Z prywatnej encyklopedii eJaya: Deus Ex – gra, której brak w dowolnym zestawieniu TOP 10 wszech czasów to prowokacja i jawny wyraz hejtu wobec cyberpunku.
Pierwsza część Deus Exa to niekwestionowany majstersztyk mieszający cyberpunk ze skradanką, strzelaniną i opcjami rozwoju postaci. Fenomen nieplanowany, zaskakujący, rozbudzający nadzieje na kapitalne kontynuacje i uniwersum science-fiction. Jak było później? Sequel okazał się zakalcem z mnóstwem uproszczeń, który przyczynił się do klęski oraz likwidacji studia Ion Storm. Sporo wody w Wiśle upłynęło zanim odważono się na zrobienie następnej odsłony. W tym miejscu chciałbym pogratulować odwagi ludziom z Eidos Montreal oraz Square Enix. Zmierzenie się z oczekiwaniami fanów oraz legendą Deus Ex to przecież zadanie nietuzinkowe, wymagające potężnych nakładów finansowych oraz pracy.
W sieci pojawił się dziś 11-minutowy gameplay z gry Syndicate. Następca kultowej (legendarnej?) gry z początku lat '90 wywołuje sporo kontrowersji. Fani przede wszystkim obawiają się zbytniego uproszczenia rozgrywki, sprowadzającego grę do roli strzelanki rozumianej w dzisiejszym tego słowa znaczeniu (przypomnijmy, że w klasycznym Syndicate z 1993 roku mieliśmy do czynienia ze sporą ilością elementów strategicznych). Przeniesienie gry z izometrycznego widoku TPP do FPP powoduje, że gra na pierwszy rzut oka bardzo upodabnia się do wydanego niedawno Deus Ex: Human Revolution. Czy jest tak w istocie? Przekonajcie się sami:
Moim zdaniem gra, siłą rzeczy (bo ile dziś mamy cyberpunkowych gier z widokiem FPP?), wygląda jak ładniejszy Deus Ex, jednak ilość elementów taktycznych pozwala mieć nadzieję, że nie otrzymamy pospolitej strzelanki osadzonej w mało eksploatowanym dziś środowisku cyberpunkowym. A jakie są Wasze odczucia?
Czy z połączenia strzelaniny wzorowanej na popularnej serii Epic Games oraz dalekowschodnich cyberpunkowych klimatów przywodzących na myśl „Ghost in the Shell” może wyjść coś ciekawego? Toshiro Nagoshi, ojciec niezwykle interesującej serii „Yakuza”, postanowił podjąć się wyzwania fuzji tych dwóch elementów. Podczas jesiennej konferencji CD Projekt w Warszawie miałem możliwość własnoręcznie sprawdzić czy efekt prac Japończyków okazał się być zabójczym androidem, czy jedynie podrabianym robotem kuchennym.
Fińska literatura nie gości zbyt często na polskim rynku, mamy więc rzadką okazję przekonać się, jak wygląda SF pochodząca z tego kraju. Podejrzewam, że zawdzięczamy tę możliwość faktowi, iż „Kwantowy złodziej”, będący powieściowym debiutem Hannu Rajaniemiego, został napisany po angielsku.
Początkowo nie mogłam się przekonać do tej książki, ale ponieważ tramwaj, którym podróżowałam z jednego końca Krakowa na drugi, nie oferował innych rozrywek, czytałam dalej. Jakoś nie do końca mogłam ogarnąć co się dzieje, ale po dłuższej chwili wszystko się poukładało. Przynajmniej na tyle, żeby czytać bez bólu głowy, bo wiele rzeczy nie zostało do końca wyjaśnionych (może zmieni się to w następnych tomach – „Kwantowy złodziej” jest pierwszą częścią trylogii).
Jean le Flambeur jest złodziejem, i to nie byle jakim: prawdziwą gwiazdą swojego fachu. Jednak daje się złapać i trafia do więzienia, gdzie jest zmuszony rozgrywać ciągle dylemat więźnia. Niespodziewanie uwalnia go tajemnicza Mielli. Oczywiście nie robi tego bezinteresownie, za ratunek trzeba będzie zapłacić. Jean ma udać się do Kazamatów, ruchomego miasta na Marsie i wykonać pewne zlecenie. Mielli musi mieć dobry powód, żeby skłonić złodzieja do współpracy – ma on wyjątkowo przerośnięte ego i często zachowuje się jak dziecko, co doprowadza ją do szału.
Równolegle rozgrywa się historia marsjańskiego detektywa-amatora Isidore, który prowadząc pozornie proste śledztwo trafia na większą aferę, a jego los splata się z losem Jeana.
„Kwantowy złodziej” jest udanym połączeniem powieści łotrzykowskiej z cyberpunkiem. Oryginalny świat, ciekawa warstwa językowa, interesująca wizja rozwoju społeczeństwa – jest tu też coś dla graczy – przyjrzyjcie się uważnie zoku, i wiele innych dobrych pomysłów, jak choćby nadanie powiedzeniu „czas to pieniądz” dosłownego znaczenia – w Kazamatach czas jest walutą – czy gevulot, umożliwiający kontrolowanie wymiany informacji z inną osobą. Trzeba się dobrze koncentrować przy lekturze, bo łatwo jest się zgubić – nie dość, że dzieje się dużo i szybko, to jeszcze natłok neologizmów może przyprawić o zawrót głowy.
„Kwantowy złodziej” bywa miejscami trudny w odbiorze, więc lepiej nie brać się za lekturę w momencie, kiedy macie ochotę na prostą i przyjemną rozrywkę. W innym przypadku gorąco polecam.
Mamy już za sobą dwie części cyklu, w którym rozkładamy na części pierwsze wszystko, co związane jest z cyberpunkiem. Omówiliśmy najważniejszych pisarzy nurtu oraz najbardziej znaczące gry wideo z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych utrzymane w klimacie. Wisienką w torcie pozostał legendarny „Deus Ex” z 2000 roku, którego oczekiwany przez lata prequel będzie miał swoją premierę już w tym miesiącu. W dzień premiery „Deus Ex: Human Revolution” przyjrzymy się japońskiemu wkładowi w cyberpunk, najciekawszym filmom z gatunku oraz dwóm popularnym książkowym systemom RPG które z wizjami dystopijnej przyszłości mają coś wspólnego.
Choć cyberpunk narodził się w latach osiemdziesiątych, zapoczątkowany przez książkę „Neuromancer” autorstwa Williama Gibsona, jego prawdziwy rozkwit i popularność w kulturze masowej nastąpiły w następnej dekadzie. W latach dziewięćdziesiątych rozwijająca się w mgnieniu oka technologia codziennie zadziwiała nas swoimi osiągnięciami. Globalna sieć komputerowa, znana nam jako Internet, oplotła swoim zasięgiem praktycznie cały świat. Nic więc dziwnego, że w takiej atmosferze wizje przyszłości snute przez miłośników cyberpunku nie tylko stawały się coraz bardziej realne, ale również rozwijały się o nowe elementy. Oczekując na premierę najnowszej odsłony kultowej serii „Deus Ex”, zapraszam Was do zapoznania się z kolejną porcją cyberpunkowych książek i gier wideo.
Świat podporządkowany interesom wielkich międzynarodowych korporacji. Ludzie żyjący w olbrzymich, wielopoziomowych miastach, gdzie znakomitą większość stanowią slumsy pełne przestępców, bezdomnych i narkomanów. Środowisko naturalne ulega coraz większej degradacji, a lista wymierających gatunków zwierząt dramatycznie się powiększa. Człowiek zaś przestaje mieć dla kogokolwiek znaczenie. Dopóki jest przydatny i umie walczyć o swoje, ma szansę przeżyć. W innym wypadku ląduje tam, gdzie stara i zużyta elektronika – na śmietniku. Z tej szarej i przygnębiającej rzeczywistości wielu próbuje odnaleźć drogę ucieczki. Sięgają więc po używki, a najpowszechniejszą z nich jest globalna sieć. Wystarczy wyposażyć się w byle antyczny sprzęt, by móc zagłębić się w wirtualną rzeczywistość. Prawdziwy alternatywny świat, pełen kolorów i fascynujących kształtów, rządzący się swoimi prawami z dala od zgiełku dnia codziennego...
Brzmi znajomo? Wbrew pozorom niniejszy wstęp nie jest opisem współczesności, w której wszyscy żyjemy. To literacka fikcja; kanon gatunku zwanego cyberpunkiem, który narodził się w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Już 26 sierpnia odbędzie się premiera "Deus Ex: Human Revolution", czyli kontynuacji prawdpodobnie najlepszej serii gier utrzymanej w cyberpunkowych realiach. Zanim zagłębimy się w świat nowej produkcji Eidos warto dowiedzieć się, jak prezentują się jego korzenie. Zapraszam Was w fascynującą podróż w realia dystopijnej przyszłości, podczas której będziecie mogli poznać historię nurtu wraz ze wszystkimi jego składowymi, z oczywistym wyróżnieniem tego co nas wszystkich najbardziej interesuje, czyli gier.
Jeśli miałbym wymienić jeden rodzaj fikcyjnej rzeczywistości, której musiałbym pozostać wierny do końca życia i czytać, oglądać, grać w gry utrzymane tylko i wyłącznie w jej klimacie, bez wahania mogę odpowiedzieć, że byłby to Cyberpunk. Sierpień bieżącego roku przejdzie do historii wśród fanów dystopijnej futurystycznej rzeczywistości jako miesiąc, w którym ukaże się najprawdopodobniej najdoskonalsza gra osadzona w jej realiach, jaka kiedykolwiek powstała, a na pewno najbardziej klimatyczna. Mowa oczywiście o tytule „Deus Ex: Human Revolution”, którego najnowszy zwiastun pojawił się wczoraj w sieci. Obejrzyjcie koniecznie, gdyż jest to prawdziwy majstersztyk przesiąknięty cyberpunkową atmosferą znaną z książek Williama Gibsona.