Tryb kariery w FIFA12 potrafi wciągnąć i zaoferować niesamowitą zabawę. Postanowiłem połączyć swoje pasje i relacjonować Wam na bieżąco swoje postępy z gry. Mam nadzieję, że będziecie z tego czerpać tyle samo satysfakcji, co ja.
W premierowym odcinku wprowadzenie w realia gry, opis klubu i przegląd kadry.
„U siebie gwiazd nie widzą”. Tak właśnie sobie myślę, gdy patrzę na politykę niektórych klubów piłkarskich. Najbardziej interesująca mnie liga włoska jest tutaj najlepszym przykładem. Od lat bowiem poszczególne drużyny często bez walki wypuszczają do konkurentów lub za granicę talenty, o które później bije się pół kontynentu. Aż boję się pomyśleć ile gwiazd w ten sposób straciliśmy my, bo okazało się, że kilku trenerów i prezesów wolało postawić na przereklamowanego Serba niż młodego Polaka ze szkółki.
W piłkarskiej centrali i poszczególnych związkach nie brakuje tak zwanego „betonu”, który patrzy tylko jak napełnić sobie kabzy i za bardzo nie zrewolucjonizować czegoś „co jest przecież dobre”. Kibice, media, obserwatorzy mogą mówić jedno, ale to kilku facetów w garniturach ma decydujące słowo.
W ten sposób podejmowanych jest wiele niezrozumiałych decyzji i dochodzi do różnych kontrowersji. Prezydent FIFA ostatnio mocno nadszarpnął swój wizerunek beznadziejną wypowiedzią o rasizmie, ale już wcześniej trudno było uznawać go za nieskazitelną postać w świecie futbolu. Wystarczy wspomnieć o zarzutach korupcyjnych czy o niechęci do nowoczesnych technologii, które zapewniłaby sędziom szanse na korektę pewnych podjętych na szybko decyzji.
Chyba każdy z nas ma swojego znienawidzonego oponenta z wirtualnych aren. W zależności od tego w jakie gatunki gramy najczęściej i do których przywiązujemy największą wagę są nimi różni przeciwnicy, drużyny lub niekiedy rozwiązania systemowe. W moim przypadku śmiertelnym wrogiem od lat jest reprezentacja Brazylii w piłce nożnej.
Wszystko przez długie miesiące spędzone przy kolejnych grach piłkarskich w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Od czasów ISS Pro Evolution na PlayStation kadra popularnych Canarinhos potrafi uprzykrzyć mi życie na wszelkiej maści platformach i przy najróżniejszych okazjach.
Doszukiwanie się wielu podobieństw pomiędzy Wisłą Kraków i Fiorentiną jest karkołomnym zadaniem. Ostatnio jednak obie ekipy doczekały się zmian trenerów, które mają wpłynąć na znaczącą poprawę ich gry.
Robert Maskaant miał zbudować wielki klub i zapewnić wreszcie awans polskiego zespołu do Ligi Mistrzów. Zabrakło niewiele, ale od tego czasu nastąpiła równia pochyła. Nawet solidniejsi zawodnicy przestali grać na swoim poziomie, a wyróżniająca się jedenastka zaczęła męczyć się z dużo słabszymi przeciwnikami. Doszły to tego oddane w słabym stylu punkty w Lidze Europejskiej. Sytuację pogorszyła też Legia Warszawa, która zaczęła zdecydowanie lepiej reprezentować kraj w Europie. Podobnie było w tym sezonie we Florencji. Pod wodzą Sinisy Mihajlovica Fiorentina miała zapewnić sobie europejskie puchary. Przeczekano poprzedni słaby rok i pozwolono w spokoju Serbowi realizować swoje założenia. Maszyna jednak nie wystartowała, a klub miał problemy z rywalami pokroju Chievo Werony i Ceseny. Dzisiaj jest w drugiej połowie tabeli Serie A i tylko „dzięki” Interowi większość nie uznaje go za największe zaskoczenie in minus obecnych rozgrywek.
Przez wiele lat to japońscy projektanci byli liderem w temacie wirtualnych piłek nożnych. Ostatnio jednak regularnie muszą uznawać wyższość rywali z zachodu, których FIFA ma bogatszą zawartość i często lepiej oddaje ducha dyscypliny.
Deweloper z Kraju Kwitnącej Wiśni robi więc wszystko, aby znowu wspiąć się na najwyższy stopień podium. Udoskonala infrastrukturę sieciową, która dla coraz większej liczby graczy jest wyznacznikiem jakości tytułu. Pracuje nad oprawą audiowizualną, aby przestać straszyć japońskim techno w menu, drętwą animacją zawodników i fatalnie wyglądającymi kibicami. Powoli zyskuje w oczach maniaków licencji, którzy nigdy nie potrafili przełknąć konieczności pracy w Edit Mode przy obecności nawet Major League Soccer i ligi duńskiej w FIFie. Widać, że Seabassowi i spółce zależy na odzyskaniu dawnej pozycji i odbudowaniu nadszarpniętego zaufania.
Ewolucja serii Football Manager zaprowadziła tę produkcję w bardzo niebezpieczny punkt. Coraz częściej gra zaczyna zbyt mocno przypominać „życie” managera piłkarskiego. Coraz mniej też w tym wszystkim zabawy.
Do takich wniosków dochodzę po kilku rozmowach z fanami piłki nożnej, którzy w ostatnich latach mniej lub bardziej regularnie spędzali czas z kolejnymi odsłonami Football Managera lub Championship Managera. Z opinii znajomych wynika, że obecna forma tej produkcji zniechęca ich do dalszej zabawy.
Wystartowała liga włoska i walka o tytuł pomiędzy Milanem, Interem, Juventusem, Romą, Lazio, Napoli i resztą stawki rozgorzała na nowo. Po kilku seriach spotkań można wyciągać pierwsze wnioski i zacząć komentować posunięcia władz w okienkach transferowych. Szczególnie mocno zachęca do analizy jeden z klubów z Mediolanu.
Wszyscy kibice piłkarscy pamiętają jak jeszcze półtora roku temu dowodzony przez Jose Mourinho Inter Mediolan w niesamowitym stylu sięgał po zwycięstwo w Lidze Mistrzów i zapewniał sobie Scudetto. Od tamtego czasu minęło stosunkowo niewiele czasu i kadra nie zmieniła się zbyt znacznie. Nie znaczy to jednak, że Nerazzurri wciąż są jednakowo silni.
Start sezonu piłkarskich rozgrywek na Półwyspie Iberyjskim za nami. Już pierwsza kolejka przyniosła rozczarowujące fanów i obserwatorów wieści. Zanosi się na kolejny sezon całkowitej dominacji Realu Madryt i FC Barcelony.
Kibice obu drużyn od lat toczą wojenki o to, która ekipa jest silniejsza. Ostatnio mieli sporą pożywkę, gdy „Gran derbi” występowało równie często, co derby Moskwy w lidze rosyjskiej. W tym wielkim wyścigu zbrojeń potężnych europejskich firm pojawia się jednak nieoczekiwanie trzecia, zjednoczona strona. Fani ligi hiszpańskiej.
Wczorajszy mecz Polska - Niemcy z wiadomych powodów obejrzałem na "pół gwizdka" - bez specjalnych emocji, nacisków, nadziei. Bo też zachodni sąsiedzi nie zagrali w wybitnie rezerwowym składzie. Nie było co prawda Ozila, Friedricha, Khediry, Schweinsteigera i Neuera, ale chyba nikt nie wierzył, że w drużynie Joachima Loewa wystąpią anonimy z 2 Bundesligi. Na przeciwko Murawskiego zagrał Kroos, po skrzydłach biegał robiący furorę Goetze, a na obronie pojawił się rezerwowy, aczkolwiek solidny Boateng. Smuda wystawił zaś najlepszych na tą chwilę piłkarzy z paszportem polskim i polski przypominający, brakowało tylko biedronkowego Adamiaka.
Co sądzę o tym starciu? Oryginalny nie będę - wynik nie jest w żadnym stopniu odzwierciedleniem jakości gry żadnej z drużyn. Już w pierwszej połowie rywale mogli wybić nam z głowy marzenia o zwycięstwie, no ale na bramkę Szczęsnego strzelał tragiczny ostatnio Klose. My robiliśmy dokładnie to, co będziemy robić na Euro - biegaliśmy za rywalami i próbowaliśmy uprzykrzyć im życie, a od czasu do czasu wyprowadzać kontrę. Nie jest to uszczypliwość z mojej strony, tylko dobra rada na przyszłość. Niech Smuda przygotuje chłopaków na 90-minutowe maratony i dopracuje wyjścia z własnej połowy, bo tylko tym możemy zaskoczyć bardziej renomowanych rywali. Na ataki pozycyjne nie mamy zawodników od 15 lat i szkoda by było zmarnować przygotowania do imprezy żyjąc w błogiej świadomości, że Błaszczykowski, Murawski, Matuszczyk czy Peszko rozjadą wszystkich dookoła klepką i dryblingiem.