Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V
Gry MMO w które grałem i jak się w nich bawiłem (wersja uaktualniona 2014).
Wielka tajemnica - recenzja Kara no Shoujo
The Solus Project (PS4) - w poszukiwaniu drugiej Ziemi...
Po poszczególnych odsłonach serii Crysis możemy bardzo ładnie dostrzec kolejne etapy ewolucji tej marki, która spowodowana jest – silniejszym bądź słabszym – wpływem firmy Electronic Arts na studio Crytek. Ciężko mi uwierzyć, by z dość interesująco prosperującego sandboksa w konwencji pierwszoosobowej strzelaniny, chciano pójść w liniowego FPS-a o zadatkach na Call of Duty. Mimo braku własnej, zatraconej już, tożsamości, Crysis 3 dość skutecznie broni się, choć garda jest już na wysokości pasa.
Polygon - Game of the year 2015, Guardian - 100/100, Destructoid - 100/100, Washington Post - 90/100, PC Gamer - 90/100, God is a Geek - 95/100, IGN - 8,5/10, Gamespot - 80/100. Oceny Fallouta 4? Wiedźmina 3? Nie! To mała produkcja indie - Her Story, która w bardzo nietypowy sposób przedstawia nam wydarzenia związane z pewnym morderstwem z połowy lat 90-tych. Grzebanie w policyjnej bazie danych brytjskiego posterunku wciąga bardziej, niż oglądanie najlepszego thrillera kryminalnego w kinie!
Dawno, dawno temu w odległym Koszalinie 14-letni ja otrzymał w prezencie grę StarCraft. Wówczas zajmowały mnie głównie FPSy i Need for Speed, więc strategia czasu rzeczywistego była dla mnie czymś naprawdę nowym. Ale po zapoznaniu się z grą Blizzarda w 1998 roku szybko zacząłem odkrywać gatunek RTS, zakochałem się w Brood War, a potem z utęsknieniem czekałem na kontynuację. StarCraft II: Wings of Liberty zrobił to, czego chciałem. Odświeżył, odnowił, pokazał klasę, zachwycił. Heart of the Storm kontynuował misję w dosyć bezpieczny sposób, ale jako dodatek również udał się wyśmienicie. Aż w końcu przyszedł czas na Legacy of the Void. Ostatni odcinek trylogii, zakończenie sagi, łabędzi śpiew Protosów. I jak?
[uwaga - recenzja dotyczy tylko i wyłącznie trybu single-player]
Wiedźmin 3 jaki jest, każdy wie. Jednych ta wiedza skłania do zachwytów, inni kręcą nosem. Pewne jest jedno - produkcja CDP Red to sukces w każdym tego słowa znaczeniu. Sukces trzeba kontynuować, pojawiła się więc zapowiedź dwóch dużych dodatków rozwijających świat podstawowej gry, oferujących różne różności i generalnie nie pozwalających o Wiedźminie zapomnieć. Serca z kamienia miały premierę jakiś czas temu i wielu z Was bez wątpienia ten dodatek ukończyło. Czy Wasze wrażenia są tak samo pozytywne, jak moje?
Intruz to trzecie i ostatnie fabularne rozszerzenie do Dragon Age: Inkwizycja, Gry roku 2014 według czytelników serwisu gry-online.pl. Dodatek zamyka historię rozpoczętą w Inkwizycji i kładzie fundamenty pod kolejne odsłony serii Dragon Age. Za cenę około 60 złotych po raz kolejny możemy wyruszyć w podróż po świecie Thedas i rozwiązać toczące jego mieszkańców problemy.
Assassin’s Creed: Unity odstaje jakością od znakomitego, w mojej ocenie, Black Flag, lecz - stanowiąc pewne otwarcie nowego rozdziału w historii tej marki – pozytywnie przyczynia się do rozwoju cyklu. Zjecie mnie? Oby nie! O ile można uważać, że niektóre „ficzery” to bezsprzeczna kalka oraz kopiuj-wklej z poprzedniczek, o tyle Ubisoft z odsłony na odsłonę stara się wprowadzać coś nowego. Coś, co nie tylko jest miejscem akcji, kolejnymi znajdźkami oraz bohaterem.
Serca z Kamienia to pierwszy z dwóch pełnoprawnych rozszerzeń, jakie rodzime studio CD Projekt RED zaplanowało dla swojego najnowszego dziecka i niewątpliwie największego polskiego hitu, Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu. „Podstawka” ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko, dlatego z pewnością niełatwo było stworzyć zawartość, która nie powtarzałaby tego, czym już zdążyliśmy przesiąknąć. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że REDzi nie tylko podołali temu zadaniu, ale udało im się wyznaczyć przy tym wzór jakości, jaki mogą – a nawet powinni – naśladować inni deweloperzy gier segmentu AAA.
O Wiedźminie 3 rozpisali się już dosłownie wszyscy. Peanów, pochwalnych tyrad i specjalnie na tę okazję komponowanych hymnów nie było końca – i słusznie, albowiem tytuł CD Projekt RED zasługuje na nie w pełni. Dziki Gon jest pierwszym tytułem od niepamiętnych czasów, który pewnego sobotniego poranka wciągnął mnie na 12 godzin z przerwą na obiad i siku.
Czterej Jeźdźcy Apokalipsy. Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć. Aż dziw, że dopiero w 2010 roku świat gier doczekał się produkcji odpowiednio wykorzystującej potencjał tych biblijnych postaci. Darksiders jest opowieścią o pierwszym z nich i jednocześnie początkiem serii, która z miejsca rozkochała w sobie wielu. Sam również uległem jej urokowi. Autorzy z Vigil Games nie zmarnowali tej szansy.
Należę do pokolenia wychowanego na Transformersach. Wszyscy znajomi oglądali bajkę ( do dzisiaj mam kilka kaset VHS z odcinkami kreskówki) i każdy chciał mieć zabawki z robotami. Z tego też powodu moje zmrożone serce rozgrzewa się na ułamek sekundy kiedy pomyślę o Autobotach i Decepticonach. Ten sentyment został wielokrotnie nadużyty. Tym razem Transformers: Devastation ma jednak przywrócić magię dziecięcych lat. Czy ekipie z Platinum Games się to udało czy też dostajemy kolejny szrot na miarę filmów Michaela Baya?