Recenzja filmu "Rush" ("Wyścig") - Hunt i Lauda w pojedynku o mistrzostwo F1
Książka "Zwycięska formuła" – David Coulthard został coachem
Recenzja gry F1 2017 - produkcja godna królowej motosportu, tylko ten Jeff...
Piękne kobiety, szybkie samochody - recenzja Motorsport Manager
F1 2015 i symboliczny brak kariery
Premiera F1 2014 bez emocji - kiedyś było lepiej… (retro unboxing)
Drugie w historii Grand Prix USA na torze w Austin przebiegło raczej spokojnie, choć nie bez niespodzianek. Sebastian Vettel potwierdził, że tytuł mistrza świata zdobył całkowicie zasłużenie, Mark Webber robi co może, by przed zakończeniem kariery wygrać wyścig, Maldonado jest na wszystkich obrażony, a Kovalainen w Lotusie to nie to samo, co Raikkonen. Na torze, mimo raczej spokojnego przebiegu wyścigu, pojawił się też safety car, więc emocji nie brakowało.
Sezon 1976 w Formule 1 uważany jest za najciekawszy sezon w historii królowej sportów motorowych. To właśnie walkę Jamesa Hunta z Nikim Laudą, a nie Ayrtona Senny z Alainem Prostem, postanowił opowiedzieć w filmie "Rush" reżyser Ron Howard (znany między innymi z "Apollo 13", "Kodu da Vinci" czy "Pięknego umysłu"). Howardowi, mimo iż nie dysponował budżetem wielkich hollywoodzkich produkcji, udało się przenieść na srebrny ekran to, za co wszyscy fani kochają Formułę 1 - z jednej strony zaciekłą walkę i dramaturgię, z drugiej strony męską (choć szorstką) przyjaźń, a wszystko to przy akompaniamencie ryku silników V8. Tego filmu po prostu nie można nie zobaczyć!
Po 47 latach od premiery filmu "Grand Prix", na ekrany weszła kolejna, fabularna opowieść o świecie Formuły 1. Tym razem opowiada o sezonie 1976r. i rywalizacji dwóch kierowców, o całkowicie odmiennych charakterach. W Polsce nie ma znaczenia jakimi bolidami ścigają się, w jakich zawodach... Każdy taki film ma u nas tytuł "Wyścig"! Tym razem nie chodzi jednak o "Wyścig - Driven" Stallone, ale o "Wyścig - Rush" Rona Howarda.
Za nami wyścig na magicznym torze Yas Marina w Abu Dhabi. Grand Prix przebiegło bardzo spokojnie: duet Sebastian Vettel - Red Bull znów zabłysnął, sytuacja w niektórych teamach robi się coraz gorętsza, kilku zawodników wciąż z niepewnością spogląda w przyszłość, a forma starych wyjadaczy jakby słabła. Powoli zbliża się czas podsumowań.
Grand Prix Indii zapowiadało się naprawdę fascynująco, a to dlatego, że to właśnie podczas tego wyścigu Sebastian Vettel mógł zapewnić sobie czwarty z rzędu tytuł mistrza świata... i udało mu się to! Indie potwierdziły, że zarówno zespół Redu Bulla, jak i młody Niemiec, są po prostu poza zasięgiem pozostałych zespołów. Spisał się zarówno Vettel, jego bolid, jak i cały team. Podczas dzisiejszego Grand Prix z dobrej strony pokazali się również kierowcy nr 2 w swoich zespołach - czyżby starzy wyjadacze czuli już zmęczenie? A może to zrezygnowanie? Tak czy inaczej - działo się.
A już wydawało się, że któryś z kierowców jest w stanie przerwać zwycięską passę Sebastiana Vettela. Na szczęście dla aktualnego mistrza świata, zespół Red Bulla dysponuje nie tylko świetnymi kierowcami i bolidami, ale i inżynierami wyścigowymi, którzy genialnie potrafią rozszyfrować sytuację na torze. Posypały się kary, a kierowcy jak zwykle walczyli nieustępliwie - wszystko to na japońskim torze Suzuka.
Czy ktokolwiek jest w stanie zatrzymać Sebastiana Vettela, który pewnie zmierza w kierunku czwartego z rzędu tytułu mistrzowskiego? Chciałbym zobaczyć kolejny ostatni 'wyścig o wszystko', ale im dalej w kalendarz, tym bardziej zaczynam w to wątpić. Grand Prix Korei obfitowało w kilka naprawdę świetnych (grupowych!) manewrów, nieprzewidziane zwroty akcji i... kolejny rajd Seba po zwycięstwo. Emocji, jak zwykle, nie zabrakło.
Sebastian Vettel zostanie mistrzem świata Formuły 1 w sezonie 2013 - to pierwsze co przychodzi mi na myśl, kiedy przypomnę sobie wyczyny Niemca w dzisiejszym Grand Prix Singapuru. Seb zdeklasował rywali i umocnił się na pozycji lidera w klasyfikacji generalnej. Pierwsza połowa wyścigu przebiegła nad wyraz spokojnie, jednak przez ostatnie 30 okrążeń byliśmy świadkami F1, którą kochamy.
Dzisiejszy wyścig na Autodromo di Monza padł łupem Sebastiana Vettela, który zdaje się zmierzać ku zdobyciu kolejnego w karierze tytułu mistrza świata. Na szczęście przed nami jeszcze siedem wyścigów, podczas których wszystko może się zdarzyć. Tymczasem z Włoch (i Europy) wyjeżdżamy usatysfakcjonowani licznymi manewrami wyprzedzania, które nie pozwoliły nam się nudzić podczas wyścigu na najszybszym torze w całym kalendarzu F1.
Wakacyjna przerwa nie uśpiła ambicji kierowców i na torze w belgijskim Spa byliśmy świadkami wielu emocjonujących manewrów (za które, w kilku sytuacjach, kierowcy zostali ukarani przez sędziów). Wyścig minął zaskakująco szybko, ale działo się naprawdę sporo...