The Sims 4 - Edycja Kolekcjonerska - Unboxing (wydanie specjalne)
Najciekawsze loga EA
Burnout Paradise Remastered
W co gracie w weekend? #316: Dead Space 3 – O tym jak unicestwiono jeden z najlepszych cyklów survival horrorów w historii
W co gracie w weekend? #294: Bulletstorm – Kopniaki, wyrywanie głów smyczą i inne superstrzały
Krótka recenzja gry Mass Effect: Andromeda
W recenzji pierwszej części Dead Space’a nie mogłem opędzić się od zachwycania dzieła EA Readwood Shores (teraz Visceral Games). Wreszcie dostałem coś, co idealnie wpasowało się w moją lukę – ciężkie i przytłaczające strzelanie do potworów w kosmosie. Szkoda, że „dwójka” nie dała mi poczucia, że to właśnie na ten tytuł czekałem 3 lata i że to on zasługuje na te wszystkie medale oraz odznaczenia. Mimo to DS2 zaserwowało mi solidną dawkę strzelania, już nieco mniej ciarów na plecach, lecz ciągle z pazurem i charakternymi lokacjami. To nadal bardzo dobra produkcja!
Mikrotransakcje zaimplementowane w trzeciej odsłonie Dead Space’a wzbudziły niemało kontrowersji. Oto stricte singlowa produkcja pozwala na ułatwianie sobie zabawy poprzez wydawanie realnej kasy na pozyskanie wirtualnych profitów. Coś nie halo. O ile nie jestem zajadłym przeciwnikiem takiego posunięcia EA, o tyle faktycznie – decyzja nie spodobała mi się. Chociaż z drugiej strony, może to być jakimś wstępem do następnej generacji grania, gdzie granica pomiędzy de facto grą komputerową a Internetem i społecznościową otoczką zaciera się.
Przyznam szczerze, że, mimo iż Crysisa 3 kupię na pewno, nie czekałem jakoś szczególnie na możliwość wypróbowania trybu multiplayer w otwartych betatestach tej produkcji. Kiedy jednak taka możliwość zaistniała, pomyślałem, że nic nie zaszkodzi wypróbować najnowszego Crysisa. Zalogowałem się więc na Originie, pobrałem to to, rozegrałem kilka partyjek, doszedłem do maksymalnego (dla bety) poziomu i wiecie co? Chcę więcej!
Isaac Clarke się zmienia. Czy ewoluuje? W pewnym sensie. Jako ortodoksyjny fan serii Dead Space muszę wylać trochę żółci na ostatnie dzieło Visceral Games (właściwie, to dopiero na wersję demonstracyjną – zaznaczam, że nie jest to moje stanowisko odnośnie finalnego produktu!). Co jest nie tak?
Pierwszym kontaktem z marką Need for Speed okazała się trzecia część sygnowana mianem Hot Pursuit. W późniejszym czasie zapoznałem się z resztą odsłon. Była to końcówka XX wieku, ale prawdziwa zajawka na wyścigi komputerowe rozpoczęła się w moim przypadku w 2003 roku, gdy po długim oczekiwaniu otrzymałem w pełni swój i przede wszystkim nowoczesny wówczas komputer.
Premiera Warfightera to doskonała okazja do tego, by w końcu wziąć z półki poprzednią odsłonę Medal of Honor i w końcu ją przejść. Głupio się przyznać, ale od premiery gry płyty nie włożyłem ani razu do napędu. Na szczęście nowa część MoH-a uratowała ten przykry stan rzeczy. A było co ratować, a było.
Jak wszyscy doskonale wiemy, zanim rozpoczniemy grę musimy przedrzeć się przez masę reklam, sponsorów i twórców. Zazwyczaj tylko irytują, bo wstrzymują nas od rozpoczęcia właściwej rozgrywki. Jednak czasem zdarza się tak, że niektóre loga są tak ciekawie zaprezentowane, że potrafią zapaść w pamięć.
Mistrzostwo w tej kategorii osiągnęło Electronic Arts, które w każdej grze przedstawia swoje logo na zupełnie inny sposób, ale taki, aby pasował do klimatu gry. Dlatego zdecydowałem się stworzyć zestawienie tych, które według mnie prezentują się najciekawiej.
Od dawna już nie pałam miłością do Electronic Arts. Jeśli mam być szczery, rzekłbym, że nigdy takiego stanu rzeczy nie było. Chociaż nie jest to najbardziej przeze mnie znienawidzona firma (prym wiedzie tu ex aequo Microsoft i Ubisoft, czemu być może poświęcę osobny tekst), to wiele decyzji, jakie podejmuje się w poszczególnych jej oddziałach powoduje u mnie osłupienie. Niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jednymi z wielu takich sytuacji jest stricte artystyczne podejście tej firmy do swoich produktów. I może nie było by w tym nic złego, gdyby… Ale po kolei: o co tu chodzi?
Wybaczcie, że drugi wieczór zapodaję ciekawostkę związaną z Medal of Honor: Warfighter, ale EA zaserwowało nam właśnie bardzo interesujący materiał wideo. Pomijam tu całkowicie jakość samej produkcji (która cały czas pozostaje niewiadomą), ale filmik bardzo pozytywnie zaskakuje. Całość sygnowana jest przez Darrena Benta, napastnika klubu Aston Villa. Nasze zadanie jest bardzo proste - musimy podać liczbę dotknięć piłki przez piłkarzy w pomarańczowych koszulkach. Czas: 30 sekund. Jednak jaki ma to związek z Medal of Honor: Warfighter? Wytrwajcie do końca:
I jak? Zaskoczeni? :)
Pamiętacie klip The Catalyst do Medal of Honor z 2010 roku, który stworzyło EA przy współpracy z Linkin Park? Od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że także Warfighter będzie mógł pochwalić się podobnym owocem tejże współpracy. Dwa tygodnie przed premierą najnowszego Medal of Honor od Danger Close w sieci pojawił się klip Castle of Glass - przewodniego motywu Warfightera, który ma nas rozgrzać przed przystąpieniem do właściwej rozgrywki. Ciekawi? Już Was nie męczę:
Jeśli nie widzieliście The Catalyst to zerknijcie tutaj. Co sądzicie o Castle of Glass? Lepsze/gorsze od The Catalyst? Czy Medal of Honor: Warfighter okaże się godny takiego klipu?