Śmierć X - Jeff Lemire Charles Soule - Froszti - 23 grudnia 2019

Śmierć X - Jeff Lemire, Charles Soule

Marvel nie byłoby sobą jakby odrobinę nie namieszało, serwując swoim fanom nową odmienną historię dobrze znanych mutantów. Wiele zmieniło się dla X-Menów w następstwie Tajnych Wojen. Stali się oni gatunkiem mocno zagrożonym, który musi walczyć o życie. Śmierć Cyklopa była początkiem zaczątkiem konfliktu, w którym każda ze stron walczyła o życie. Wszystko to dobrze znane jest z Inhumans kontra X-Men, teraz jednak przyszła pora na Śmierć X, komiks wypełniający lukę fabularną i pokazującą jak doszło do śmierci przywódcy mutantów.

Ogromna chmura Terrigenowej mgły okazuje się mocno zabójcza dla posiadaczy genu X. Odkrycie tej prawdy jest dla X-Menów okupione ogromnym poświęceniem. Cały świat stanął na pograniczu wojny pomiędzy mutantami i Inhumans, która może być brzemienna w skutki również dla zwykłych ludzi. Zarówno po jednej, jak i drugiej strony, odzywają się jeszcze głosy rozsądku, które starają się znaleźć pokojowe rozwiązanie, ale sytuacja staje się coraz bardziej napięta i powstrzymanie konfliktu będzie już raczej niemożliwe.

Pomysł był dobry w swoich założeniach, stworzenie tytułu, który wypełniłby lubi fabularne i pokaże czytelnikowi, jak doszło do wyniszczającej wojny. Jak to zawsze bywa z planami, ich wykonanie nie zawsze dobrze koreluje z wykonaniem.

Na początek warto jednak zająć się tym, co komiks robi dobrze. Stosunkowo krótka historia jest niezłym uzupełnieniem wielu fabularnych luk scenariuszowych, pozwalając spojrzeć na cały arc z szerszej perspektywy. Dodatkowo w tomie znajdziemy wartką akcję, sporą dawkę niepewności co będzie dalej utrzymującą czytelnika w napięciu oraz niezły klimat wzajemnych animozji. Jeff Lemire oraz Charles Soule wykonali naprawdę kawał solidnej pracy, tworząc dzieło noszące znamiona ich wcześniejszej twórczości. Świetnie wypada również końcówka komiksu, pokazująca Emmę Frost w nowym interesującym świetle, dając tej postaci naprawdę spory potencjał twórczy na przyszłość.

Tak jak już zostało wspomniane, cała historia posiada również pewną dawkę „goryczy”. Sprawa „toksyczności” mgły terrigenowej, wydaje się szyta dość grubymi nićmi. Cyklop i cześć mutantów od samego początku zakładają, że nieludzie czyhają na ich życie i muszą ich za wszelką cenę powstrzymać. Przeczy to trochę wcześniejszym wydarzeniom, które pokazywały, że Inhumans nigdy nikogo nie chcieli celowo skrzywdzić. Można to jeszcze wyjaśnić pewnymi poszlakami i niedopowiedzeniami, z których bohaterowie wyciągają pochopne wnioski, które jeszcze bardziej podsycają wzajemną niechęć.

Czytając tę część, dość trudno jednak zrozumieć, dlaczego Inhumans znaleźli w społeczeństwie tak dużą akceptację, tym bardziej że mutanci nie są nazbyt dobrze traktowani przez mieszkańców naszej planety (co powoduje po części wzajemną niechęć pomiędzy posiadaczami mocy). Powiązane jest to z pewną dość nielogiczną i trudną do zaakceptowania sceną, w której to Cykop za pośrednictwem mocy Emmy Frost dociera do umysłów wszystkich mieszkańców planety i przekazuje im informacje o zagrożeniu ze strony przemieszczającej się po całym świecie mgły. Ludzie, którzy do tej pory mieli mutantów za dziwaków a rasę superludzi traktowali jako wybawienie, nagle więżą w jego słowa i wybucha zbiorowa panika.

Ostatnim elementem powodującym dość mocno ból zębów (wynikły z nerwowego ich zaciskania) jest śmierć Cykopa. Dziwnym pomysłom twórców można czasem wiele wybaczyć, ale zaserwowanie odbiorcy tak bezsensownej, przygnębiającej i niejakiej śmierci ważnego bohatera to coś, co naprawdę trudno znieść. Dla wielu właśnie ten wątek komiksu spowoduje całkowite skreślenie tytułu z listy pozycji, z którymi warto się zapoznać.

Szata graficzna dzieła jest niezła, ale daleko jest do wybitności, a momentami zalicza ona pewne spadki jakościowe. Aaron Kuder oraz Javier Garron dość wyraźnie stawiają na wyrazistość postaci ich mimikę i mowę ciała niż świetnie pokazane sceny akcji. Dynamikę niektórych kadrów ratują dobrze dobrane kolory, które nadają rysunkom odpowiedniej głębi i potrzebnej wyrazistości.

Tytuł pod wieloma względami nie rozczarowuje i jest poprawnie napisanym i narysowanym dziełem, które może zapewnić chwilę należytej rozrywki. W albumie wyraźnie jednak Marvel stara się wepchnąć Inhumans na miejsce zajmowane do tej pory przez mutantów, co nie każdemu fanowi przypadnie do gustu. Nie mniej jednak pozycja jest warta sprawdzenia i ocenienia samemu czy taka wizja Marvela każdemu będzie pasować.

Radosław Frosztęga

OCENA
 

 

Komiks do nabycia między innymi w sklepie Wydawnictwa Egmont Polska


Froszti
23 grudnia 2019 - 10:15