Age of Empires 2 - DżejGame #1
Hiszpańskie gry w Krakowie, czyli jak nie robić growych eventów
Moje Hermezje #1 - Gry stare vs gry nowe
Myst najlepsza gra na rozgrzanie szarych komórek i przeżycie wielkiej przygody z książkami w tle.
Zapłacę, tylko niech moja ulubiona seria wróci
Resident Evil 1 na PS1 w trzydziestu tweetach
W świecie elektronicznej rozrywki ukazało się mnóstwo hitów, gier wręcz kultowych. Jednak czasy się zmieniają, a topowe pozycje zaczynają starzeć. Często na tyle, iż po paru, bądź parunastu latach stają się dla większości graczy niegrywalne. Jednym przeszkadza grafika, drugim z kolei mechanika, a trzecim i jedno i drugie. Mnie również niektóre archaizmy dają się we znaki, dlatego przedstawię tam tytuły, jakie moim zdaniem powinny doczekać się radykalnych wznowień.
Jeśli szybko wymienić dziesięć gier, które najlepiej zapamiętaliśmy, jakie byłby to tytuły? Nie te, które ukazały się w tym roku czy kilka lat temu, ale te które ukazały się dekadę lub dwie temu. Jak teraz na nie patrzymy? Są to dla nas archaiczne gierki z dawnych czasów czy kamienie milowe cyfrowej rozrywki. Ile jest w tych wspomnieniach złudzeń, a ile idealizowania? Jak dziś odbieramy te same gry, niekoniecznie w reedycji HD, ale w czystej, niezmienionej formie?
Dość często pojawiające się hasło „dawniej gry były lepsze” zazwyczaj jest nie mającym pokrycia poglądem wynikającym z sentymentu. Przykładowo, swego czasu nadużywany mit o rzekomej śmierci tradycyjnych przygotówek, które znalazły jednak swą niszę, a rozwijająca się scena indie dostarcza wiele interesujących produkcji point&click. Świat nieustannie brnie naprzód, trendy zanikają, a na ich miejsce wskakują nowe. Jednak czy nowe musi zawsze oznaczać doskonalsze? Przyjrzyjmy się przykładom, które zdają się potwierdzać, że w niektórych przypadkach „dawniej było lepiej”.
Zapraszam do piątego artykułu z cyklu „Była taka gra”. Zgodnie z jego koncepcją, przedstawiam kolejny z tytułów, które kiedyś były ciekawe i oryginalne, ale z jakiegoś powodu nie doczekały się jeszcze ani jednej kontynuacji, remake’u, rebootu i w ogóle jakoś o nich ucichło. Tym razem chciałbym przypomnieć Shadow of Rome.
15 marca 44 roku zamordowany został Juliusz Cezar. W spisek wrobiono Vipsaniusa, ojca głównego bohatera omawianej gry. Agrippa (bo tak ma nasz bohater na imię) jest rzymskim żołnierzem, który, żeby ocalić ojca, zostaje gladiatorem. W międzyczasie Octavianus prowadzi śledztwo mające na celu znaleźć prawdziwego mordercę. W sumie to fabułę chyba lepiej przemilczeć…
Zapraszam do czwartego artykułu z cyklu „Była taka gra”. Zgodnie z jego koncepcją, przedstawiam kolejny z tytułów, które kiedyś były uważane za ciekawe i oryginalne gry ale z jakiegoś powodu nie doczekały się jeszcze ani jednej kontynuacji, remake’u, rebootu i w ogóle jakoś o nich ucichło. Tym razem: The Sting! Kariera Gangstera.
Główny bohater gry nazywa się Matt Tucker i jest złodziejem-włamywaczem, który właśnie wyszedł z więzienia i próbuje zacząć od nowa swoją karierę. Gier o różnego typu gangsterach mamy już właściwie niemałą stertę, ale ta jest naprawdę wyjątkowa.
Zapraszam do trzeciego artykułu z cyklu „Była taka gra”. Zgodnie z jego koncepcją, powinienem przedstawić kolejny z tytułów, które kiedyś były uważane za naprawdę świetne gry, ale z jakiegoś powodu nie doczekały się jeszcze ani jednej kontynuacji, remake’u, rebootu i w ogóle jakoś o nich ucichło. Pozolę sobie na mały wyjątek - ta gra ma już edycję zremasterowaną. Nic nie szkodzi, i tak warto ją przypomnieć.
Tytuł polecam wszystkim, którzy nie mieli z nim styczności. Tym, którzy w niego grali przed wielu laty, polecam również, bo Another World potrafi dać solidną lekcję na temat rozwoju gier i przypomnieć o rzeczach, o których wielu pamiętać nie chce.
Gry są różne. Złe, dobre, stare, nowe, takie, owakie, siakie, śmiakieś. Tym razem chciałbym jednak poświęcić trochę czasu kultowym produkcjom sprzed lat. Może nie tyle im w dosłownym tego słowa znaczeniu, co pewnej sytuacji, która spotyka każdego z nas. Dokładniej rzecz ujmując gracza.
Zapraszam do drugiego artykułu z cyklu „Była taka gra”. Zgodnie z jego koncepcją, przedstawiam kolejny z tytułów, które kiedyś były uważane za naprawdę świetne gry, ale z jakiegoś powodu nie doczekały się jeszcze ani jednej kontynuacji, remake’u, rebootu i w ogóle jakoś o nich ucichło.
Od premiery Giants – Obywatel Kabuto minęło już ponad dwanaście lat. Czy pośród natłoku olśniewających nowości (zwłaszcza w obrębie gier akcji), jest jeszcze jakikolwiek sens wracać do tego tytułu?
Obecny rynek gier wideo zalewany jest produkcjami, które kładą największy nacisk na oprawę graficzną dążąc do uzyskania jak najbardziej realnego środowiska. Na początku było okej, powoli wchodziły nowe rozwiązania graficzne w postaci HDR, czy innych bajerów, bez których gra istnieć nie może w dzisiejszych czasach. Przynajmniej dla dużych twórców. Na szczęście z „pomocą” przychodzą małe studia tworzące tzw. Gry indie.
Gdy za oknem pada śnieg, przenieśmy się myślami do gorących tropików, posłuchajmy odpowiedniej muzyki i powspominajmy pewną grę z zeszłego dziesięciolecia.