Wystartowała liga włoska i walka o tytuł pomiędzy Milanem, Interem, Juventusem, Romą, Lazio, Napoli i resztą stawki rozgorzała na nowo. Po kilku seriach spotkań można wyciągać pierwsze wnioski i zacząć komentować posunięcia władz w okienkach transferowych. Szczególnie mocno zachęca do analizy jeden z klubów z Mediolanu.
Wszyscy kibice piłkarscy pamiętają jak jeszcze półtora roku temu dowodzony przez Jose Mourinho Inter Mediolan w niesamowitym stylu sięgał po zwycięstwo w Lidze Mistrzów i zapewniał sobie Scudetto. Od tamtego czasu minęło stosunkowo niewiele czasu i kadra nie zmieniła się zbyt znacznie. Nie znaczy to jednak, że Nerazzurri wciąż są jednakowo silni.
Już po odejściu portugalskiego geniusza zaczęły się w stolicy Lombardii problemy. Rafa Benitez nie udźwignął ciężaru, a Leonardo miał za dużą stratę, aby pokusić się o wyprzedzenie solidnie punktującego Milanu. Po kilku latach we Włoszech nastąpiła zmiana warty na pozycji numer jeden. Kibice spodziewali się, że kolejny sezon przyniesie powrót na szczyt. Powierzono stery szkoleniowcowi, który pewną markę sobie w Italii wyrobił całkiem nieźle prowadząc Genoę. Gasperini jednak rozczarował i poukładał teoretycznie silny skład w taki sposób, że ten nie radził sobie nawet z Novarą.
A przecież w porównaniu z wielkim finałem w 2010 roku na boisku nie biegali tylko Eto’o, Pandev i Maicon. Zamiast nich byli wcale nie gorsi Forlan, Pazzini i Nagatomo. Mimo to, pozbawieni lidera, iskry, pomysłu, siły i chęci do gry piłkarze udowodnili w kilku pierwszych potyczkach, że są bez formy. Stracili mnóstwo punktów, które teraz trzeba będzie nadrabiać. Na domiar złego, znowu przypomnieli o wszystkich słabościach włoskiej piłki kibicom z Europy, którzy mieli szczęście obejrzeć ich potyczkę z Trabzonsporem w Lidze Mistrzów. Tym samym Włosi stracili kolejne punkty do rankingu, a Inter nadszarpnął zaufanie fanów.
Prezes Moratti liczy, że szybka zmiana trenera, który jako jedyny w historii nie wygrał z Interem nawet meczu, pomoże. Eksperci słusznie jednak wskazują, że na odbudowanie potrzeba czasu. W Mediolanie go nie ma, a na eksperymenty jest za późno. W ciągu półtora roku na San Siro zobaczyliśmy jak jedni tworzą drużynę, a inni ją niszczą. Warte zapamiętania.