W 2011 roku Robert Kubica przerwał swoją przygodę z Formułą 1 w wyniku bardzo poważnych okoliczności. Moje rozstanie z serią gier o królowej sportów motorowych miało nieporównywalnie bardziej trywialną przyczynę - ostatnia odsłona w jaką grałem, z 2015 roku, była po prostu bardzo słaba. Bez żadnych dodatkowych trybów, uboga w zawartość i z filtrem rozmazującym obraz, przypominała bardziej niedopracowaną aktualizację z najnowszą rozpiską zespołów, którą przez pomyłkę wydano jako nowy produkt. Na szczęście od samego dna można się odbić tylko w górę!
Już ubiegłoroczna F1 2016 przyniosła pewien powiew świeżości, przywracając nie tylko opcję kariery, ale i po raz pierwszy takie funkcje, jak samochód bezpieczeństwa czy możliwość przejechania okrążenia rozgrzewającego. W tym roku Codies idą za ciosem i zamiast jak zwykle usuwać niektóre elementy, wzbogacają je oraz dodają nowe. F1 2017 posiada teraz chyba najdłuższy i najbardziej rozbudowany tryb kariery w historii gier wyścigowych, ocierający się niemal o mechaniki RPG, tyle że zamiast kierowcy, rozwijamy swój bolid.
Bolid w wersji RPG
W 2015 roku zastanawiałem się czy brak kariery w grze rzeczywiście jest tak dużą wadą - wszak chodzi tu głównie o ściganie się i walkę na torze. Dziś nie mam już wątpliwości, że lepiej gdy taka opcja jest - zwłaszcza w formie jaką stworzyła ekipa z Codemasters. To niesłychanie angażujący proces, w którym wyścigi na torze są tylko częścią wielkiej przygody. Oprócz samego kierowcy, równie mocno musimy bowiem wczuć się w rolę inżyniera zarządzającego bolidem i tylko od nas zależy, jak bardzo konkurencyjny stanie się nasz samochód.
Wszystko zaczyna się od trzech sesji treningowych, w których zamiast po prostu testować kolejne zmiany w ustawieniach, wykonujemy konkretne zadania od zespołu w formie swoistych mini gier, sprawnie wkomponowanych w jazdę w kółko po torze. Możemy tutaj zaliczać bramki na kluczowych punktach zakrętów poznając trasę, celować w osiągnięcie konkretnej prędkości i czasu przejazdu, utrzymywać balans zużycia opon oraz paliwa na zielonym polu, a za każde poprawnie wykonane zadanie zbieramy punkty. Te możemy później rozdysponować w sekcji badań i rozwoju, usprawniając kolejne elementy bolidu.
Drzewko przedstawiające poszczególne aspekty techniczne rozgałęzia się na dosłownie dziesiątki mniej lub bardziej istotnych ulepszeń w czterech głównych kategoriach, co dla mniej zainteresowanych techniką graczy może wydawać się wręcz przytłaczające. Na szczęście jest i opcja szybkiego, rekomendowanego wyboru. Nasz super bolid nie powstanie jednak w jeden rok. Badania i budowa wielu elementów może zabrać kilka lat, przez co na karierę składa się aż dziesięć sezonów. Jeśli zechcemy rozgrywać wyścigi na 100 procent dystansu, to przy dwudziestu imprezach w roku i średnio trzech godzinach na każde zawody, łatwo obliczyć ile zajmie nam pełna kariera w F1 2017. Tak - około 600 godzin!
Hamilton i Vettel to nie jedyni przeciwnicy
Rozbudowane drzewko badań i rozwoju to jednak najłatwiejsza część kariery. Obok tego jest jeszcze mikro zarządzanie bolidem przed oraz w trakcie wyścigu i tutaj naprawdę trzeba czasem nieźle pokombinować. Największym wyzwaniem jest ograniczona liczba silników oraz skrzyń biegów na sezon, które zużywają się z każdymi zawodami i z czasem mogą zawieść gdzieś na torze, choćby na ostatnim okrążeniu, gdy prowadzimy. W trakcie jazdy natomiast warto bacznie uważać na zużycie opon i paliwa. Dopiero za tym wszystkim, po dobrym opanowaniu toru, swojego samochodu oraz zarządzania jego podzespołami, jest ściganie się z przeciwnikami, wyprzedzanie, wysoka pozycja i zbieranie punktów - oczywiście w trybie realistycznym, bo nic nie stoi na przeszkodzie, by wszystkie usterki mechaniczne oraz utrudnienia wyłączyć i zająć się samą jazdą.
Ten cały nawał obowiązków przykryty jest tradycyjną dla gier Codemasters otoczką, pełną przerywników filmowych z mechanikami, menadżerami i kierowcami pokazującymi nam Formułę 1 "od kuchni" czyli wszystko to, co dzieje się w boksach i przyczepach zespołu. Z jednej strony trochę to pogłębia immersję i buduje właściwy klimat, ale z drugiej - wszelkie cutscenki straszą dość średnią oprawą graficzną i drewnianymi twarzami znanych kierowców. Zdecydowanie lepiej wypadłyby tutaj filmowe urywki z prawdziwych zawodów. Warto też podkreślić, iż każdy zespół odpowiada swojej rzeczywistej formie w tym sezonie i wybór konkretnego teamu oznacza zupełnie inne oczekiwania wobec nas. Jedni będą żądać zwycięstw za każdym razem, a inni po prostu dojechania do mety, i jeśli tylko nie ustawiliśmy zbyt łatwego poziomu sztucznej inteligencji kierowców, to o wygrywaniu w słabszych teamach można jedynie pomarzyć.
Dobry silnik to podstawa
W przeciwieństwie do trybów rozgrywki i zawartości, Mistrzowie Kodu nie zmieniają dużo w całkiem dobrym modelu jazdy, ograniczając się jedynie do małych poprawek w kolejnych częściach. W tym roku główną nowością było zwiększenie przyczepności na zakrętach, dzięki o wiele szerszym oponom wprowadzonym w tym sezonie. Bolidy rzeczywiście skręcają jak szalone, nadal trzeba uważać na zbyt gwałtowne użycie gazu lub hamulca, no i każda usterka w aerodynamice jest odczuwalna podczas jazdy. Odniosłem jednak wrażenie, że ciągle jest jeszcze miejsce na usprawnienia - zwłaszcza przy odczuciach związanych ze stopniowym zużyciem kompletu ogumienia.
Z odsłony na odsłonę coraz lepsza staje się również sztuczna inteligencja komputerowych przeciwników. Sporadycznie zdarza się, że nas nie zauważy, jednak przez większość czasu wrażenia są bardzo dobre. Dublowani kierowcy zwykle spokojnie trzymają linię, dopóki ich nie miniemy, bolidy potrafią sprawnie nas atakować, popełniają błędy, czasem wylatują z toru lub ulegają awariom, a przed startem rozgrzewają opony jadąc zygzakiem. Generalnie podczas wyścigu sporo się dzieje - zmienia się pogoda, wyjeżdża samochód bezpieczeństwa, coś się psuje, zaczyna brakować paliwa - dzięki temu nawet jadąc pełną liczbę okrążeń przez półtorej godziny nie ma czasu na nudę i ciągle trzeba dostosowywać się do aktualnej sytuacji, niezależnie od zajmowanego miejsca.
Rola sztucznej inteligencji jest w tej pozycji szczególnie istotna, gdyż w serię F1 od Codemasters zwykle gramy samotnie. Kiepski matchmaking oraz bardzo, bardzo “różni” kierowcy w trybie wieloosobowym nie zachęcają do rozgrywek online, ale w tej odsłonie może się to zmienić. Od września bowiem gra wchodzi oficjalnie na arenę e-sportową z etapem kwalifikacji. 40 najlepszych graczy zmierzy się w październiku w Londynie, a połowa z nich rozegra w listopadzie finał w Abu Dhabi - równocześnie z prawdziwymi kierowcami F1. Być może warto w końcu poświęcić trochę czasu trybowi online w F1 2017.
Szkoda, że za tymi wszystkimi usprawnieniami nie nadąża oprawa graficzna - przynajmniej na PlayStation 4, na której testowałem grę. Wszystko wygląda świetnie dopóki pędzimy ponad 200 kilometrów na godzinę, ale gdy tylko wciśniemy pauzę i zaczniemy przyglądać się otoczeniu, w oczy rzuca się wiele elementów toru wykonanych dość niedbale, zupełnie jak wspomniane wcześniej przerywniki filmowe. Silnik gry ma też wyraźne problemy z symulowaniem refleksów, przez co niektóre powierzchnie są zbyt jasne lub przesadnie odbijają światło. Wersja konsolowa ciągle cierpi też na screen tearing, pomimo paru łatek. Na szczęście nie ma już okropnego filtra rozmywającego obraz, światło słoneczne jest na tyle przekonujące, że można ustawić według niego zegarek na właściwą porę dnia, a modele bolidów wykonano naprawdę starannie, co od zawsze jest wizytówką serii.
“Box, box. - Już byłem! - Kiedy? Zjedź teraz, box, box…”
Drugą wizytówką zwykle były też liczne błędy trapiące każdą grę z serii i tutaj prawie dokonano małej rewolucji. Rewolucji, bo doskwierały mi zazwyczaj drobnostki, a “prawie”, bo grę wydano z dość istotnym błędem, uniemożliwiającym w zasadzie rozgrywkę osobom chcącym ścigać się na krótkim dystansie 1/4 liczby wszystkich okrążeń. Zastosowano tu metodę przyspieszonego zużycia części, by w tym wypadku również dbać o ilość silników w sezonie, ale zrobiono to chyba bez żadnych testów, przez co już podczas drugich zawodów w sezonie pojawiały się usterki, a prognozy praktycznie wykluczały możliwość wykorzystania napędu zużytego w 60-70 % po raz trzeci (normalnie powinno być to około 30%).
Według spisu poprawek z najnowszej łatki, błąd ten został już wyeliminowany i zużycie części znacznie zmniejszono, nie miałem jednak jeszcze możliwości przetestować, jak to obecnie działa.
Najwięcej zastrzeżeń mam natomiast do naszego wirtualnego mechanika dającego rady przez radio w czasie wyścigu. Uwielbiam genialną opcję komunikowania się z nim za pomocą komend głosowych, co jest chyba jedyną w świecie gier tak klimatyczną interakcją ze sztuczną inteligencją, ale z całym szacunkiem - nasz Jeff ględzi farmazony, zamiast tego co trzeba i kiedy trzeba! Do dziś jestem na niego obrażony, że ani razu mi nie przypomniał, aby zjechać na karę “stop & go”. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego Jeff rejestruje tylko zaplanowane na początku pit-stopy i jeśli zjadę do boksu o okrążenie wcześniej, do samego końca wyścigu będzie mi nadawał, że “okienko jest otwarte” i mam zjechać. Mam wrażenie, że twórcy też nie mieli na to pomysłu i dlatego wprowadzili magiczną komendę “Zamknij się, Jeff!”, za którą dostaniemy nawet stosowne trofeum. O tym, że nie dostajemy częstych i istotnych informacji o bolidzie, z którym właśnie walczymy już nie wspomnę.
Okruchy historii Formuły 1 - tylko okruchy!
W ramach rekompensaty za zatrudnienie Jeffa otrzymaliśmy klasyczne bolidy F1 z dawnych czasów - wspaniały pomysł, choć mocno niedopracowany! Nie da się opisać wzruszenia, gdy znowu słychać ryczący dźwięk prawdziwego silnika Formuły 1, zamiast tego eko brzęczenia przyjaznego dla płochliwych gołębi na torach miejskich, a McLaren Senny czy Williams Nigela Mansela nadal prezentują się wspaniale. Autorzy oprócz osobnej opcji rozegrania całych wyścigów czy mistrzostw starymi bolidami, sprytnie wprowadzili je do trybu kariery w szeregu różnych, krótkich wyzwań na imprezach ze specjalnym zaproszeniem.
To chyba najlepszy sposób na kontakt z historią F1, gdyż całe imprezy nie mają już żadnego klimatu. Wszystko przez brak licencji na nazwiska dawnych kierowców i brak torów w wersji retro, które bez problemu znalazły się w innych grach wyścigowych. Rywalizacja z Kowalskim i Smithem w dziesięciu takich samych bolidach z lat 90, na torze z oznaczonymi strefami DRS to nieprzyswajalny miks dla starego fana F1, tym bardziej, że w grze F1 2013 jakoś można było umieścić Bergera, Prosta, Hilla i innych. Mogło być super, a jest jedynie OK.
F1 2017 nie jest najlepszą grą wyścigową w jaką grałem, ale na pewno jest najlepszą grą o Formule 1 od Codemasters. Jak pokazały liczne przykłady FIFY, Call of Duty i Assassynów, nie łatwo jest dawać coraz lepszy produkt rok w rok, tym bardziej więc warto docenić wyraźne postępy w ostatnich odsłonach. To obecnie chyba jedyne wirtualne wyścigi, które trzymają w napięciu od startu do mety bez względu na to, czy walczymy o pierwsze miejsce, czy o szesnaste, a chęć ulepszania własnego bolidu poprzez rozwój komponentów wciąga podobnie, jak rywalizacja na torze. Być może gra stała się przez to skierowana jeszcze bardziej do fanów Formuły 1, niż gier wyścigowych ogólnie, ale taka już rola tytułów sportowych. Mam nadzieję, że za rok twórcy dopieszczą te wszystkie małe drobiazgi i niedociągnięcia. Aha - i Jeff… Ty już wiesz co!
Zalety: