Age of Empires 2 - DżejGame #1
Starship Troopers: Terran Command - Urban Onslaught
Honey, I Joined a Cult
Starship Troopers: Terran Command
W co gracie w weekend? #358: Gears 5, Halo TMCC, Tales of Vesperia, Perfect Dark Zero, Steins;Gate LBP, Frostpunk, Umineko, Ni no Kuni i FFXIII
Krótka piłka - They Are Billions na PS4
Cywilizacja w wersji na PC była zawsze grą bardzo dobrą i jako jedna z niewielu serii, w każdej kolejnej odsłonie wydaje się coraz lepsza. Była by grą doskonałą gdyby nie fakt że nie wszyscy lubią przestawiać pionki po planszy i zastanawiać się nad zawiłościami zależności pomiędzy ekonomią, dyplomacją, technologią i wojną.
Pomimo zmian jakie zaszły w kolejnych wersjach Cywilizacji, osoba która widziała wcześniej którąkolwiek z Cywilizacji odnajdzie się w grze bardzo łatwo. Grafika jest ładna i dopracowana, interface gry został przygotowany starannie i czytelnie. Jeżeli ktoś będzie miał mimo tego problem gra posiada bardzo obszerną i dokładną instrukcję.
Jak może wiecie, choruję sobie. Nic strasznego, uciążliwość objawów jest do przełknięcia w obliczu tak cennej odrobiny czasu dla siebie. No ale właśnie, ów czas gdzieś mi przechodzi za plecami, a ja spędzam całe godziny na prowadzeniu wojny japońsko-perskiej. Albo podboju Aten. Albo handlu z Amerykanami. Cywilizacja wróciła i znowu wciągnęła mnie jak najbardziej uzależniający środek chemiczny znany ludzkości. Zarost zarasta, Batasia się irytuje, Halo: Reach rzucone w kąt, naczynia brudne, ciało nieumyte, Amnesia przerwana w połowie, nie ma świata i nie ma mnie dla świata, to działa po tylu latach.
RUSE jest odpowiedzią na pytanie jakie nurtuje mnie od dosyć dawna, mianowicie: Czy można wymyślić coś nowego w dziedzinie strategicznych gier wojennych?.
Odpowiedź którą otrzymałem, zadawala mnie. RUSE wnosi sporo świeżego powiewu w lekko zatęchły klimat strategii i nadal powinna dać sporo dobrej zabawy miłośnikom klasycznej rozgrywki. A co ważne jest to gra dobrze, starannie i pomysłowo zrobiona.
Premiera Elemental: War of Magic odbyła się w atmosferze skandalu. Błędy logiczne i techniczne w produkcie, zwolnienia pracowników firmy Stardock odpowiedzialnych za produkcję gry i mocna irytacja fanów na formach internetowych. Wiele gier ma podobne problemy, dlatego nie zraziłem się specjalnie, odczekałem na patche poprawiające główne wady i zagrałem.
Twórcy gier komputerowych chętnie sięgają po inspirację do historii – niestety, z maniakalnym natręctwem upodobali sobie kilka popularniejszych fragmentów ludzkich dziejów. Stąd ciężko nam opuścić fronty II Wojny Światowej, średniowiecznie zamczyska czy realia feudalnej Japonii. Całe szczęście historia wkracza odważniej również w gatunki poza strategiami. Prezentacja włoskiego renesansu w Assassin’s Creed II to bardziej porywająca wizja niż większość fantastycznych i udziwnianych na siłę światów. Nie wspominając już o mocnych historycznych korzeniach w wielu strzelaninach FPP. Ta sytuacja o tyle mnie cieszy, że jeszcze 10 lat temu nic nie wskazywało, aby w tym gatunku możliwe było pokonanie dziwacznych schematów wytyczonych przez tuzy gatunku jak Doom, Duke Nukem 3D czy Quake.
Stosunkowo prosta lecz nie pozbawiona uroku turowa gra fantasy. Mamy trzy kampanie, grę solo, multiplayera po sieci lokalnej lub na jednym komputerze.
Widać że mimo skromnego budżetu twórcy starali się zrobić grę dopracowaną i staranną. Mamy sporo jednostek do wyboru, dodatkowe umiejętności, ciekawe mapy do rozgrywania bitw i różnorodnych bohaterów. Fabuła jest raczej umowna. Tak naprawdę to rozgrywka polega na wygraniu bitwy na zamkniętej mapie, z ograniczonym zestawem jednostek.
Pierwszy wpis chciałbym rozpocząć od przyznania się do winy: jeszcze kilka miesięcy temu miałem Starcrafta II głęboko w d***! Nie wchodziłem na oficjalną stronę gry, nie szukałem kluczy do bety na Allegro, a gdy mogłem takowy zdobyć za darmo od znajomego, wolałem grać w Torchlighta. Wtedy Blizzard postanowił działać i sam przysłał mi maila z zaproszeniem (zaznaczyłem kiedyś jakąś opcje na koncie Battle.net). Nieśpieszenie, bez większego zainteresowania ściągnąłem klienta, a potem… prawie oblałem przez to sesje.
Tak to już jest z grami Blizzarda. Jak nas chwycą w swoje macki to uwolnienie się z ich objęć zajmuje najczęściej kilka lat. I jak tu recenzować taki produkt? Z jednej strony trzeba być rzetelnym redaktorem, wytykać błędy i niedociągnięcia, a z drugiej człowiek od razu chciałby wystawić 10/10 i wracać do Azeroth, Sanktuarium czy sektora Koprulu. Od premiery Starcrafta II minęło już jednak sporo czasu, więc postanowiłem napisać skromną reckę. Trwało to niestety trochę czasu, bo jak tu nie robić „krótkich” przerw na „jeden” meczyk.
W podstawkę Warhammer 40,000: Dawn of War II zacząłem grać z dużym opóźnieniem w stosunku do premiery gry i to w momencie, kiedy miałem okazję sprawdzić w akcji kampanię dla jednego gracza w Starcrafcie II. Twardzi faceci ukryci w wielkich pancerzach byli bezpośrednim impulsem do sięgnięcia po grę Relic Entertainment. Nie spodziewałem się jednak, że mroczne uniwersum Warhammera wciągnie mnie na tyle, że zupełnie zapomnę o nowszych tytułach i całkowicie poddam się konieczności wykorzeniania herezji w imię wielkiego Imperatora. Połączenie elementów RTS-a z role-playing, zdobywaniem punktów doświadczenia, przyznawaniem kolejnych umiejętności, gromadzeniem ekwipunku i prowadzeniem do boju kilku oddziałów Kosmicznych Marines sprawiło, że wprost nie mogłem oderwać się od komputera. Jakże bardzo takie podejście do gameplayu zbliżyło w końcu komputerową wersję do tej rozgrywanej na stole, za pomocą figurek! W dobrej zabawie nie przeszkodziło mi to, że fabuła kampanii jest prosta jak budowa cepa, przedstawiona w mało atrakcyjny sposób, a same misje są do bólu schematyczne. Jedyne na co miałem ochotę, to wyrżnąć jeszcze jedną watahę orków, eldarów i tyranidów. Tak właśnie działa magia tego mrocznego świata w połączeniu z talentem dewelopera.
Kampania single player w SC2:Wings of Liberty nie jest trudna, nie jest też specjalnie długa, złożoność gry raczej nie umywa się do hardcore strategii Matrix Games. Jest dokładnie taka jak powinna być dla normalnych graczy. Jeżeli jesteś doświadczonym graczem włącz większy niż normalny poziom trudności.
Oprawa wizualna gry jest dla mnie bez zastrzeżeń, animacje postaci jak najbardziej OK, przerywniki filmowe jak zwykle u Blizzarda perfekcyjne. Różnorodna muzyka stanowi doskonałe uzupełnienie całości.
Kampania single player ze swoją fabułą jest dla mnie całkowicie zadawalająca zarówno pod względem długości jak i jakości opowieści.
Moje zastrzeżenie dotyczy pocięcia gry na trzy osobne części i wydawanie ich osobno.
Nie oceniam trybu multiplayer, który jest dobry lecz czy będzie się podobał zależy już od osobistych upodobań. Grę warto kupić pomimo sporej ceny nawet jeżeli zamierzamy grać wyłącznie w tryb single player.
Gra naprawdę warta polecenia.