Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V - Prometheus - 18 marca 2013

Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V

Prometheus ocenia: Sleeping Dogs
88

Jedną z najbardziej pożądanych w grach rzeczy jest swoboda. Tej najwięcej jest w sandboxach, które oferują otwarty świat, wolność wyboru i wachlarz atrakcji poza wątkiem głównym. Jak wypadł na tym polu Sleeping Dogs? Powiem krótko: nie doceniłem tej gry. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w wielu aspektach przebija ona tytuł uważany za wzór gatunku: GTA IV. I z pewnością nie będę potrafił się obejść bez porównań do niego.

Sleeping%20Dogs%3A%20sandbox%20%28prawie%29%20idealny%20w%20oczekiwaniu%20na%20GTA%20V

Gdy ktoś poprosił mnie o streszczenie Sleeping Dogs w dwóch słowach, powiedziałbym, że to azjatyckie GTA ale nie do końca i to określenie jest trochę niesprawiedliwe. Sleeping Dogs stawia na nieco inny styl rozgrywki, chociaż większość gry przypomina odrobinę flagową serię Rockstara. Jednak to, co obie produkcje wyróżnia już na pierwszy rzut oka to podejście do systemu walki. Duchowy następca True Crime stawia w pierwszej kolejności na walkę wręcz. Z początku nie byłem z tego zadowolony, bo bijatyki i wszelakie tego typu gry nigdy bardzo mnie nie interesowały. Rzecz zmieniła się z premierą fenomenalnej serii Batman: Arkham, która miała zaimplementowany rewelacyjny system walki, a z którego czerpać można było masę radochy. Sleeping Dogs nie zbliżył się wprawdzie do tego poziomu, ale mimo to jest bardzo dobrze. Walki są bardzo przemyślane i ciekawe. Z jednej strony nie ograniczają się do ciągłego naparzania w jeden przycisk, z drugiej mamy pełną dowolność. To znaczy, że w tej grze odnajdzie się każdy – zarówno hardkor stawiający na skomplikowane kombinacje jak i mniej zaawansowani gracze. Większość starć można bowiem ukończyć posługując się tylko prostymi ciosami i w odpowiedni momencie wciskać przycisk kontry. Będzie to jednak rozwiązanie dłuższe i mniej efektowne – ale możliwe do zrealizowania. Dzięki temu osoby takie jak ja, które raczej średnio radzą sobie w grach typu „Mortal Kombat” mogą bez problemu zanurzyć się w świat chińskiej mafii. Starcia zostały urozmaicone o możliwość interakcji ze środowiskiem. To znaczy, że jeśli przeciwnik nie jest nadto ciężki, możemy go pochwycić i przeciągnąć do różnych elementów środowiska, a potem zakończyć jego żywot w efektowny (i efektywny) sposób, np. wrzucając z łomotem do śmietnika czy wkładając głowę oponenta do rozdrabniarki na lód. To nie wszystko – do naszej dyspozycji jest też broń biała, którą możemy przejąć od przeciwnika np. zwalając go z nóg. Broń oczywiście z czasem się uszkadza i jest bezużyteczna, dzięki czemu rozgrywka nie staje się po pewnym czasie zbyt banalna i monotonna. Za uzbierane w grze specjalne figurki możemy uczyć się nowych ciosów – w sumie do naszej dyspozycji jest dwanaście kombinacji, co mocno urozmaica gameplay.

Sleeping%20Dogs%3A%20sandbox%20%28prawie%29%20idealny%20w%20oczekiwaniu%20na%20GTA%20V
Takich akcji w grze jest pod dostatkiem - i naprawdę robią wrażenie!

Skoro przy walce jesteśmy, to nie koniec atrakcji. Jako, że jest to główny element gry, pojawia się również broń palna. Sięgniemy po nią jednak tylko w specyficznych sytuacjach, na ogół wtedy, kiedy i nasi wrogie takową dysponują. Gra oferuje wiele świetnie zrealizowanych i przemyślanych misji z bronią palną w roli głównej. Jest widowiskowo, są emocje i dreszczyk emocji. Nieodłącznym elementem współczesnych gier akcji jest rzecz jasna chowanie się za osłonami, którego tutaj nie mogło zabraknąć. I jest to zdecydowanie dopracowany element gry: osłony w większości ulegają zniszczeniu, będziemy więc zmuszeni stale lawirować i zręcznie omijać kule przeciwników. Pomoże nam w tym dobrze przemyślany bullet-time (aktywowany podczas skosów z wysokości i przez przeszkody) i elementy parkouru, które również zasługują na uznanie. Gładkie omijanie przeszkód to także część pościgów. Pościgi to specyficzne, krótkie misje (część wątku głównego lub poboczne), podczas których musimy skakać przez murki czy wdrapywać się przez ogrodzenia, by dogonić wroga i wymierzyć mu sprawiedliwość –zostały one dopracowane niemal do perfekcji!Na końcu czeka nas zwykle mniejsza lub większa bijatyka, nie jest więc zbyt łatwo.

W Sleeping Dogs nie mogło zabraknąć również możliwości kierowania pojazdem. Od razu zaznaczę, że nie jest to poziom GTA IV, w którym fizyka i model jazdy zostały zrealizowane absolutnie perfekcyjnie. Mimo to jeździło mi się całkiem przyjemnie. Model jazdy nie jest najgorszy, a już z pewnością lepszy niż w nowym Need for Speed: Most Wanted (nie wiem, czy do tego czasu coś w tej kwestii twórcy poprawili). Zasiąść możemy za różnymi rodzajami wozów: nie tylko samochodów osobowych czy ciężarówek, ale także – co ważne – skuterów czy szybkich motocykli. Dzięki tym ostatnim przemieszczenie się z punktu A do punktu B jest błyskawiczne: nie tylko szybciej pokonujemy trasę i wpadamy w zakręty, ale możemy też zwinnie omijać korki przejeżdżając między samochodami. To świetny wybór wtedy, gdy liczy się czas, albo gdy chcemy szybko pokonać jakiś długi dystans. Ciekawą rzeczą jest system parkingów. Osobiście uważam to za lepsze rozwiązanie niż w GTA IV. Mimo, że istniały tam prywatne parkingi, to jedynie przed naszą kryjówką i ograniczone do dwóch miejsc. Tutaj mamy parkingi stosunkowo gęsto usiane (chociaż do niektórych trzeba dojechać większy dystans, więc nie ma przesady w drugą stronę) i na wezwanie wsiadamy w wybrany wóz (przy okazji jest możliwość wybrania jednego z kilku lakierów). Mniej realistyczne rozwiązanie, ale w moim mniemaniu wygodniejsze i po prostu lepsze. Ukradzione samochody nie pojawiają się na parkingu (za to możemy je kupować u dilerów samochodowych) – to kolejna cecha odróżniająca grę od GTA. Nie zabrakło też stacji radiowych (jest ich zdecydowanie mniej niż w hicie Rockstara, choć są podzielone tematycznie i każdy znajdzie tu coś dla siebie). Fani wodnych podróży będą też zadowoleni z możliwości pływania różnymi rodzajami jachtów i motorówek (są też związane z nimi misje).

Sleeping%20Dogs%3A%20sandbox%20%28prawie%29%20idealny%20w%20oczekiwaniu%20na%20GTA%20V
Wirtualny Hong Kong ma swój urok, a przede wszystkim jest bardzo żywym i pełnym atrakcji miejscem

Ale, ale – dość tych technikaliów. Jak gra prezentuje się jako całokształt? Mówiąc krótko: bardzo dobrze, a nawet świetnie! Nie tylko grafika ma swój urok (jest bardziej żywa w porównaniu do szaroburego GTA IV), ale i dialogi zostały opracowane na bardzo wysokim poziomie. Na uwagę zasługuje angielski dubbing, zawierający liczne smaczki w postaci chińskich wstawek (a dokładniej jednego z dialektów), które pomagają jeszcze bardziej wsiąknąć w świat gry i sprawić, że jest bardziej przekonująca. Idąc dalej, główny bohater, Wei Sheng to postać niezwykle ciekawa... i nie byle pachołek na posyłki szukający łatwego zarobku angażując się w mafijne życie. Chociaż fakt, że początkowo pachołkiem jest, szybko wspina się po szczeblach kariery chińskich triad. Bardziej interesująca jest jednak jego prawdziwa osobowość: to tzw. podwójny agent, z jednej strony funkcjonariusz (karierę oficera policji podjął będąc emigrantem w USA), z drugiej ważna postać mafijnego światka. A przed nim zadanie przeznaczone wyłącznie dla najtwardszych i najbardziej zdeterminowanych ludzi: takich, których nie złamią najbardziej bolesne tortury i szantaże. Musi rozbić podstawę triad, eliminując wybranych przywódców, a przy okazji nie dać się wykryć. A droga ku temu nie będzie prosta, bo by być przekonującym, będzie musiał dokonać wielu brutalnych rzeczy i słuchać rozkazów przełożonych po obu stronach: triady i policji, nie popadając przy okazji w obłęd. Tylko dzięki temu uda się nam doprowadzić Hongkong do porządku – przynajmniej w teorii. Przy okazji: misje wykonujemy po obu stronach, a np. za niszczenie elementów środowiska podczas jazdy samochodem czekają nas punkty ujemne do policji.

Sleeping%20Dogs%3A%20sandbox%20%28prawie%29%20idealny%20w%20oczekiwaniu%20na%20GTA%20V
Główny bohater nie ma lekko. Czeka go wiele trudnych decyzji, a śmierć depcze mu po piętach.
W dodatku nie może dać po sobie poznać, kim jest naprawdę.

Fabuła jest bardzo ciekawie zrealizowana, a na naszych oczach pojawi się wiele niespodziewanych zwrotów akcji. Mógłbym nawet zaryzykować mówiąc, że wypadła lepiej od GTA IV (porównania do poprzednich części nie mam – wcześniej grałem tylko w drugą część serii) i po jej ukończeniu w punkcie kulminacyjnym nie czułem takiej pustki i poczucia „ale to już?!” jak w grze Rockstara. Zamiast tego – żywą satysfakcję, choć nie twierdzę, że nie dało się tego zrobić lepiej.

Sleeping Dogs to oczywiście nie tylko wątek główny, ale i bardzo ciekawe zlecenia poboczne podnoszące naszą reputację – dzięki niej możemy m.in. kupować lepsze ubrania. Elementy sandboxowe są bardzo urozmaicone: po mapie rozsiane są wyścigi samochodowe, miejsca bijatyk (za wygrane starcia dostajemy rzecz jasna gotówkę), możemy nawet obstawić popularne w tamtych rejonach walki kur, kupić ubrania, ulepszenia do zdobytych posiadłości, wykupić masaż czy zjeść coś na mieście (jedzenie, napoje i medykamenty z aptek podnoszą różne statystyki przydatne podczas walk). Ogółem – jest co robić i na nudę nie można narzekać!

Sleeping%20Dogs%3A%20sandbox%20%28prawie%29%20idealny%20w%20oczekiwaniu%20na%20GTA%20V
Dynamiczne i pełne rozwałki wyścigi to świetnie zrealizowany element gry.
Nawet pomimo tego, że modelowi jazdy nieco brakuje do perfekcji.

Wrażenia z całości? Dawno tak dobrze nie bawiłem się w jakimś sandboxie. Chociaż z początku grę odłożyłem na półkę, to po pewnym czasie powróciłem doń i czerpałem z gry niesamowite pokłady frajdy. To nie tylko dopracowana technicznie gra z bardzo udaną warstwą fabularną, przekonującym bohaterem i świetnymi cutscenkami (pani Chu ze swoim tasakiem po prostu MIAŻDZY! - dosłownie!) - to również bardzo udany sandbox z masą atrakcji. Pod pewnymi względami trochę mu brakuje do serii Rockstara, ale mimo to potrafi się obronić i ewidentnie widać, że to najwyższa półka, a w dodatku gra o wiele bardziej nietypowa niż zwykły klon GTA. Po prostu świetny tytuł na każdą porę – warto sięgnąć poń już teraz, w oczekiwaniu na GTA V, tym bardziej, że cenowo obecnie gra stoi na świetnym poziomie.

WERSJA PC CZY KONSOLOWA?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta: PC! Choćby dlatego, że bez problemu możemy podłączyć do peceta bezprzewodowy pad od XBOXa 360 (na nim ukończyłem grę) i telewizor, a zupełnie za darmo otrzymamy zestaw koszulek Valve (pojawią się w naszej szafie w grze) oraz tekstury HD przystosowane do możliwości PC, dzięki czemu tytuł ten wygląda naprawdę świetnie. To nie wszystko - gra została solidnie zoptymalizowana, nie ma więc mowy o przycięciach nawet na stosunkowo przeciętnym sprzęcie (konfiguracja testowana to Phoneom II X4 955 BE z fabrycznym taktowaniem, Radeon HD7850 i 8GB pamięci RAM - efekt? Full HD, detale na ultra ( jedynie AA na medium), tekstury HD i bardzo płynna rozgrywka bez ścin. Jeżeli dodamy do tego rewelacyjne przeceny i obniżki gry... to nic, tylko kupować i grać, grać, grać!

------------------------------------------------

Zapraszam też na facebook.com/dinosfera- łatwy i szybki dostęp do wszystkich publikowanych przeze mnie materiałów i innych ciekawych rzeczy. Uwagi i konstruktywna krytyka mile widziana!

------------------------------------------------

Znalazłeś błąd w mojej publikacji? W takim razie z góry dziękuję za zgłoszenie mi napotkanych baboli - wszystkie moje teksty przechodzą korektę, ale wciąż jestem tylko człowiekiem. :)

Prometheus
18 marca 2013 - 13:19