Dzisiejsza konferencja Sony zapisała się złotymi zgłoskami w historii. Cena, wygląd (i brak uciążliwych zabezpieczeń) prawdopodobnie sprawią, że Playstation 4 stanie się murowanym hitem.
Rynek gier mobilnych wyskoczył jak Filip z konopi. Jeszcze niedawno nikt nie myślał, że smartfony i tablety będziemy traktować jako przenośne konsole, a dzisiaj niemal każdy zagrywa się w Angry Birds czy Candy Crush w drodze do szkoły bądź pracy, wydając parę złotych na mikrotransakcje. Ku zdziwieniu wszystkich, okazało się to nad wyraz rentowne. W związku z tym, „duzi” developerzy również podjęli temat mobilnej rozrywki, wykorzystując zdobyte doświadczenie przy pracach nad produkcjami na konsole i PC.
Xbox 360 w wyścigu konsol obecnej generacji kilkukrotnie zdublował PS3, co widać na wielu różnych statystykach (mowa tu rzecz jasna o Europie i Ameryce, bo Japonia i Azja rządzi się innymi prawami, tam góruje Nintendo). Kiedy Japończycy zaczynali powoli budzić się z głębokiego snu, wymierzono w nich dwa porządne ciosy – atak hakerów na PSN i trzęsienia ziemi, wymieszane z awarią elektrowni w Fukushimie. Były to porządne straty finansowe, które zdawałoby się, że Microsoft wykorzysta w wyścigu po portfel klienta. Sony, żeby jak najprędzej odbudować straty oraz poprawić swoją giełdową sytuację, musiało wyjść z czymś do ludzi. Tak też w ruch poszła szybka zapowiedź PS4 i masowa produkcja smartfonów, które obecnie są rzeczą niesamowicie popularną. Pokazanie nowej konsoli było strasznie pochopne, przez co „gigant z Redmond” nadal mógł zatrzymać dla siebie koszulkę lidera. Szkoda, że zaprzepaściło ją parę miesięcy później, do czasu Xbox Reveal. Teraz Amerykanie i Japończycy wzajemnie przepychają się w drodze na szczyt…
Wciąż nie cichną głosy oburzenia wywołane kierunkiem, który obrał Microsoft prezentując swoją konsolę nowej generacji. Obawy o poczytalności gości z oddziału Entertainment and Devices są jednak nieuzasadnione- korporacja doskonale wie, gdzie leżą pieniądze. Powstrzymajmy się rozstrzyganiem wojny konsol przed jej rozpoczęciem, kto wie czy korony nie będziemy musieli wysyłać do Redmond.
Konferencja Microsoftu z 21 maja zaskoczyła chyba wszystkich, ale skłamałbym, gdybym stwierdził, że było to zaskoczenie jednomyślnie pozytywne. Na chłodno analizowałem kolejne fakty na temat nowej „konsoli” (cudzysłów celowy) giganta z Redmond: Xbox One stał się faktem. Nie podoba mi się droga, jaką obrał sobie Microsoft – prawdopodobnie nie tylko ja srogo się rozczarowałem, chociaż może nie powinienem, bo lwia część plotek sprzed konferencji potwierdziła się. Czy Sony powinno zacząć się obawiać, czy może wręcz przeciwnie?
Rozczarowanie, niedowierzanie, zniechęcenie. Tak w skrócie można określić odczucia, które pogłębiały się z każdą kolejną minutą konferencji Microsoftu. Prześmiewcze memy pojawiające tuż po zakończeniu imprezy oraz rosnące słupki wartości akcji Sony chyba najlepiej opisują, że coś poszło ewidentnie nie tak.
Nadszedł wielki dzień wielkiego zamieszania w wielkim namiocie. Xbox Reveal ciałem się stało i wiemy już jak wygląda propozycja Microsoftu na najbliższe lata – ich plan walki z Sony jest pozornie prosty: robimy dużo gier i proponujemy masę opcji umożliwiających oglądanie telewizji w sposób jaki nie był do tej pory możliwy, wszystko to zamykamy w sprzęcie, który korzysta ze świetnego sensora (nowa generacja Kinecta).
Jak to jednak zwykle bywa, z każdej konferencji można wynieść kilka pozytywnych i negatywnych wniosków – i tak stało się i tym razem:
Niesamowita konferencja, na której została zaprezentowana nowa generacja konsoli Xbox! Już od pierwszych paru minut każdy wiedział, że to co ogląda jest naprawdę nową, przełomową technologią, która zrewolucjonizuje branżę gier wideo i wykreśli jej tor rozwoju przynajmniej na następne kilka lat.
Bardzo chciałbym móc napisać takie coś (zresztą, właśnie to napisałem), niestety to, co zobaczyłem podczas konferencji pozostawia jedynie znaki zapytania i lekkie uczucie zagubienia. Co się właściwie dzieje z elektroniczną rozgrywką? W jakim kierunku podąża Microsoft? I tak właściwie… Co to w ogóle było? Cokolwiek przeczytacie poniżej, to tylko subiektywna opinia zmierzłego gracza - proszę o tym pamiętać.
Microsoft Points to wirtualna waluta, dzięki której możemy dokonywać zakupów w Xbox Live Marketplace, czyli na platformie dystrybucji cyfrowej Microsoftu. Punkty są ściśle powiązane z profilem użytkownika na konsoli Xbox 360 i możemy wydawać je na pełne wersje gier, gry arcade, dodatki DLC, a nawet akcesoria dla naszego avatara.