Wielka tajemnica - recenzja Kara no Shoujo - Pita - 6 stycznia 2012

Wielka tajemnica - recenzja Kara no Shoujo

Morderstwa młodych kobiet. Detektyw z ciężkim charakterem. Chory zabójca emanujący wręcz nieludzką siłą. I gracz, rzucony w wir wydarzeń, gracz, który musi rozwiązać ogromną zagadkę stojącą za śmiercią wielu ludzi.

Gdy jednak miasto pogrążone jest w strachu, obok bohatera pojawia się również piękna dziewczyna zlecając mu zadanie – „Chcę żebyś coś odnalazł. Mnie. Moje prawdziwe ja”.  Tak właśnie zaczyna się Kara no Shoujo (w wolnym tłumaczeniu Dziewczyna ze Skorupy), jeden z najciekawszych visual novels w jakie przyszło mi grać.

Ciekawość

Chociaż świetny scenariusz jest podstawą tej gry to warto na początku wspomnieć, że w Kara no Shoujo mamy więcej rozgrywki niż w typowym visual novel. Gra stawia na dużą ilość ważnych wyborów oraz każe badać miejsce zbrodni własnoręcznie, więc mamy tutaj sporo elementów „typowych” przygodówek.

Co prawda wciąż większość rozgrywki polega na czytaniu, ale nasze wybory są częste i mają ogromne znaczenie dla reszty rozgrywki – nade wszystko cała zabawa polega na tym czy gracz dobrze będzie kojarzył fakty ze śledztwa i poradzi sobie z połączeniem wielu kawałków wielkiej łamigłówki w większą całość.

Tutaj ogromny szacunek dla autorów za pewne nietypowe, ale bardzo fajne rozwiązanie – o ile początkowo pewne błędy w śledztwie bohater koryguje sam, zaznaczając, że przecież coś źle skojarzy, tak z czasem nasze pomyłki są brane przez niego za prawdziwe odpowiedzi i podąża dalej tym tropem, logicznie uzasadniając nasz wybór. Kara nas angażuje.

Dramat

Bohaterem gry jest ponad 30-letni detektyw Tokisaka Reiji, były wojskowy i policjant. Miejscem akcji jest jedna z wielkich metropolii Japonii kilkanaście lat po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej. A naszym zadaniem jest powstrzymać kogoś lub coś, co zagraża wielu ludziom. Wielu dobrym ludziom.

To postaci w dużej mierze decydują o sukcesie dobrego visual novel. W przypadku Kara no Shoujo charaktery są bez wątpienia jednymi z najciekawszych jakie spotkałem w historii gier wideo. Sam bohater to facet twardy, ale bystry, rozrysowany nad wyraz sprawnie, na dodatek o bardzo dynamicznym charakterze.

Bystry detektyw nie tylko snuje się po miejscach przestępstw, ale przede wszystkim myśli. A jest tylko jedną z wielu ciekawych postaci – bo równie interesująca jest jego siostra Yukari, cicha, ale tajemnicza. Również Kuchiki Toko to jedna z szybciej spotykanych przez nas bohaterek, emanująca seksem oraz aurą tajemniczości dziewczyna. Uozumi Kyozo to twardy detektyw, były partner bohatera. Yosomiya Tsuzuriko to eksplodująca energią przyjaciółka naszej siostry i początkująca pisarka. Tutaj jest tylu ciekawych, różnorodnych, lecz nade wszystko ludzkich bohaterów, że ciężko ich nie polubić i nie zaangażować się w relację z częścią z nich. Każda z kilkudziesięciu postaci jest interesująca, posiada własne problemy i słabości oraz cechy charakterystyczne. Prawie każdą, w zależności od naszych wyborów, możemy lepiej lub gorzej poznać.

I jest jeszcze morderca. Przerażający, chory morderca, zwany Czarną Madonną. Legenda głosi, że każdy, kto ma przy sobie Czarne Jajo spełni swoje życzenia. Jeśli jednak zawiedzie i rozbije je, to przyjdzie po niego Madonna. Co zrobimy jeżeli z powodu naszych złych wyborów zabije kogoś nam bliskiego? Jak odczujemy swoje błędy, których nie skoryguje sama rozgrywka? Jeżeli to my doprowadzimy mordercę do kolejnej z ofiar?

Myśl

Ostatnie dni roku. Śnieg. Kawa. Papieros. I sporo interesujących myśli w głowie. Bohater gry to ja. Ja to bohater gry. Wczułem się. Cholernie się wczułem w tę historię. Ostatni raz zdarzyło mi się to w Theresia. Uwielbiam te przemyślenia, które dają nam niektóre dzieła sztuki i rozgrywki – o sobie, o społeczeństwie, o życiu.

Oczywiście wystarczy przeczytać kilka(dziesiąt) książek naukowych i skończyć uczciwie ze dwa kierunki studiów żeby wiedza wynoszona z dóbr kultury nas nie zaskakiwała. Tyle, że sucha, akademicka wiedza nie ma tak wielkiej siły przekazu jak coś ubranego w historię lub wyniesionego bezpośrednio z życia.

Nie chcę tutaj prawić żadnych teorii, ale znacznie bardziej wolę kiedy gry udają książki lub z nimi konkurują, niż gdy dzieje się tak z grą i filmem. Szczególnie, że wirtualna rozgrywka ma tendencję do konkurowania z filmem masowym, kinem prostym, podczas gdy visual novels mogą stawać w szranki zarówno z Twilight, jak i z literaturą ze znacznie wyższej półki.

Kara no Shojo to nie tylko dobra mystery novel. Ma kilka fabularnych potknięć i kilka swoich dziwactw, ale łatwo je się wybacza. Bo to także dobra książka, pełna ciekawych spostrzeżeń na życie codzienne. Czuć, że scenarzyści co nieco widzieli i co nieco mają do powiedzenia, nawet jeżeli jest to „tylko gra”.

Strach

W Kara się bałem. Karą byłem zachwycony. Kara mnie pochłonęła.

Historia przedstawiająca wyścig z czasem, wyścig z zabójcą, który zostawia w łonach swoich ofiar czarne jajko to ostra jazda bez trzymanki. Ta gra nie miałaby prawa przedostać się do szerokich mediów.

Jest zbyt ostra i mroczna. Choćby przez to, że czasami przełącza narrację do mordercy, który nie szczędzi bólu i strachu swoim ofiarom. Opisy mordów z punktu widzenia zbrodniarza są nad wyraz szczegółowe – jest wycinanie macicy, są okropne odgłosy krojonego ciała, czuć fanatyzm. Kara odwołuje się także do chrześcijaństwa oraz wielkiego dzieła w postaci Boskiej Komedii, więc nietrudno wywnioskować, że znajdziemy tutaj prawdziwie pokręconego psychola.

Jeżeli chodzi o literaturę to Kara najbardziej przypomina mi uwielbianego przeze mnie Czerwonego Smoka Thomasa Harissa. Bohater książki ściga psychopatę z rozdwojeniem jaźni, który wierzy w moc wielkiego obrazu.

Tutaj ścigamy Czarną Madonnę, istotę, która pragnie skompletować idealne ciało. U Harissa bohater płaci wielką cenę za skuteczność swojej akcji… W Kara za nasze błędy, błędy gracza, mogą zapłacić postaci, które polubimy, a które sam Reiji pokochał.

Radość

Strasznie nie lubię kiedy komuś, kogo cenię przydarza się coś złego. Oczywiście mówię o prawdziwym życiu, ale w momencie kiedy podobne uczucia mam do bohaterów książki lub gry wideo zaczynam czuć się niebezpiecznie. Z jednej strony powinienem cieszyć się, że autorzy potrafią stworzyć coś tak dobrego. Z drugiej – może czasami… zaczynamy żyć cudzymi historiami? Szukać ekstremalnych przeżyć w nierzeczywistych sytuacjach?

Niemniej Kara jest napisana pierwszorzędnie. Oczekujemy najgorszego. Przywiązujemy się do bohaterów i bohaterek. Flirtujemy, zdobywamy nowe informacje, czekamy, interesujemy się rozwojem wydarzeń. Nie tylko świetne dialogi, ale również przepiękny art-style zadecydowały o jakości tej historii – po prostu każdy obrazek wygląda charakterystycznie, ładnie, dobrze.

Poza samym śledztwem drugim wątkiem jest flirtowanie z dziewczynami, które spotykamy na swojej drodze. Spotykamy ich wiele, bo szybko zostajemy wynajęci także przez żeńską szkołę, której uczennice znikają i przypuszczalnie padają ofiarą Czarnej Madonny. Flirtowanie jednak ma niewiele wspólnego z dating simami – jest poprowadzone w bardziej smakowity i delikatny sposób, dzięki czemu dowiadujemy się dużo o dziewczynach oraz samym panu detektywie.

Oczywiście, część flirtów kończy się na sytuacjach łóżkowych, czasami wepchniętych na siłę, w przypadku pewnej pani całkiem zabawnych, ale również kilku poprowadzonych bardzo dobrze i z sensem. Poza tym kontakty fizyczne, czasami jak w życiu, niekoniecznie muszą prowadzić do rozwoju historii ;). Niemniej podczas randkowania fantastycznie poznaje się bohaterów, ale Kara to gra tylko i wyłącznie dla dorosłych – ze względu ma brutalność, ze względu na seks, ze względu na bardzo graficzne opisy i przedstawienia mordów.

Smutek

Troszkę przykro robi mi się zawsze kiedy stwierdzam, że kolejna visual novel przebija poziomem swojego scenariusza większość „normalnych” gier. Kara jest świetna i wciągająca, jednak nie uniknęła kilku wpadek fabularnych. Ale te są znacznie mniejszego kalibru niż u konkurentów i wielu gier AAA.

Nade wszystko jest to gra długa i trudna do przejścia – bardzo łatwo jest zgubić trop, ale na szczęście bohater posiada wypasiony notatnik, który stale aktualizuje. Bez niego jesteśmy skazani na zagładę, dlatego czytajcie go dokładnie ;)!.

Oczywiście poza piękną oprawą graficzną Kara posiada także bardzo wygodny interfejs, pozwalający przewijać przeczytane wcześniej partie tekstu, automatycznie zmieniać plansze, zapisywać praktycznie w dowolnym momencie. Gra oferuje też galerię i piękną, zaskakująco emocjonalną muzykę. Muzyka w Kara komponuje się idealnie z wydarzeniami na ekranie i niektóre kawałeczki zapadną mi w głowę na bardzo długo. Niestety, w wersji anglojęzycznej usunięto japoński voice acting, choć nie przeszkadza mi to tak bardzo jak myślałem. Dodatkowo można go przywrócić specjalnym fanowskim patchem.

Złość

Największy zarzut jaki mam wobec gry jest niebagatelny. Mechanika spędzania reszty wolnego czasu jest zepsuta. O ile złe wybory oraz złe decyzje w większości są winą gracza, który źle kojarzy pewne fakty, tak zdobycie niektórych dowodów wymaga od nas pojawienia się w odpowiednim miejscu.

Jako że zdarza się, że potrzebujemy jednego dowodu (a codziennie możemy iść w dwa miejsca) wydaje się to żadnym problemem. Niestety, jest inaczej – lokacji jest dużo; część miejsc prowadzi do poruszenia się śledztwa dalej, podczas gdy inne wzmacniają nasze relacje z pewnymi postaciami, ale często zdarza się że trafiamy gdzieś, gdzie nie dostajemy nic. Miejsce jest puste. A czas płynie…

Kara pod tym względem lekko irytuje, ponieważ bardzo rzadko dostajemy logiczną wskazówkę gdzie warto udać się celem znalezienia poszlaki. Oczywiście – teoretycznie czujemy się jak bohater, ale w praktyce popełniamy błędy, które prowadzą nas do śmierci. Jak pisałem, to zepsuta mechanika, choć żadna tragedia. Po prostu jeżeli nie robicie własnych notatek, nie chcecie robić kilkudziesięciu save’ów, nie macie masy czasu, a jednak chcecie zagrać w jedną z najciekawszych historii w grach wideo proponuję za pierwszym razem przechodzić samemu, a potem korzystać z opisu.

Bardzo chciałem, żeby ta wada nie była wadą, ale moją głupotą – chciałem wierzyć, że ta zepsuta mechanika to po prostu braki w wiedzy lub inteligencji u grającego, ale fora, również japońskie, potwierdziły, że jednak aż taki głupi nie jestem ( ;p). Z opisu skorzystałem dopiero za 5 razem, szukając ścieżek, których jeszcze nie odkryłem. Miałem jednak niezwykłego fuksa kilka razy, dzięki czemu ukończyłem ją za 3 razem. A jest jeszcze New Game + prowadzące do prawdziwego, rozbudowanego zakończenia.

Nadzieja?

Kara to pierwsza tego typu gra z jaką miałem do czynienia na Pececie. Dotychczas moim domem mystery visual novels był NDS z bardzo dobrym Hotel Duskiem i Last Window, oraz fenomenalnym 999. I przyznaję, że Dziewczyna ze Skorupy jest jeszcze lepsza, nawet mimo fragmentów zepsutej mechaniki.

Powiem więcej – gdyby nie zepsuta mechanika wolnego czasu, kilka dziwnych scenek łóżkowych oraz dwa małe potknięcia fabularne uznałbym Kara no Shojo za grę perfekcyjną w swojej kategorii. Bardzo, ale to bardzo nie lubię pisać takich rzeczy, czy porównywać w sumie tak różnych gier, ale to nie tytuły takie jak L.A Noire, Hotel Dusk, czy Heavy Rain są prawdziwymi grami detektywistycznymi, czerpiącymi garściami z wielkich poprzedników na PC, Amigę i inne stare konsole oraz komputery. Za to taką grą na pewno jest Kara.

Z niejaką mieszanką smutku oraz zaskoczenia po raz kolejny w tym roku muszę stwierdzić, że tak naprawdę niewiele wiem o grach wideo, w które przecież gram całe życie. Kara rozczarowała mnie pozytywnie i zaskakiwała negatywnie. Wywoływała podziw dla scenarzystów oraz złość na bohaterów. Tutaj nie ma dobrych zakończeń. Jest za to masa emocji. Dziewczyna ze Skorupy to kolejny cichy tytuł, który zamurował mnie jakością kreacji postaci, dialogami, złożoną historią, wyborami. Prawię ją przegapiłem i wiem, że byłoby czego żałować.

Więc i Wy nie żałujcie sobie jednej z najlepszych gier 2011 roku. [9]

Kara no Shoujo kupicie na stronie oficjalnego wydawcy – manga gamer [18+, niebezpieczna dla pracy]


Plusy:

- Fabuła

- Bohaterowie

- Oprawa

- Nieliniowość

Minusy:

- Zepsuta mechanika czasu wolnego

- Nie do końca potrzebne H scenki

- Kilka drobnostek fabularnych


Twitter Pikselowego Potwora

Facebook Pikselowego Potwora


Kilka luźnych myśli:

- Kara w Japonii wyszła w 2006, więc wyprzedziła powracają na Zachodzie modę na „mystery games”. Chociaż może się wydawać to z lekka niedorzeczne, to muszę zrobić takie porównanie – Kara jest bardziej logiczna, brutalniejsza i napisana w dojrzalszy sposób od Heavy Rain (którego fanów oraz obronców rozumię, żeby nie było !) oraz Hotel Dusk (którego cholernie lubię, żeby nie było! ;>).

Porównuję, ponieważ Kara skojarzyła mi się w pewnym momencie z każdym z tych tytułów. Nie jest to gra dla każdego, nie jest to nawet gra w pełnym tego słowa znaczeniu – tak jak tytuły w stylu Heavy Rain „udają” lub „konkurują” (zależnie od tego jak na to patrzymy, czy też jak bardzo nam się podoba/nie podoba ten typ gierek) z filmem, tak visual novels konkurują z mangą i książkami. Inne medium, inne doznania.

- W grze spora część erotyki jest głupkowata. Nie psuje jej, ale wcale nie pomaga. W zasadzie wciąż nie wiem po co tam jest.

- Sequel jest w drodze i jak tylko się pojawi, muszę go zdobyć. Liczę również na to, że Manga Gamer wypuści także pudełkową edycję Kary, bo to gra, która chcę mieć na półce bez względu na wysoką cenę. A to o czymś świadczy.

- Kara no Shojo została zaadaptowana na czteroczęściowe hentaiowe anime, które wypada średnio i mocno obcina wątki gry. Nie oglądajcie go przed zagraniem, bo zaspoilujecie sobie rozgrywkę. Kreska i animacja są w japońskiej normie, historia jest bardzo dobra, ale nie tak dobra jak w przypadku gry, a niegrzeczne sceny wbrew pozorom nieliczne.

- Gra została rozszerzona o audio dramy prezentujące wydarzenia przed grą. Audio dramy, o ile mi wiadomo, nie dostały żadnego fanowskiego tłumaczenia, jednak ich streszczenia można przeczytać tutaj. Jeżeli się nie mylę, także japoński trial gry przedstawia wydarzenia poprzedzające główną grę. W produkcji jest obecnie sequel, wychodzący z prawdziwego zakończenia gry.


Dziękuję za uwagę. 

span class=

Pita
6 stycznia 2012 - 16:23