W co gracie w weekend? #358: Gears 5 Halo TMCC Tales of Vesperia Perfect Dark Zero Steins;Gate LBP Frostpunk Umineko Ni no Kuni i FFXIII - squaresofter - 22 maja 2021

W co gracie w weekend? #358: Gears 5, Halo TMCC, Tales of Vesperia, Perfect Dark Zero, Steins;Gate LBP, Frostpunk, Umineko, Ni no Kuni i FFXIII

Cześć. W ten weekend żongluję grami i tak w zasadzie to szukam jakiejś na dłużej. Jednego dnia włączam jedną, drugiego inną, a kolejnego jeszcze coś innego. Pewnie zagram w jedna lub dwie z poniższych pozycji. Na razie jednak nie wiem, w którą. Obyście Wy nie mieli takich problemów z wyborem.

Gears 5

Po zdobyciu rangi Generała kilka tygodni temu wyraźnie ostygł mój zapał związany z zaliczaniem codziennych celów w piątej odsłonie popularnego cyklu Microsoftu. Gdy tylko zdobyłem upragnioną rangę w tytule wyprodukowanym przez The Coalition grałem weń coraz rzadziej, aż skończyło się na tym, że przestałem grać w ogóle. To było nieuniknione po maratonie z Xbox One, jaki zafundowałem sobie na początku roku.

Chciałem po prostu pograć w coś, co nie jest oparte na koszmarnym grindzie, no i z całym szacunkiem dla serii Gears of War, to nie jest cykl posiadający jakąś niesamowitą fabułę. Strzela się tu fajnie, ale od emocjonalnych uniesień mam inne gry.

Monety zdobywane w piątce nie były mi już do niczego potrzebne, dlatego też z nią przystopowałem trochę, wyczekując bardziej kolejnego sezonu.

Siódmy sezon właśnie wylądował i nie oferuje zbyt wielu nowości. Twórcy przygotowali w nim trzy nowe mapy do Hordy, kilka nowych skórek postaci i broni, no i to jest w zasadzie wszystko. Co jednak dla mnie istotne nowy sezon to okazja na zdobycie żelaza. Jest to główny powód mojego powrotu do piątki. Chcę go nazbierać 1500 sztuk, aby w zamian otrzymać trzymiesięczny boost doświadczenia. Z tego co wyliczyłem na końcu obecnego sezonu powinienem mieć 1400 sztuk, więc wychodzi na to, że za około trzy miesiące przysiądę do przygód Kait na dłużej. Zanim  to się wydarzy nie omieszkam włączyć piątych Gearsów od czasu do czasu.

Halo: The Master Chief Collection

W kolekcję Halo gram z przerwami od kilku dobrych miesięcy. Jakiś czas temu adało mi się zaliczyć wszystkie kampanie fabularne, więc teraz od czasu do czasu włączam sobie tą składankę, aby znaleźć jakąś pominiętą czaszkę lub terminal oraz po to, żeby odkryć jakiś easter egg lub po prostu postrzelać do konkretnych przeciwników w trybie Fireflight w Halo Reach lub w Sapartan Ops w Halo 4. Dla mnie to bez różnicy. Liczy się radość płynąca z samej rozgrywki.

Rozmawiałem z kolegą, z których przechodzimy od jakiegoś czasu Perfect Dark Zero, więc liczę na to, że i w ta składankę kiedyś wspólnie pogramy. Kto wie, może zmierzymy się z playlistami LASO? Byłoby miło.

Tales of Vesperia

Uwielbiam sposób kreowania świata w grach z serii Tales of. Tu już na samym początku jest wyjaśnione, że używanie magii jest możliwe dzięki blastiom. W dziczy żyją zabójczo niebezpieczne potwory, przed którym ludzie chowają się w miastach, otoczonych potężnymi barierami. Ważnym elementem są także główni bohaterowie, którzy niejednokrotnie mają całkiem sprzeczne cele i robi się naprawdę ciekawie, gdy ich ambicje zaczną się ze sobą ścierać. Nie codziennie usłyszymy też Troya Bakera wcielającego się w postać w grze jrpg. Jest on przecież kojarzony głównie z wysokobudżetowymi produkcjami Naughty Dog. To dosyć ciekawe, że trafiło akurat na jednego z moich ulubionych protagonistów w tym gatunku. Często jest tak, że gramy w nich nastolatkami, którzy jeszcze nic nie wiedzą o świecie. Yuri zaś widział już tyle okropieństwa, że nie boi się wziąć spraw w swoje ręce, gdy nie działa prawo, broniąc przykładowo tego silniejszego i posiadającego wpływy. Gdy samemu chcesz wymierzać sprawiedliwość musisz się liczyć z konsekwencjami. Yuri Lowell jest więc niemal jak uciekinier, który jest cały czas w trasie. Tylko w ten sposób może rozwiązywać problemy jako jeden z członków Dzielnej Vesperii, początkującej gildii, która zmieni oblicze świata. Wraz z szefem-dzieciakiem, który boi się wszystkiego, naiwną księżniczką, czerpiącą wiedzę o świecie z książek, walecznym psem, który jest także niezrównanym złodziejem, utalentowaną młodą badaczką blastii, która ma obcykane w jednym paluszku wszystkie formuły magiczne, tajemniczą krityanką, władającą włócznią oraz ze starym łucznikiem, który wie dużo o kwestiach politycznych nie może im się nie udać.

Po ostatnich wydarzeniach dużo się pokomplikowało w Vesperii. Na szczęscie uzyskałem dostęp do statku, który znacząco ułatwia eksplorację świata gry, więc nawet to spiętrzenie się problemów nie jest czymś, czego prędzej czy później nie uda się wyprostować bohaterom.

Perfect Dark Zero

FPS wyprodukowany przez Rare w początkach istnienia Xboxa 360 nie jest może wybitnym przedstawicielem gatunku. Ma jednak bardzo wysoki poziom trudności. Lubię wyzwania, a skoro jeden wyspiarz zapytał się mnie jakis czas temu czy nie chciałbym z nim przejść trybu kooperacji na najwyższym poziomie trudności, to od kilku miesięcy zasiadamy co jakiś czas do przygód seksownej Joanny Dark i sukcesywnie staramy się zaliczyć jakąś planszę.

Nie jest to takie łatwe zadanie, bo to tytuł, którego mechanika pamięta czasy N64, gdy konsolowe fpsy jeszcze raczkowały, a o regeneracji zdrowia nikt nie słyszał. Plansze wymyślone przez angielski zespół developerów mają maksymalnie jeden pancerz na poziomie Perfect Agent. Na poziomie Dark Agent, który obecnie ogrywamy nie ma ich wcale. Wyłaczone tez zostały bardzo rzadkie punkt kontrolne przed niektórymi walkami z bossami, więc w zasadzie, żeby zaliczyć poziom trzeba go przejść niemal bezbłędnie. Co to dla nas? W końcu lubimy ból, a w tej produkcji jest go sporo.

Steins;Gate: Linear Bounded Phenogram

Linear Bounded Phenogram to japońska visual novel, która opowiada o dalszych losach bohaterów akihabarskiego laboratorium, którego członkowie wynaleźli maszynę czasu, składającą się z mikrofalówki i telefonu komórkowego. Spotkałem się z opiniami, że jest to spin off głównej historii. Po ograniu ścieżek większości mogę napisać, że większej bzdury nie słyszałem.

Niedawno dowiedziałem się przykładowo kim tak naprawdę jest Nae i jestem naprawdę zdziwiony, że anime całkowicie przemilcza jeden z najważniejszych sekretów bohaterów tej opowieści, w której subkultura otaku oraz konwenty fanów anime i mangi przeplatają się z filozofią Alberta Einsteina i jego sposobem widzenia świata.

Jeśli uda mi się zaliczyć ścieżkę fabularną Lukako, to otworzę sobie w końcu furtkę do prawdziwego zakończenia wszystkich poszczególnych historii przedstawionych w grze.

Frostpunk

Nasza polska strategia autorów This War of Mine to naprawdę udana pozycja. Kilka miesięcy temu napisałem tekst o najlepszych zimowych grach. Teraz okazuje się, że musiałbym go poszerzyć o jeszcze jeden tytuł.

Frostpunk to tytuł, w którym walczymy o to, by przetrwać w ekstremalnie trudnych warunkach pogodowych. Naszym największym wrogiem jest tu wieczny mróz oraz niezadowolenie mieszkańców naszej osady, które wzrasta, jeśli nie dbamy o ich potrzeby. Musimy więc zadbać nie tylko o to, aby było im ciepło, ale również o to, żeby nie byli głodni i z nadzieją patrzyli w przyszłość. Mamy do tego całą masę przydatnych narzędzi takich jak namioty, lecznice, warsztaty itd. Możemy ustanawiać dodatkowe prawa, które sprawią, że przetrwanie naszego miasta stanie się bardziej prawdopodobne. Wystarczy jednak nie wypełniać obietnic złożonych ludziom, a czeka nas katastrofa.

Jedna błędna decyzja może tu położyć całą naszą kampanię, więc musimy się zastanowić czy zmuszanie dzieci do pracy to dobry pomysł? Może warto obrać inną drogą dążenia do celu?

We Frostpunku możliwości jest bez liku. Możemy nawet karmić naszych poddanych wiarą w lepsze jutro, budując dla nich świątynie. Z każdym kolejnym dniem musimy też walczyć o takie surowce jak wegiel, drewno i stal. W przeciwnym razie nie dotrwamy kolejnego świtu.  

Umineko When They Cry

O czym jest siódmy odcinek mew, które przestały łkać? Wiedźma Sztuki  Teatralnej, Featherine Augustus Aurora proponuje swojej byłej miko, Wiedźmie Cudów, Bernkastel, poprowadzenie kolejnej gry planszowej, na której toczą się wszystkie poprzednie rozdziały tego japońskiego behemota dźwiękowego.  

Znudzona wiedźma przystaje na propozycję. Nanosi jednak kilka poprawek. Zamienia niekompetentnego Batllera Willardem, który jest jednym z członków Inkwizycji tropiącej sprawców zbrodni. Celem nowego protagonisty jest odkrycie tego, kto zabił Beatrice? Nie wie on jednak, że krnąbrna wiedźma przygotowała dlań kilka niespodzianek, jak chociażby pojawienie się Liona, który ma zostać przyszłą głową rodu Ushiromiya. To właśnie oni dwaj postarają się rozwikłać postawioną przed nimi zagadkę.

Siódmy odcinek Umineko jest o tyle istotny, bo zobaczymy w nim jak młody Kinzo Ushiromiya poznał przyszłą Złotą Wiedźmę. Tu także poznamy niemal wszystkie odpowiedzi na najważniejsze pytania w całej tej historii.

W ten oto sposób usłyszałem już głosy wszystkich bohaterów, których chciałem usłyszeć. Było warto zmodyfikować pliki tej japońskiej powieści graficznej, bo szalony skowyt Kinza, który oszalał z miłości to rola wręcz wybitna. Tym razem poznamy genezę jego uczuć, które dadzą później początek jednej z najlepiej wykreowanych rodzin gier wideo.

Ni no Kuni: Wrath of the White Witch

Ni no Kuni nie widziałem dobrych kilka lat. W tym czasie zaopatrzyłem się w nowiutką dwójkę w okolicach premiery. Zakupiłem do niej season passa…i zostałem wyśmiany przez kumpla, który pytał kąśliwie: Po co kupiłem dwójkę, skoro nie skończyłem jeszcze jedynki?

Odpowiedź jest prosta.

Po pierwsze: Uwielbiam gry wyprodukowane przez Level-5 i dam im każde pieniądze, żeby robili kolejne gry wideo.

Po drugie: Stać mnie. Dargon Questa VIII i Rogue Galaxy też brałem w dniu premiery i wziąłbym kolejny raz, gdyby było trzeba, wszak były to jedne na najlepszych produkcji dostępnych na PS2.

Wróćmy jednak do tematu. O czym jest Ni no Kuni? To historia młodego chłopaka imieniem Oliver, który udaje się do świata pełnego magii, aby przywrócić do życia swoją zmarłą mamę.

Z początku nie brałem go na poważnie. Trudno utożsamiać mi się w grze rpg z jakimiś dzieckiem. Rzekłbym nawet, że wymienione przed chwilą klasyczne jrpgi miały lepszych bohaterów. Nie miały jednak jednego. Nie miały magii studia Ghibli, która sprawia, że grając w produkcję Level-5 nie czujemy się w niej jako kolejny sztampowy czarodziej ciskający raz po raz coraz potężniejszymi zaklęciami ofensywnymi. Twórcy dobrze wytłumaczyli czym jest istota samej magii, a więc robieniem niemożliwego możliwym. Magia w Ni no Kuni pozwala nam nie tylko na rozmawianie ze zmarłymi. Możemy również dogadać się ze zwierzętami i wyleczyć chore serca spotkanych bohaterów, których zawsze trapią jakaś dolegliwość. Czasem jest to brak entuzjazmu, a innym razem brak umiarkowania w jedzeniu.

Japoński rpg ma masę zadań pobocznych. Możemy się w nim pobawić z czarodziejskim kociołkiem alchemicznym służącym do wytwarzania rzadkich przedmiotów. W dalszym etapie uzyskamy też dostęp do aren walk i kasyna.

W ostatnim czasie do mojej drużyny dołączył złodziej Swaine. Mogę też nareszcie żeglować po morzu, a więc poznawanie tego czarodziejskiego świata stanie się łatwiejsze. Do Ni no Kuni postanowiłem wrócić, bo nie chciałem usnąć z nudów przy farmieniu w FFXIII. To tytuł z piękną, relaksującą muzyką Joe’a Hisaishiego. Nieraz uruchomiałem tą produkcję tylko po to, żeby jej posłuchać. Bardzo liczę na to, że w końcu poznam tą historię do końca.  

Final Fantasy XIII

Uprzejmie donoszę, że udało mi się zrealizować większość celów, jakie sobie postawiłem przy tegorocznym powrocie do Final Fantasy XIII. Po rozwinięciu na maska wszystkich bohaterów tego japońskiego rpga, zostało mi w zasadzie pokonanie trzech najtrudniejszych przeciwników w całej grze, wytworzenie brakujących elementów ekwipunku i zaliczenie pozostałych misji pobocznych i ostatniej walki fabularnej na pięć gwiazdek. Największy kryzys, który miałem jakieś siedemdziesiąt godzin gry temu w końcu został zażegnany. Czuję, że robie postępy. Po wykonaniu wszystkich tytanicznych misji walczę z Adamantoisem o to, żeby zostawił mi po walce najrzadszy przedmiot w całej grze, który jest niezbędny do procesu transmutacji najpotężniejszych broni. Prawdopodobieństwo jego otrzymania jest niewielkie, ale moje walki z tym potworem nie trwają już ponad godziny, tak jak w poprzednim weekend, a dosłownie kilka minut, więc od czasu do czasu odpalam sobie Trzynastkę w nadziei na to, że tym razem może się uda.

To dosyć ciekawe, że  po wykonaniu ostatnich misji słabsze wersje oretoise’ów zostały zamienione na silniejsze, które witają nas Ultimą kładącą całą naszą drużynę na dzień dobry. Potraktuję to jako finalne wyzwanie.

To tyle z mojej strony. Życzę Wam udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.

P.S. Za udostepnienie kodu z grą Frostpunk chciałbym podziękować firmie 11 bit studios.

squaresofter
22 maja 2021 - 12:40