W zakamarkach sieci znalazłem ciekawe znalezisko: film o Kinectimals. Właściwie ciężko mi opisać co to tak naprawdę jest, ale spodziewajcie się wszystkiego ;) Efekt przy pierwszym obejrzeniu jest rewelacyjny!
Jak się podobało? Bo ja chcę więcej :)
Przeglądając filmiki na youtube natknąłem się na ciekawy gameplay. Autor gry postanowił wpleść akcję bardzo popularnej na starych telefonach komórkowych gry w trzeci wymiar. Oto jak prezentuje się w całej okazałości.
Dwa dni temu w serwisie youtube pojawiła się przeróbka z trailera Grand Theft Auto V zatytułowana The Sims V. Autor filmiku dorzucił od siebie simsowate teksty do wybranych przez siebie ujęć z dzieła Rockstar Games. Efekt jest niesamowity i bardzo zabawny. Całokształt psuje nieco napis jp 200%, ale jeśli przymkniemy na to oko, powinniśmy się z tego nieźle uśmiać.
Forfitery to mini-felietony. Mniejsze od Rojopojntofwiu, ale większe od Szybkiej rozkminy. Rzadko traktują o grach.
W kwestii soczyście zakrapianych imprezek, zawsze preferowałem domówki. Z masy różnych względów. Od bezpiecznej strefy zamkniętej przez łatwiejsze ogarnianie rzeczywistości po ekonomię. Wolę zgon u siebie, niż w obcym klubie. Wiem z kim byłem, do kogo mogę zadzwonić. Nocleg zamiast taryfy. Kwestią najważniejszą i główną zaletą impry na kwadracie jest jednak muzyka, której to sami jesteśmy DJ-em. My decydujemy przy czym się bawimy, co zaraz poleci, co będzie tłem dla toastu. Radia, Diskman/Walkman z podpiętymi głośniczkami, wieże, kanały muzyczne (jak jeszcze leciały piosenki). Głownie lub tylko dźwięk. Tak było kiedyś. Teraz doszedł obraz. Internet + YouTube. Kwestie nierozłączne współczesnych domówek.
Poradnik Roja adresowany do młodych i przyszłych, niezdecydowanych, bojących się vlogerów (video blogerów) / YouTuberów. Pięć zasadniczych punktów + kilkanaście solidnych uwag. Wszystko, by ułatwić Wam start. Przygoda czeka!
Rojomendacje:
Film: Forrest Gump
Utwór: Red Hot Chili Peppers - Desecration Smile
Przyzwyczailiśmy się, że duże koncerny blokują niektóre filmy na YouTube, uzasadniając ich usunięcie naruszeniem praw autorskich, ale żeby robiła to Al-Kaida? Do takiej kuriozalnej sytuacji doszło w ostatnich tygodniach, o ile oczywiście cała sprawa nie jest oryginalnym żartem. Najsłynniejszej organizacji terrorystycznej, która przygotowała atak na wieże World Trade Center, nie spodobał się fragment rozgrywki z trzeciej odsłony cyklu Battlefield i żeby było ciekawiej - udało się jej doprowadzić do jego wyłączenia.
Bardzo się cieszę, że Poznań doczekał się prawdziwego i dużego festiwalu filmowego. W tym roku Transatlantyk wystartował po raz pierwszy, ale repertuar daje radę i jestem pewien, że każdy kolejny rok będzie odpowiednio "bardziejszy". Z powodów czasoprzestrzennych jednak poświęcić mogłem na festiwal tylko jeden dzień - minioną niedzielę. Na szczęście trafiłem na perełkę, którą będą powtarzać. Life in a Day - film wyjątkowy.
Reżyser Kevin McDonald (Stan Gry) wraz z braćmi Scott (panem Ridleyem i panem Tonym) postanowili w wyjątkowy sposób uczcić zeszłoroczne piąte urodziny serwisu YouTube. Cel: zamienić zwykły youtube'owy klip w filmową sztukę. Sposób: poprosić setki tysięcy osób z całego świata, by nakręciły swój dzień. Jeden dzień z życia. 24 lipca 2010. Rezultat: 4500 godzin nagrań ze 192 krajów przerobionych na półtoragodzinny film (75% przesłanych materiałów pochodziło od różnych ludzi, którzy zechcieli wziąć udział w projekcie, a 25% to nagrania z tzw. Trzeciego Świata uzyskane specjalnie na potrzeby projektu, by reprezentowany mógł być rzeczywiście cały świat). Taki film naprawdę warto zobaczyć. Jeśli jednak Wam się nie uda - oto zwiastun.
Istnieje pewna grupa zachowań, które bardzo krótko i precyzyjnie można podsumować dwoma słowami: polskie piekiełko. Zwykle tyci, tyci problemik, nagle za sprawą jakiejś siły sprawczej urasta do rangi trąby powietrznej, wiru porywającego komentatorów, którzy z odsłoniętą piersią, niczym na obrazie Delacroix, biegną przed wyimaginowane barykady bez zażenowania machając przy tym sztandarem z napisem „moja prawda jest najmojsza”, jakby zupełnie nie zdając sobie sprawy ze stopnia manipulacji, jakiej zostali poddani. Zjawisko to dotyczy chyba praktycznie każdego aspektu życia, nie wyłączając przy tym branży gier i osób z nią związanych.
Zjawisko vlogów, czy też video blogów nikomu nie powinno być obce. To nowa forma komunikacji z widzami, ani lepsza, ani gorsza moim zdaniem od tradycyjnej formy, czyli tekstu pisanego. Gdybym chciał być złośliwy, co najwyżej dodałbym, że to forma komunikacji nie wymagająca aż takiego poświęcenia od odbiorcy. W dobie szybkiej cyfryzacji i zwiększania przepustowości łącz internetowych, posiadanie umiejętności sprawnego wysławiania się do kamery jest nie do przecenienia. Sprawnie nadany komunikat to gwarancja jego zrozumienia nawet tam, gdzie najprościej napisany tekst nie jest w stanie dotrzeć. Opierając się na teorii Marshalla McLuhana, środek przekazu jest przekazem.
Dlaczego poruszam tę tematykę na gameplayu? Powodują mną wydarzenia związane z premierą książki Krzyśka Gonciarza „Wybuchające beczki. Zrozumieć gry video” i spór jaki rozgorzał wokół niej. A właściwie fragment tego sporu, przeniesiony na grunt popularnego Yutube’a.
O nowej części kultowej serii Heroes of Might and Magic zostanie napisane wiele, to jest pewne już teraz. Rozpoczęta w ostatnich dniach zamknięta beta daje możliwość wypróbowania gry tysiącom graczy na całym świecie. Sam, nie bez problemów, zaopatrzyłem się w odpowiedni plik i trochę już pograłem. Wrażenia poniżej i w filmiku załączonym do artykułu.
Ochoty na zagranie w pierwszego Prototype nabrałem siedząc na tronie. Jako lekturę zawsze trzymam w pobliżu pewien poczytny polski magazyn o grach. Tam przeczytałem obszerną zapowiedź drugiej części i naszła mnie ochota – zanim zmierzę się z dwójką - na pogranie w jedynkę. Brzmiało ciekawie, mutacje, otwarty świat, wielka zadyma. Stało się, zagrałem i chociaż gry nie ukończyłem, nie żałuję ani minuty, bawiłem się świetnie.