Endless Space - recenzja - Chuca - 9 listopada 2012

Endless Space - recenzja

 

Niewiara jest straszną przypadłością, w czasach zamierzchłych ludzi małej wiary karano w przeróżny sposób, skazywano ich na spalenie żywcem, ćwiartowanie, czy też łamaniem kołem. Zasłużyłem, na wszystkie te kary zasłużyłem , gdyż nie wierzyłem w debiutanckie dzieło francuskiego studia Amplitude, co gorsza spodziewałem się gry najzwyczajniej średniej, niewartej uwagi, nie wnoszącej nic do gatunku strategii. Po publicznej spowiedzi gotowy jestem przyjąć Waszą pokute i zadośćuczynić Twórcom. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. 

 Po tym sakralnym wstępie, gdzie oczyściłem się troszkę z moich growych grzechów mogę jak statystyczny katolik znowu nagrzeszyć w stosunku do twórców Endless Space poprzez swój niekompetentny i opłacony przez "FSRG*" wywód. Produkt Amplitude jest typową galaktyczną strategią z elementami RTS, gdzie naszym głównym zadaniem jest dowiedzenie, że nasza rasa jest główną siłą w galaktyce (Ludzie, ludzie uber alles!!! Jestem międzygalaktycznym nacjonalisto-rasistą i dobrze mi z tym).  Do wyboru mamy 10 różnorodnych ras, każda z nich ma swoje unikalne bonusy. Jedne skupiają się głównie na agresywnym podboju i eksploracji, następne stawiają na dyplomację, jeszcze inne za swój klucz do sukcesu uważają rozwój przemysłowy i naukowy. Zapewnia to dosyć różnorodny styl gry naszych przeciwników, jak i pozwala na nasz nieliniowy rozwój własny. Endless Space jest grą turową, każdy gracz ma czas na swój ruch, tempo jest nawet flegmatyczne, ale nie da się ukryć, że takie rozwiązanie bardzo służy tej produkcji ale o tym później.

 "Praca u podstaw"

 Najważniejszą sprawą w Endless Space jest zrównoważony rozwój naszej galaktyki. Naszą cywilizację możemy rozwijać w czterech głównych dziedzinach - dyplomacji i  handlu, eksploracji i podboju, przemyśle oraz zbrojeniach. Jest to najistotniejszy element rozgrywki, zaawansowane technologie są kluczem do panowania nad innymi rasami, dają one kolosalną przewagę nad oponentami. Unikalne technologie wpływają na nasz potencjał militarny i gospodarczy. Wiadomo, że te pojęcia są ze sobą powiązane, jednak w grze istotniejsza jest ekonomia, gdyż bez tego nie jesteśmy w stanie zbudować groźnej floty. Nasza gospodarka składa się z czterech czynników; produkcji rolnej, ( potrzebnej do wyżywienia ludności) przemysłu, (wpływa na szybkość budowanych udoskonaleń, a co za tym idzie na szybkość produkcji oraz rozwój naszego systemu) wiedzy, ( wpływa na szybkość badań nad nowymi technologiami) oraz produkcji pyłu (służy on za walutę w grze). Zaniedbanie któregokolwiek czynnika może się skończyć fatalnie dla naszych planów podboju.Bardzo podobało mi się to, że Panowie z Amplitude nie ograniczyli rozgrywki do bezmyślnej jatki, a położyli szczególny nacisk na ekonomiczny aspekt rozgrywki, bez odpowiednio rozwiniętej cywilizacji jesteśmy bezbronnymi barankami. Chyba, że owe baranki bardzo dobrze opanowały sztukę retoryki.

 "Panie, nie bij Pan"

 W Endless Space oponenci wcale nie są nastawieni do nas tak jak w większości RTS'ów, gdzie wszystko skupia się do celu zniszczenia żywotnych sił przeciwnika. Oponenci mają tzw. duża zdolność koalicyjną, nie wplątują się w nieopłacalne wojny, nie atakują, gdy widzą, że możemy ich mocno zranić, stają się podejrzliwi dopiero, gdy wkraczamy w ich strefę wpływów, lub nazbyt dynamicznie się rozwijamy i zbroimy. Jednym słowem idzie się dogadać. W zdumienie wprawiła mnie sytuacja, gdy jedna z ras kontrolowana przez SI była hegemonem i znacznie przewyższała w każdym względzie 3 pozostałe + mnie. Trzy słabsze rasy poczuły się na tyle zagrożone, że postanowiły stworzyć sojusz ze sobą, wciągnęli mnie w ten alians, a potem solidarnie uderzyły na hegemona pokonując go działając ramie w ramie. Czapki z głów. Zachowanie SI jest bardzo realistyczne i czasami pozwala zapomnieć, że gramy z komputerem. Oponenci też nie gonią za tym by nas za wszelką cenę zniszczyć, zwykle nie wikłają się w dwie równoczesne wojny, dostając po tyłku przybiegają z hołdem lennym i proszą o pokój. Jednym słowem w Endlessie wojna jest wojną, nie jest to zabawa, żadna rasa nie rzuca się na przeciwnika jeśli nie ma w tym zysku lub nie jest zagrożona, nie szafują one swoimi żołnierzami, cechuje ich duża racjonalność. Kieruje się one prawie teorią balance of power Morgenthau

 Amplitude dostarczyło nam także parę narzędzi dyplomacji,które powalają nam uniknąć konfliktu, czy też podporządkować sobie innych. Możemy wymieniać się technologiami, systemami gwiezdnymi, surowcami, czy też pyłem, stwarza to parę możliwości w naszych negocjacjach, jednak chętnie bym widział w Endlessie bardziej skomplikowany system nawiązywania stosunków pomiędzy galaktykami, bynajmniej nie twierdzę, że ten zaimpletowany jest zły, marzę tylko, że gdzieś, kiedyś dostanę system negocjacji bliski realnemu, ale to temat na inny wpis.

 "Na podbój!!! Na bagnety lasery!!!"

 Rozgrywka w ES trwa długo i bardzo ciężko jest podbić wrogie systemy poprzez wizygockie natarcie już na początku gry. Pierwszą mapę, rozgrywałem prawie 4 godziny, a do pierwszego konfliktu doszło dopiero po dwu godzinnej grze dyplomacji i handlu. Oczywiście gra pozwala na szybkie, agresywne,  galaktyczne blitzkriegi, jednak takie zachowanie nie jest przez ES wspierane. Samą walkę możemy rozegrać w dwóch trybach - automatycznym i manualnym. W tym drugim dowodzimy naszą flotą w trzech fazach: dalekiego, średniego i bliskiego dystansu. W każdej fazie używamy karty akcji, która np. podwyższa nasz potencjał obronny, podkręca moc naszych laserów, czy też obniża wartości bojowe przeciwnika. Wybrane karty mają możliwość zbijania innych kart,przez co dysponując nawet słabszą flotą mamy możliwość pokonania silniejszego przeciwnika o ile nasze przewidywanie poczynań SI nie kuleje, a z tym może być różnie - nie każdy jest jasnowidzem. Bardzo żałuję, że Twórcy nie dali nam większych możliwości w czasie walk, brakuje większego wachlarza strategicznych akcji podczas bitew, w trakcie gry z żywym przeciwnikiem potyczki często zamieniają się w bezmyślną rozgrywkę "papier, kamień, nożyce". Szkoda.

 

 Bardzo ważną sprawą jest projektowanie naszych statków, to my decydujemy jak uzbroimy naszą flotę, czy w  rakiety (daleki dystans), lasery (średni), lub też w broń kinetyczną (bliski) i w analogicznie instalujemy moduły obronne - jednak tu znowu bawimy się trochę w "papier, no…". Wojna, często ogranicza się do tego kto szybciej przezbroi swoją armięi wykorzysta słaby punkt wojska przeciwnika. W multiplayerze, aby zaskoczyć wroga przezbrajanie floty zdarza się co turę - a to tylko możemy zrobić w swoim systemie gwiezdnym przez co podbój jest utrudniony.

 "Galaktyka fasadowa"

 Grafika oraz udźwiękowienie Endless Space stoją na kiepskim poziomie, jednak wspominam o tym tylko z obowiązku, gdyż jest to sprawa całkowicie drugorzędna. Styl graficzny  jest bardzo przejrzysty, a animacje i tekstury podczas walk nie rażą w oczy. W czasie rozgrywki przygrywa nam parę zapętlonych utworów, których dużym plusem jest to, że nie męczą uszu w czasie dłuższych sesji niepotrzebnymi dźwiękami czy tonami. Kojące - to jest słowo, które najlepiej charakteryzuje OST Endless Space'a. Gorzej natomiast jest z tym, że jest ich tylko parę na krzyż, bez wątpienia gra by nie straciła, gdyby autorzy zdecydowali się na większą różnorodność dźwięków. Cóż.

"Nihl Novi, Ameryki nie odkryło bla bla bla"

Prawda, wszystko prawda, ale co to zmienia? ES nie wyznacza nowych trendów w strategiach, ale bardzo zgrabnie skleja wszystkie udane elementy z wcześniejszych gier strategicznych i każdy z tych elementów wprowadza do gry bardzo dobrze, nie jest to mix pomysłów dla których nie ma zastosowania, lub są wrzucone na siłę, jest to smaczne, inteligentnie przyrządzane danie, które wszystkim gorąco polecam. Karol Okrasa.

*francuskie siły rozwoju gamingu


 Jeśli drogi Czytelniku moje teksty przypadły Ci do gustu to proszę polub ten profil- http://www.facebook.com/pages/Chuca/310531959044047


Chuca
9 listopada 2012 - 17:40