednak coraz większe pragnienie wolności, które będzie na wszelkie sposoby tłamszone przez jego „opiekunów”.
Jednoznaczna ocena całej zaserwowanej tutaj fabuły jest niebywale trudna do określenia. Mamy tutaj do czynienia z wyraźnym syndromem „czystej kartki”. Bliżej nieokreślony czas akcji, mnóstwo niedopowiedzeń i faktów, których znacznie trudno zrozumieć oraz cała masa niedokończonych wątków. Do tego dochodzi mocno specyficzna próba uwspółcześnienia znanej z mitologii greckiej opowieści o Dedalu i Ikarze. Moebius stworzył tylko szkielet czegoś większego, pozwalając wyobraźni czytelnika samemu wypełnić wszystkie luki scenariuszowe, nadając w ten sposób dziełu dozy wyjątkowości (przynajmniej w jego założeniu). Jedni dostrzegą w tym znamiona nonszalanckiego artyzmu, inni zarzucą twórcy zabranie się do pracy bez jasnego pomysłu na historię w głowie. Obie strony będą mieć w tym przypadku rację.
Wiele do życzenia pozostawiają również bohaterowie komiksu, którzy do najbardziej wyrazistych i intrygujących zdecydowanie nie należą. Ikar jest postacią dziecinnie naiwną, niewinną i prostolinijną zarówno w swojej motywacji, jak i zachowaniu, przez co wydaje się nijaki. Można to zrzucić na karb jego wychowania w zamknięciu i braku konkretnych wzorców społecznych. Niestety reszta postaci już się w ten sposób nie obroni. Naukowcy opiekujący się obiektem, są tutaj dość stereotypowi. W zasadzie można podzielić ich na dwie grupy, tych, którzy chcą pomóc Ikarowi (w tym jego ukochana) oraz takich, których umysł opętało szaleństwo zdobycia odpowiedzi i są w stanie dokonać rzeczy daleko przekraczających barierę ludzkiej przyzwoitości. Nie lepiej jest w przypadku postaci decyzyjnych (wojskowych), spośród których większość da się opisać zaledwie kilkoma cechami charakteru.
Jeśli brać pod uwagę tylko kwestie scenariuszowe i charakterystyki występujących tutaj postaci, to mamy do czynienia z dziełem balansującym na krawędzi przeciętności. Cały tytuł ratują jednak wybitne rysunki Taniguchiego, które automatyczne windują ocenę końcową dzieła o kilka oczek w górę. Kreska jest tutaj perfekcyjna w każdym możliwym calu, począwszy od dopracowanych teł, przez niebywałą szczegółowość widzianych obiektów, kończąc na rewelacyjnych rysunkach postaci. Cudowne i świetnie dopracowane panoramy miasta czy plenery (często całostronicowe) zapierają dech w piersiach i przekraczają barierę typowego komiksu, wkraczając w strefę wybitnej sztuki. Tym aspektem dzieła powinni być zachwyceni zarówno miłośnicy rysunków typowo mangowych, jak i fani komiksowego artyzmu europejskiego.
Osobny akapit recenzji należy poświęcić rodzimemu wydaniu, które jak na produkt limitowany przystało, potrafi zachwycić. Twarda oprawa, powiększony format, dobre tłumaczenie, świetnej jakości papier. Wydawnictwo Hanami po raz kolejny spisało się na medal, dostarczając odbiorcy końcowemu produkt, który z wielką przyjemnością trzyma się w dłoniach i który potrafi być ozdoba nie jednej domowej biblioteczki.
Przeciętny scenariusz i genialne rysunki, dwa elementy, przez które trudno określić do kogo tak naprawdę kierowany jest Ikar. Na pewno tytułem powinni zainteresować się miłośnicy rysunków Jiro Taniguchiego, którzy jeszcze jakimś cudem nie posiadają tej pozycji w swoich zbiorach. Pozycja może okazać się również intrygująca dla czytelników, którzy chcieliby zobaczyć kolaboracyjne połączenie komiksowego klimatu japońsko-europejskiego, ale tylko pod warunkiem, że przymkną oni dość znacząco oczy na twórczą słabość Jeana „Moebiusa” Girauda, który najwyraźniej w momencie prac nad tym tytułem przebywał zbyt długo na słońcu.
Radosław Frosztęga
Moja Ocena: 4.5/6 | + genialne rysunki + pewny potencjał - słabość scenariusza - mocno przeciętni bohaterowie |
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Hanami.