Pierwsza reakcja? Niedowierzanie. A zaraz potem rozczarowanie. Trudno mi było inaczej zareagować na informację, że F1 2015 od Codemasters nie będzie miała żadnego trybu kariery. I to z jakiego powodu? Bo twórcy nie mieli wystarczająco dobrego pomysłu i odpowiednich zasobów, by zaprojektować ich zdaniem interesujący moduł dla pojedynczego gracza. Świetnie, tylko dlaczego mam się tym przejmować?
O braku kariery było do tej pory najgłośniej, jeśli mowa o kontrowersjach wokół F1 2015. Pewnie za moment się to zmieni, bo wszyscy dowiedzą się, że twórcy nie podołali też próbie dodania do gry split-screena, zignorowali istnienie samochodu bezpieczeństwa i nie pozwolili bawić się w kooperacji przez sieć. A no i oczywiście nie są też zadowoleni z aktualnie przygotowanych modeli kierowców, co dyrektor Paul Jeal sam przyznał. Ale nie przeszkadza to Codies uznać swojego tytułu jako pełnoprawne dzieło i wystawić go na sprzedaż w pełnej cenie. Ponad sto złotych za wersję na komputery i dwa razy tyle za edycję na PlayStation 4 i XONE. Wszak licencja kosztuje, co nie?
Brak kariery w F1 2015 ma dla mnie wymiar symboliczny. Codemasters tworzy i regularnie wrzuca na rynek nowe produkcje o Formule 1 od sześciu lat. Pierwszy tytuł od nich pojawił się w 2009 roku. To chyba wystarczający czas, by pewne rzeczy przetestować, przemyśleć, dopracować. Niezmiennie jednak kolejne gry z serii lądują na konsolach i komputerach z tym samym efektem. Niby nie jest źle, można się pozachwycać i pobawić. Zawsze jednak czegoś brakuje, coś jest niedorobione, wrzucone niepotrzebnie lub niezrozumiale pominięte. I zawsze są deklaracje, że to tylko krok do przodu i niedługo będzie już wielki hit i spełnienie mokrych snów fanów F1.
Teraz trafiło na tryb kariery. Dla mnie to symbol, że Codemasters nie do końca wie, jak ugryźć całą licencję i coś zrobić ze swoją grą. Widać, że Brytyjczycy chcieliby pójść w ślady EA i stworzyć zarabiającego miliony tasiemca, ale coś im w tym wszystkim nie wychodzi. Widać to po oceniach w mediach branżowych. FIFA regularnie zgarnia od ósemki wzwyż, a F1 musi borykać się z szóstkami czy siódemkami.
Jak jednak może być inaczej skoro w przeciwieństwie do FIFY Formula 1 od Codemasters nie jest w stanie usatysfakcjonować fanów dyscypliny, którzy są spragnieni wirtualnych zmagań? Głupie niedoróbki i niedorzeczne braki (nieobecność samochodu bezpieczeństwa to jakaś totalna paranoja) tylko odbierają produkcji renomę. To tak jakby w symulacji piłki nożnej zignorować przepis o spalonym.
Jestem rozczarowany i przestaję wierzyć, że Codies zrobią z tą licencją coś dobrego. Pomysł, by wydawać grę o F1 rok w rok nie sprawdza się zupełnie. Do tego za dużo pada z ust autorów obietnic, a za mało widać ich realnych działań. Zaczyna to przypominać polską politykę, a to nic dobrego nie oznacza.