Była taka gra (2): 'Giants: Citizen Kabuto' - OsK - 21 kwietnia 2013

Była taka gra (2): "Giants: Citizen Kabuto"

Zapraszam do drugiego artykułu z cyklu „Była taka gra”. Zgodnie z jego koncepcją, przedstawiam kolejny z tytułów, które kiedyś były uważane za naprawdę świetne gry, ale z jakiegoś powodu nie doczekały się jeszcze ani jednej kontynuacji, remake’u, rebootu  i w ogóle jakoś o nich ucichło.

Od premiery Giants – Obywatel Kabuto minęło już ponad dwanaście lat. Czy pośród natłoku olśniewających nowości (zwłaszcza w obrębie gier akcji), jest jeszcze jakikolwiek sens wracać do tego tytułu?

Znacie ten rodzaj niepewności, kiedy od kilku lub kilkunastu lat nie graliście w jakąś grę, którą kiedyś uważaliście za absolutnie wspaniałą i boicie się ją w ogóle instalować na nowym sprzęcie? W moim wypadku wynika to z dwóch powodów: po pierwsze starsze gry, im nowszy mamy sprzęt, tym większe lubią mieć problemy z uruchomieniem, po drugie boję się, że coś co kiedyś uważałem za wspaniały gameplay okaże się nagle jakimś potworkiem, który będzie bardziej męczył niż bawił.

W przypadku Giants, wszelkie obawy okazały się niepotrzebne.

Zacznijmy od tego, że kiedy kupiłem tę grę w 2001 roku (sprawdziłem dokładnie datę, bo pamiętałem że kupiłem tuż po recenzji w pewnym piśmie), po prostu zjadała mój ówczesny komputer. Nie obyło się bez ograniczania pola widzenia i redukcji niektórych efektów. Gdy ostatnio odpaliłem Giants ponownie, zrozumiałem dlaczego. Chciałbym, żeby o wszystkich grach z tego okresu można było powiedzieć, że zestarzały się tak dobrze.

Jakby mało było tego, że gra bez najmniejszego problemu odpaliła się na Win7, ukazało się już do niej kilka łatek, które odblokowują dodatkowe ustawienia graficzne i pozwalają lepiej dostosować działanie myszki.

Gra naprawdę potrafi pozytywnie zaskakiwać. Całkiem nieźle działające hitboxy (oczywiście ograniczone, ale headshoty wchodzą idealnie), możliwość niszczenia elementów otoczenia (drzew, budowli), otwartość terenu po którym się poruszamy i dawanie graczowi sporej swobody, jeżeli chodzi o sposób realizowania misji. Można próbować obejść bazę wroga i wystrzelać wszystkich karabinem snajperskim lub dosłownie wlecieć w centrum akcji ze strzelbą. To, jak ktoś podejdzie do zadania, zależy tylko i wyłącznie od niego samego: gra w żaden sposób nie karze, ani nie nagradza i jestem pewien, że każda metoda eksterminacji przeciwników znajdzie swojego zwolennika.

Gra cieszy również mniejszymi detalami: dlaczego ciała wrogów mają po prostu znikać, skoro można to rozwiązać za pomocą wychodzących spod ziemi robaków, które szybko pochłoną zwłoki? Stworzenia na które polujemy dla mięsa pozostawiają po sobie duchy. Członkom naszego oddziału możemy wydawać rozkazy (tylko trzy, ale sprawdza się znakomicie), a wrogowie chowają się za drzewami, przylegając do nich plecami.

Największe brawa należą się jednak Obywatelowi Kabuto za coś innego. Gra nieustannie aktualizuje swoje zasady, dzięki czemu nie można w ogóle mówić o wtórności kolejnych misji. Po kilku rozdziałach strzelanina zostaje wzbogacona o elementy strategii: zbieranie surowców, ochrona pracowników, budowanie kolejnych elementów infrastruktury. Na oddzielnego RTSa trochę mało, ale jako element włączony w grę FPS, nawet dzisiaj pozostaje czymś parwie w ogóle nie wykorzystywanym.

Po zakończeniu ciągu misji naszymi Mekami, które początkowo pragnęły jedynie dolecieć na Planetę Majorkę, otrzymujemy kontrolę nad Delfi. Rozgrywka ponownie się zmienia, bo wymagane jest całkiem inne podejście do zabawy i nauczenie się możliwości nowego awatara. Natomiast po zakończeniu misji Delfi, przejmujemy kontrolę nad tytułowym Kabuto, co stanowi prawdziwą wisienkę na torcie i przynosi kolejną zmianę w gameplayu: wielkie budynki niszczymy na przykład skacząc na nie, a niebezpiecznych kiedyś wrogów możemy po prostu zjeść.

Przechodzimy od misji do misji jesteśmy nieustannie raczeni przezabawnymi scenkami, odznaczającymi się dosyć odważnym (przeważnie bardzo czarnym) humorem. Giants być może nie jest już najładniejszą grą – co zresztą nie może dziwić - ale z całą pewnością pozostaje jedną z najoryginalniejszych i najzabawniejszych pozycji dostępnych na PC.

Jeżeli ktoś jeszcze nie grał, po prostu musi tę zaległość nadrobić. Zapewniam, że jedynym elementem, który się widocznie postarzał – a i tak ze sporym wdziękiem – jest grafika.

W przeciwieństwie do opisywanych poprzednio Wigglesów, tę grę można nabyć w dystrybucji internetowej na GOGu

OsK
21 kwietnia 2013 - 07:45